jestem tu nowa | |
|
agawt  
06-11-2005 14:24 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witajcie!dolaczylam do tej nietypowej
spolecznosci 22.08.05.Wowczas myslalam ze tylko ja przezywam takie ciezkie chwile,ze jestem
sama.Ale teraz wiem, ze tak nie jest.Chciałam podziekowac ludziom,ktorzy utworzyli fora
takie jak to i na www.poronienie.pl.A szczegolnie Anio3. Po przeczytaniu ..pamietnika po
stracie.. a czytałam go z zapartym tchem i często ze łzami w oczach. Tak wiele z tego co
czytałam wydawało mi się moimi słowami, myślami i odczuciami.Potem odwzylam sie i opisalam
swoja historie na www.poronienie.pl. Mam nadzieję,ze nie naruszam regulaminu zakladajac
osobny watek na przedstawienie sie jesli tak to przepraszam nie jestem doswiadczona
internautkao.A to moja historia w pigułce.22.08.2005 urodziłam martwego synka Mikołaja,to
był 40tc! Po porodzie stwierdzono zawał łożyska obejmujący 1/3 jego powierzchni.Lekarz
powiedział,że musiało to już trwać od kilkunastu tygodni. Na pytanie dlaczego usłyszałam,
tak poprostu czasem się dzieje..Więc dlaczego na USG niczego się niedopatrzono?Ostatnie
miałam w 30 tc.Słyszałam tylko wszystko jest w normie wyniki dobre.Nawet gdy 4 dni przed
porodem zgłosiłam sie do lekarza gdyż czułam silne bole w dole brzucha,skurcze i kropelkę
krwi,stwierdzono: rozwarcie na 1-p, skurcze przepowiadające i odesłano mnie do domu by
czekać na te właściwe skurcze.Teraz wciąż zadaję sobie nieustannie pytania,skoro było
wszystko OK to dlaczego tak się stało?ON mógł już się urodzić ważył 2900, to o wielę
więcej niż niejeden wcześniak!Dlaczego, skoro miało już tak być nie stało się to na
początku ciąży ?Dlaczego musiałam tak długo czekać? Teraz sobie myślę,że Maleńki chciał
być z nami chociaż te 40tygodni.A ból porodowy ten fizyczny i ten w sercu,jaki czułam rodząc
martwe dziecko,jast moją jedyną pmiątką po NIM.Myślałam, że serce mi pęknie , to nawet
nie był płacz tylko skowyt!Mimo uspakajaczy,które mi zaaplikowano.Całe moje ciało drżało jak
w febrze,nikt nie mógł mnie uspokoić, zwłaszcza,że zaraz po porodzie usłyszałam płacz
nowonarodzonego,żywego dziecka.Dopiero gdy mnęło standardowe 1,5 godz zabrano mnie z
porodówki. Teraz mam jeszcze jedną pamiątkę, zdjęcie z pierwszego USG w 13tc, które
odważyłam się odebrać ze szpitala.W szpitalu zabrano mi wszystkie moje badania łącznie z tym
zdjęciem Maleńkiego,(zoriętowałam się dopiero w domu).Pytam siebie dlaczego gdy poczułam te
skurcze nie zażądałam zrobienia USG lub chociaż KTG?(ani razu w trakcie trwania ciąży nie
zrobiono mi KTG,w poradni K badano tylko tętno dziecka )Może wtedy urodzilby się
zdrowy?Dlaczego nie liczyłam skrupulatnie ruchów?Myślałam,że Maleństwo jest
poprostu spokojniejsze od pierwszego dziecka.Może to dlatego, że z mężem traktowaliśmy TĘ
ciążę zbyt rutynowo?Myśleliśmy, że już wiemy jak to jest!Dlaczego tak zaufałam
lekarzom?Jak widać niczego nie można być w życiu pewnym!A może to dlatego, że nie chodziłam
do prywtnego gabinetu pana doktora, tylko do przychodni, nie jesteśmy zbyt zamożni.
Wszelkie oszczedności wkładaliśmy w wykańczanie swojego kątka na poddaszu u teśców,by
tylko zdążyć przed maleństwem, by miało już od początku swój domek!Nie tak jak jego starszy
braciszek 3-lata temu i jeszcze do niedawna we trojke na 8m kw.To była moja druga
ciąża.Finałem pierwszej jest wspaniały,zdrowy synek Wojtuś(15.11.05 skończy 3 latka).Tak
bardzo czekał na DZIDZIĘ!Teraz już wie,że braciszek jest w niebie.Zaskakujące jak niespełna
3-letnie dziecko potrafi urealnić w swoim myśleniu śmierć.Poprostu spytał:to ja nie będę sie
już z NIM więcej bawił?-odpowiadam:nie synku-;JEGO już nie ma?-:jest w naszych serduszkach i
patrzy na nas z nieba-;i widzę łzy w jego oliwkowych oczętach.Wojtuś nie chce czasami
modlić się do BOZI bo(jest mu przykro O BRACISZKA)i zaczyna płakać,że nie będą się już razem
bawić.Bardzo żałuję, że nie trzymałm mojego Aniołka w ramionach, nie pogłaskałam go po
główce.Wtedy nie wiedziałam, że mogę, że chcę. W pamięci mam tylko czubeczek czarnej
czuprynki i zarys skulonego ciałka,który udało mi się zobaczyć gdy wyskoczył ze
mnie.Położna mocną ręką przydusiła mnie do łóżka mówiąc: nie patrz,tak będzie lepiej!
Poddałam się temu co mówiła, wiem, że chciała dobrze.Ale tak wcale nie jest lepiej!Teraz mam
do siebie pretensje, że jestem wyrodną matką! Nie przyszło mi nawet do głowy, że mogę Go
przytulić, pogłaskać po główce!Moja ciocia (która była ze mną przy porodzie i mama, która
ubierała Mikłajka do trumienki) mówiły, że był śliczny i podobny od Wojtusia.Na pogrzebie
też nie byłam, chciałam żeby się odbył zanim wyjdę ze szpitala, czy to żle? Nie wyobrażłam
sobie jak moje Dzieciątko mogą grzebać w ziemi!Teraz chodze na grób ale to już co innego.
,Jestem pedagogiem i na ironię losu pracuję w domu dziecka.Codziennie widzę dziesiątki
niechcianych dzieci a ja chcę tylko Tego Jednego!Został mi jeszcze tylko miesiąc urlopu i
paraliżuje mnie na samą myśl o powrocie do pracy!Dzieci potrfią ranić bardziej niż dorośli a
te dzieci szczególnie!Komuś mogłoby się wydać okrutne,to co teraz napisałam ale ktoś, kto na
dłużej zetkną się z pracą w dd wie o czym mówię.Zaczną wypytywać, żartować,ironizować! Wiem
muszę być silna, to takie profesjonalne! Może nawet nikt nie przeczyta tego co napisałam ale
mi troszeczkę ulżyło.Lektura -...pamiętnika.. uświadomiła mi, że nie jestem jedyna z tym
co przeszłam, przechodzę ale również co mnie czeka w przyszłości.Jeżeli już będziemy z mążem
gotowi pomyśleć o następnym, trzecim dziecku,bo przecież dwójkę już
mam.
Pozdrawiam,mama dwójki dzieci Wojtusia(15.10.05skończy3latka) i
AniołkaMikołajka(22.08.05)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
07-11-2005 07:33 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Cześć, jestem Magda. Bardzo poruszyła
mnie twoja historia i ogromnie Ci współczuję, ale dobrze, że masz Wojtusia. Wiem, że to
pomaga- musisz być silna, musisz się uśmiechać i poprostu musisz być, dla Niego. Ja
straciłam pierwsze dziecko, ale drugie urodziłam zdrowe(Adusia ma 16 miesięcy) i jest moim
wielkim szczęściem. Nie załamuj się i jeżeli tylko będziesz mogła zdecyduj się na trzecie
dzieciątko:) Gorąco pozdrawiam Magda To dla MIkołajka (*)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
08-11-2005 01:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witaj! Ja również jestem tu nowa i
prawdę mówiąc czuję się trochę zagubiona. Zdecydowalam sie napisać wlaściwie z dwóch
powodow. Pierwszy jest taki, ze z bólem po stracie dziecka walczę juz pół roku i jak narazie
bezskutecznie, a drugim powodem jest także pamietnik Anio3, ktory poruszył mnie do
głębi. Moja historia jest taka sama jak tysiące innych na tego typu stronach. Najpierw
pojawiła się myśl o dziecku, potem przerodziła się w przekonanie że to juz czas. Chcialam
być mądra i chyba sprytniejsza od samego Pana Boga więc porobiłam wszystkie badania i tak
naiwnie uwierzyłam, że to zagwarantuje mi szczęśliwą ciąże, poród i zdrowego dzidziusia. A
potem juz tylko czekalam na dwie wymarzone kreseczki... Pojawiły się juz po miesiącu starań.
Jakie wielkie bylo moje szczęście!!!!I sama byłam w szoku, że tak szybko się udalo! Na
początku wszystko było dobrze, dzieciątko rozwijało się prawidłowo, ja tez czułam się
świetnie. Około 10 tygodnia ciąży "złapałam" sie na tym, że przestałam "czuć
sie w ciąży", ale myślałam ,że to dobry znak, że nie mam żadnych dolegliwości. W 12
tygodniu ciąży, dwa dni przed planowaną wizytą kontrolną poczułam jakąś wilgoć. Biegnąc do
łazienki modliłam się żeby to nie było to, ale Bóg tym razem nie chcial mnie wysłuchać. A
potem wszystko już potoczyło się bardzo szybko. Izba przyjęc, wyrok - "nie jest dobrze,
ciąża obumarła, tak mi przykro", dwa dni póżniej zabieg.I powrót do domu. Mąż wiózł
mnie do domu a ja czułam się jakby mnie wióżł na śmierć. Od tego czasu minęło już dokładnie
pół roku. Za cztery tygodnie powitałabym moje dzieciątko. Nigdy tego nie zrobię. Nie wiem co
się działo przez ten czas, bo jestem jak "umarła wśród żywych". Nie umiem żyć, nie
chce mi się żyć.Nie potrafię odnaleźć sensu tego co się stalo. Nie rozumiem dlaczego tak
bardzo musimy cierpieć? Bardo chcialabym wierzyć, że będzie jeszcze dobrze, że jeszcze
kiedyś urodzę żywą, zdrową kruszynkę. Jednak tego czy tak będzie nie wie nikt. Pozdrawiam
gorąco wszystkie dzielne kobietki, które znają gorzki smak bolu, żalu, rozpaczy i
bezsilności po utracie dziecka. Chcialabym napisać na koniec coś optymistycznego, ale nie
potrafię. Czy ktoś ma jakiś "pomysł" na wytłumacznie dlaczego tak się dzieje,
że nasze dzieci odchodzą tak szybko?
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
08-11-2005 07:25 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Cześć jestem Magda. Poczułam, że muszę do
Ciebie napisać, bo łączy nas taka sama historia. Ja też straciłam moją Kruszynkę w 12tc, też
trafiłam do szpitala na dwa dni przed planowaną wizytą u lekarza, też mi powiedzieli
"ciążą obumarła" i poczułam się, jakbym dostała 100kg młotem w głowę. Po dwóch
dniach zabieg i do domu. Czułam się taka pusta, jakby mi wszystko wycieli, łącznie z
duszą. Ale mogę Cię pocieszyć, że po dwóch latach urodziłam zdrową córeczkę, także nie
trać nadzei. Naprawdę masz duże szanse na to, żeby mieć ślicznego, zdrowego
bobaska. Cieszę się, że napisałaś - wiem, że nie jestem sama. Pozdrawiam serdecznie -
wszystkich Magda z Poznania
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
agawt  
08-11-2005 12:41 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witajcie dziewczyny! Ciesze sie Magdo,ze
Ci sie udalo i dziekuje za wczesniejsza odpowiedz. Ja wciaz szukam odpowiedzi dlaczego
tak sie stalo?dlaczego to wlasnie mnie spotkalo?I czy byl w tym zamysl bozy,ze pozwolil mi
tak dlugo az do 40tc wierzyc, ze wszystko jest w najlepszym porzadku?I wciaz nie znajduje
odpowiedzi na te pytania.Chyba prosciej byloby mi pogodzic sie z tym gdybym miala pewnosc,ze
to bylo nieuniknione,ze taki byl plan bozy a nie tylko zaniedbanie ludzkie.Wtedy moglabym
pewnie po jakims czasie powiedziec:niech sie wola Twoja stanie.A tak chyba do konca swojego
zycia nie pozbede sie mysli,ze mozna bylo uratowac mojego Synka i moglby byc teraz ze
mna. Wiem mam szczescie, bo mam juz jedno dziecko i inni mowia bedziesz miala jeszcze
dziecko jesli zechcesz,bo zawal lozyska zdaza sie bardzo zadko!Ale ja czuje,ze zostalam juz
naznaczona dotykiem smierci i to tym najgorszym bo smierci wlasnego dziecka!I swiadomie
chyba nie zdecyduje sie na nastepne dziecko , ze strachu!Jesli sie uda to
moze... Podziwiam Cie Magdo!ze mimo wszystko probowalas i Ci sie udalo,gratulacje!A TY
Wimabe spojrz jednak mozna! i jesli kiedykolwiek znajdziesz w sobie tyle odwagi i sily to
podnies sie!wez wiatr w zagle i proboj!na pewno sie uda!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
08-11-2005 13:08 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wiesz, zdecydowałam się na kolejne
dziecko, bo ogromnie potrzebowałam takiego maleństwa. Najpierw straciłam mamę, potem
maleństwo. Bardzo chciałam kochać kogoś tak bardzo jak to matka kocha swoje dziecko.
Mimo, że mam męża, którego też bardzo kocham, ale pewnie wiesz, że to nie to samo. Matka
kocha bezwarunkowo. Poprostu musiałam na kogoś przelać tę miłość, którą gromadziłam w sobie
przez cały okres ciąży(co prawda nie trwało to długo, bo tylko 12 tygodni, jak już wcześniej
pisałam,ale były to pokłady miłości). I muszę Ci się przyznać, że
nie było łatwo, bo na kolejną ciążę czekaliśmy rok(na pierwszą też). Chyba Bóg chciał
zobaczyć czy napewno mi zależy, bo dostałam już nawet skierowanie od lekarza do szpitala na
badania. Miała się stawić w poniedziałek, a w niedzielę zrobiłam test i był
pozytywny:) Życzę wszystkim dziewczynom tyle szczęścia
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
08-11-2005 14:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witajcie! Diękuję dziewczyny za
zainteresowanie i cieple słowa! Szczególnie Tobie Magdo, bo Twoja historia jest niestety
łudząco podobna do mojej (nawet zabieg miałam też po dwóch dniach). We mnie także jest
ogromne pragnienie kochania, kochania dziecka, bo to szczególny rodzaj milości,
nieporównywalny z żadnym innym. Kiedy mialam dwanaście lat także umarla moja ukochana Mama.
Wowczas myślalam, że gorszego bólu już nikt mi nie zada. Jakże sie wtedy mylilam...Od tamtej
pory pojawil się u mnie "głód" miłości i marzyłam o dniu kiedy założę swoją
rodzinę, dużą rodzinę.I to marzenie miało sie urzeczywistnić juz za niecały miesiąc. Stalo
się inaczej... I mam nadzieję, że jest w tym jakiś głęboki sens, jakiś cel, który kiedyś
pozanm, bo nie znioslabym myśli, że jest to po prostu taki żart Pana Boga.Jest ciężko, same
wiecie najlepiej. Szczególnie, gdy ktoś używa określenia - "no tak, ty juz BYŁAŚ
mamą".A przecież ja wciąż JESTEM mamą!!!!!Ale ludzie nie rozumieją takich rzeczy,
umniejszają wartość życia, po którym nie zostalo śladu. Niestety.Jest we mnie ogromny żal i
paniczny, monstrualny lęk, ża zdarzy sie to samo. Wiem - nie musi, ale może. Ja także czuje
się jakby naznaczona dotykiem Aniola Śmierci, prawda ze to takie dziwne uczucie? Nie wierzę
także w zapewnienia lekarzy, że nieprawidlowość, ktora zdarza się bardzo rzadko na pewno się
nie powtorzy. Bo jeżeli zdarzylo się raz to może też zdarzyć się i drugi raz.Choć oczywiście
nie musi. Kiedy otrzymalam wynik badania histo-pato (oczywiście w łacinie)siedzialam w
internecie tak dlugo aż rozszyfrowalam co tam jest napisane. I zamarłam. "Resztki
łożyska z ogniskami martwiczo - krwotocznymi. Niektóre kosmki wykazują skłonność do
przechodzenia w ZAŚNIAD GRONIASTY" A wię juz wiedzialam dlaczego moja Kruszyna umarła.
I wiedzialam co mnie czeka.Przypomnialam sobie wtedy słowa lekarza, ktore padly w odpowiedzi
na moje pytanie o możliwe nieprawidlowości, m.in. zaśniad _ "niech sobie pani tym nie
zawraca głowy! Zaśniad? - to jest najgorsze dziadostwo, ale to nie możliwe, to się zdarza
raz na 2000 ciąż" A teraz mu pewnie glupio.I dlatego wlasnie nie wierzę za bardzo w ich
zapewnienia, bo tak naprawde wszystko sie moze zdarzyć.Łaska Boża jest w tym, że moj
organizm zachowuje sie tak jakby nigdy zadnego zasniadu nie bylo. Strania mogę zacząc od
maja przyszlego roku. I podejme to wyzwanie mimo bólu, lęku, żalu bo nie wyobrazam sobie
zebym mogla zrezygnowac z najpiękniejsego marzenia jakim jest dziecko, choc wiem, że byc
może jeszcze bardzo dluga droga przede mną.Tak, to prawda że kobieta ktora raz poczula się
matką zrobi wszystko aby nia być w pełnym wymiarze znaczenia tego slowa.Tak w skrocie
wygląda moja historia. Pozdrawiam WAS serdecznie i dziekuje za mozliwosc wygadania sie, bo
"normalni" ludzie, nie dotknięci tragedia nie chca sluchac tak jakby bali sie, że
przez to sie "zarażą". Chcialabym bardzo dowiedziec się jak bylyście trakotowane
przez personel szpitala? Bo ja czułam się jak zawadzający mebel, ale to juz historia na
następny raz:)I czy mialyście złe przeczucia? Trzymajcie się cieplutko!!!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
08-11-2005 14:58 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Droga Wimabe, zadziwiające jak wiele nas
łączy! Fajnie byłoby się spotkać i pogadać. Skąd jesteś, bo ja z Poznania. Miałam złe
przeczucia, ale sama przed sobą bałam się do tego przyznać. Czułam, że coś jest nie tak i
dlatego panicznie bałam się jechać do szpitala, bo wiedziałam, że usłyszę tam coś
niedobrego. Mój mąż nie mógł tego zrozumieć, a ja poprostu to czułam. Ściskam bardzo
mocno wszystkie mamusie, szczególnie Ciebie Wimabe.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
agawt  
08-11-2005 16:46 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Drogie dziewczyny! Wasze historie sa
ludzaco do siebie podobne,to takie dziwne lecz takze troche podnosi na duchu.Sama tego
doświadczam gdy czytam historie kobiet, ktore tak jak ja przechodzily cala ciaze prawidlowo
a jednak w tym ostatnim momencie cienka nic zycia naszych dzieci peka i jeszcze trzeba je
urodzic, czesto naturalnie.Zycie i smierc to wielkie tajemnice ktorych nie da sie pojac
ludzkim umyslem.Moj maz twierdzi ze nic nie dzieje sie bez przyczyny!I kazde nasze
doswiadczenie w tym przypadku smierc naszych dzieci ma jakis sens, bo jesli by tak nie bylo
to zycie nie mialoby sensu!Troche maslo maslane ale chyba tak jest. A co do personelu
szpitalnego,to...Mam zal do pani doktor,do ktorej sie zglosilam 4 dni przed porodem z
silnymi bolami i skurczami,ze nie wyslala mnie do szpitala na usg lub chocby ktg!Wychodzac
od niej podswiadomie czulam, ze te badania sa konieczne.A do siebie mam pretensje, ze nie
zaufalam swojej intuicji.I w tych ostatnich dniach nie czulam duchowego kontaktu z
malenstwem, czulam jak gdyby sobie spalo.Nie wiedzialam ,ze zasna wtedy juz na wieki...A w
szpitalu mialam chyba szczescie bo w noc poprzedzajaca porod bylam na sali sama .Byla jakas
ludzka polozna,bo pozwolila mojemu mezowi zostac ze mna cala noc.Spedzilismy ja narazem na
szpitalnym lozku tymajac moj brzuszek i zegnajc sie z malenstwem.Dostałam cewnik i kroplowke
dzieki temu sam porod trwal pol godziny!Potem jednak lekarz nie chcial zszyc peknietego
naczynka,twierdzac, ze samo sie zrosnie a ja wciaz krwawilam .Wtedy polozne zamknely drzwi i
same mnie zszyly!I po dwoch dniach wrocilam do domu. Trzymajcie sie pa!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
08-11-2005 17:09 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
To jeszcze raz ja :) Droga Agatwt ja
uważam dokladnie tak samo jak Twój mąż. Jestem pewna, że nic absolutnie nic nie dzieje się
bez przyczyny i wszystko co się dzieje, dzieje sie własnie w jakims celu. Tylko ten cel tak
trudno jest zrozumiec, a nawet dostrzec. Ponoć cierpienie jest łaską, jest darem od Boga.I
pewnie tak jest, ale ciężo w to uwierzyć. Jaki jest zamysł Boga w tym, aby tak ciężko nas
doświadczać? Myślę, że tego dowiemy się dopiero, gdy będziemy juz z naszymi dziećmi tam, po
drugiej stronie brzegu... Współczuję Ci ogromnie i podziwiam Ciebie i Twojego Męża, że
byliście tacy dzielni. Nie wiem, czy ja dalabym radę.Bo przecież żegnaliście się z Waszym
Dzieciątkiem wtedy, gdy juz pewnie uwierzylaś, że za chwilke bedziesz Go tulić i karmić,
klepac po pupci itd.Ja żegnalam sie z moim Maleństwem wtedy, gdy juz uwierzylam, że
najgorszy okres za nami. Bo to tak jest, że jak myślimy o czymś strasznym to nam się wydaje,
ze to ponad nasze sily, a jak to już się dzieje to jednak te sily skądś się
biorą. Pozdrawiam Was gorąco ,trzymajcie sie. Może nasze dzieci biegają teraz razem po
zielonej łące trzymając sie za ręce ?
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
08-11-2005 16:53 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Może jesteś Magdo moja bratnią duszą ?
:) Ja jestem z Wrocławia. Ja także mialam zle przeczucia, tyle że od początku ciąży.
Myślę, że moja poświadomość wiedziala, że moje dzieciątko jest skazane na śmierć a moja
swiadomośc nie chciala tego uznać. Świadczą o tym takie śmieszne zdarzenia jak np. to, ze
sprzątajac szafke w łazience natrafilam na "miedokończona" paczkę podpasek.
Pomyślalam, że wyrzuce, bo przeciez po co mi one jak jestem w ciąży. A za chwilę inne myśl -
"zostaw je , bo jak zaczniesz krwawic to co sobie zalożysz?" Myśl o nagłym
krwawieniu caly cas przewijala się gdzieś obok mnie.inne zdarzenie - początek ciąży zahaczył
o koncówkę studiow. I własnie 08.05.05r. mialam miec zjęcia z profesorem, ktory "bral
do tablicy", majac plan zajęc miesiąc wcześniej odrazu pomyślalam, że na te zajęcie
muszę ubrac czarne spodnie bo jak mnie weźmie do tablicy a ja zacznę krwawic... I myślalam o
tych cholernych czarnych spodniach sama nie wiedząc skąd mi takie glupie pomysly przychodza
do glowy? I szykujac sie na zajecia 08. 05.05r. ubralam dżinsy i popukalam sie w czolo do
moich chorych myśli. Zanim wyszlam z domu zaczęłam krwawić... I jak tu nie wierzyc w
przeczucia? Widząc krew wiedzialam ze to koniec ale jeszcze się ludzilam, sama wiesz jak to
jest. Droga do szpitala byla okrutnie dluga i mecząca. Pechowo się zlożyło ze wiozla mnie
teściowa i caly czas mowila ze to na pewno nic takiego i ze zobacze jakie to cudowne uczucie
jak za 2-3 tygodnie poczuje pierwsze ruchy mojego dziecka. A pół godziny później usłyszalam
ze ono umarlo...
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
renia  
08-11-2005 18:19 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
straciłam tróje dzieci i nadzieje tez ze
kiedys bedzie dobrze mój mąż nie stracił nadzieji i bardzo mi pomógł teraz mam synka któłry
dziśaj kończy 5 miesiecy pozadrawiam was i uwiez ze moze sie udac
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
09-11-2005 08:06 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witam Was serdecznie. Piszę
dopiero teraz, bo dostęp do netu mam niestety tylko do 15:00. Myślę droga Wimabe, że
pewnie masz rację-jesteśmy bratnie dusze:)A Wrocław od Poznania wcale nie jest tak
daleko:) Jeżeli chodzi o personel w szpitalu, to był... nawet nie wiem jak napisać. Nie
traktowali mnie źle, tego nie mogę powiedzieć, ale jakiejś szczególnej opieki też nie
miałam. Nie przyszedł nikt do mnie, żeby porozmawiać o tym co się stało, a tego najbardziej
mi brakowało. Jedynie mój lekarz prowadzący(do którego chodziłam prywatnie i który pracował
w tym szpitalu) przyszedł i powiedział mi co i jak, ale tylko z punktu widzenia
ginekologicznego. O mój stan psychiczny nikt nie pytał. A najbardziej ludzki okazał się
ordynator, który objął mnie ramieniem i powiedział, że wszystko będzie
dobrze. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie Mama Aniołka(01.09.2002) i 17-miesięcznej
Adusi A to dla naszych Dzieciątek (*)(*)(*)
|
Ostatnio zmieniony 09-11-2005 09:10 przez magda26 |
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
09-11-2005 09:08 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zapomniałam jeszcze dodać, że
jeden mam tylko żal do szpitala, ale za to bardzo duży-o to, że nie poinformowali mnie, iż
mogę pochować moje maleństwo. Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby o to spytać, bo nigdy nie
słyszałam o tym, że takiej Kruszynce też można zrobić pogrzebig. Widziałam mojego
"Kropka"(tak nazywaliśmy z mężem nasze dzieciątko podczas ciąży) chociaż
pielęgniarka stanowczo powiedziała, że to skrzep krwi, a ja Je widziałam jak poroniłam i nie
dam sobie powiedzieć, że to był skrzep krwi. Poza tym jak by tak było, to by nie zabrała tej
wkładki z tym co się na niej znajdowało, prawda? I dlatego jest mi jeszcze bardziej przykro,
że moja Kruszynka nie została pochowana tak jak się należy, tylko ....., no właśnie. Nie
wiem co się z nią stało... Czy któraś z Was też widziała swoje maleństwo w tak wczesnej
ciąży(12t)? Szczególnie pytam o to Ciebie Wimabe, moja bratnia duszo:)
|
Ostatnio zmieniony 09-11-2005 09:09 przez magda26 |
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 13:43 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witam serdecznie wszystkie
Panie! Widzisz droga Magdo i tu nasze historie również wyglądają podobnie. Mialam to
szczęscie, że jak przyjechalam na izbę przyjęc to tam akurat byl moj lekarz prowadzący. To
naprawde świetny specjalista i po prostu dobry czlowiek. Zająl się odrazu też moją psychiką
na tyle na ile potrafil.Myśle, że dzięki temu mam jeszcze odwage myśleć o następnej ciąży.
Nie zostalam wtedy w szpitalu bo chcialam wrócic do domu i poczekac na męża.Do szpitala
wrocilam następnego dnia i wtedy się zaczęlo. Najpierw doktor (juz nie mój) z izby
stwierdzial ze on tak nie moze mnie przyjąc bo nie mam skierownia z oświadczeniem ze to
martwa ciąża. Zacząl mnie badac - " pani mowi, ze który tydzien, 12? Eeeeee tam macica
duzo mniejsza". No i cala procedura przyjecia na oddzial tez koszmarna, łącznie z
podpisywaniem dokumentu kto ma odebrac moje rzeczy w razie jak umre.Duzo zawdzięczam
pielęgniarce, ktora w ostatniej chwili popatrzyla na mnie i zmienila zdanie co do oddzialu,
nie patologia ciąży tylko odrazu gin. operacyjna. Nie wiem czy bym dala rade lezec obok
kobiet z brzuchami.No i wlasnie tak jak u Magdy, też nie mogę powiedziec, że źle się mną
zajmowali, albo że byli nie mili. Niektorzy byli tylko mili, niektorzy traktowali mnie jakby
trochę z litoscią. No i oczywiście nie bylam dla nich kobietą tylko "tą mlodą
dziewczyną" (jak się ma 24 lata to się jeszcze nie jest kobietą?)Najbardziej
denerwowalo mnie to, ze w żaden sposób nie moglam się dowiedziec kto jest moim lekarzem
prowadzącym na tym oddziale? Do kogo mam się zwracac z pytaniami? Co obchód to inny lekarz,
a co inny lekarz to nowy pomysl. Raz bylo ze zabieg od razu w poniedzialek w znieczuleniu
miejscowym, potem ze tego nie wytrzymam wiec w narkozie. Jeszcze potem dowiedzialam się, że
dopiero nastepnego dnia. Efekt byl taki, że dwa dni nic nie jadlam i nie pilam, bo caly czas
czekalam na zabieg.A w międzuczasie, w nocy z pon. na wtorek zaczęły się i mnie normalne,
regularne skurcze, zaczęlam tez mocniej krwawić. Myslę, że mój organizm sam cgcial się
pozbyc "balastu". Dostalam nospe iBóg wie co jescze i mialam czekac do rana, bo w
nocy nikomu nie chcialo się mnie zbadac.A lekarze mnie tak podrzucali jeden drugiemu. Bo
pacjentka z poronieniem to nie jest wygodna pacjentka. Ostatecznie przyszedl "mój"
lekarz i zalatwil sprawe. W ciągu pół godziny znalazłam się na stole, dostałam narkoze i
uslyszalam, że... ludzie różnie umierają od anastezjologa.A potem się obudzilam, przyjechal
moj mąż. Skonczyl się ból fizyczny i zaczął się ze zdwojoną silą ten gorszy ból.Ból duszy,
ktory trwa do dziś. Wiem, że zabrzmi to drastycznie, ale tak właśnie czulam - wyskrobali mi
macice a ja czulam ze wyskrobali serce, mózg i dusze.Różnie ludzie reagują na stres. Moje
cialo zareagowalo tak, że od niedzieli (wtedy się dowiedzialam ) do poniedzialku (przyjęcie
na oddzial) schudłam 2 kilogramy. Natomiast co do Twojego pytania Magdo o dzieciątko, to
ja swojego nie widzialam, bo juz go nie bylo. Widzisz zaśniad częściowy to takie świństwo,
które potrafi doslownie zjeść takiego maleńkiego dzidziusia. Mój organizm go po prostu
wchłonął.Jest to dla mnie jakies pociszenie, bo w dziwny sposob wiem, że to dzieciątko jest
ze mną i we mnie. Myślę, także Madziu, że na Twojej wkladce bylo Twoje Maleństwo i
pielegniarka bardzo dobrze o tym wiedziala. Pewnie chciala Ci zaoszczędzić bólu (nie wiem
skąd one maja takie przekonanie?)Zabrala je, bo wiem że dziecko jest poddawane takiemu
samemu badaniu jak wyskrobiny (co za koszmarne określnie) i nie raz jest troszkę uszkadzane.
Wiem też, że takie maleństwa są spalane razem z innym rzeczami, niestety bardziej w
kategorii odpadu (jak np. wyrostek albo inna część). Wiesz Madziu mnie tez dlugo męczylo, że
nie mam grobu mojego Dzidziusia, bo przecież nie postawie sobie na brzuchu znicza. I wtedy
pochowalam je tak symbolicznie na grobie mojej Mamy. Do krzyza przykleiliśmy z męzem figurke
Aniołka z data odejścia naszej Kruszyny. I to pomoglo, bo teraz dwie ukochane istoty leżą
razem tak samo, jak są razem w niebie.Mam poczucie, że jest bezpieczne. Ma swoje miejce
zarowno tam jak i tu. Przepraszam, że się tak rozpisuję, ale muszę to wszystko z siebie w
końcu wyrzucic. I faktycnie Wroclaw od Poznania nie jest az tak daleko :) Pozdrawiam Was
wsystkie bardzo cieplo, a szczegolnie BD (Bratnią Duszę) :) Nasze grono powiększa się w
przerażającym tempie. Wlasnie dowiedzialam się, ze dwa dni temu swoje malenstwo w 3 mc
stracil kolega męza i jego żona. Straszne to jest!!!!!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 13:53 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Nasunęlo mi sie cos optymistycznego
a`propos Ciebie Magdo :) Może jestesmy bliźniaczkami rozłącznymi przez przypadek w
dzieciństwie? Oczywiście żartuję, ale tyle faktow takich samych: - strata w 12 tygodniu
ciąży -2 dni przed wizytą kontrolną -2 dni później zabieg - olewatorstwo w szpitalu
(tu akurat nie jestesmy wyjątkiem) -zabieg w szpitalu, w ktorym pracuje lekarz
prowadzący ciążę, do ktorego chodzimy prywatnie - jedyne kompetentne informacje od
lekarza prowadzącego
Ha - idąc tym tropem za dwa lata powinnam urodzic śliczną,
zdrową córunię. No bo skoro powielam Twoją historię to chyba do konca, no nie?
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
09-11-2005 14:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
I wyobraż sobie, że jak przyjmowano mnie
do szpitala, to lekarz, który mnie badał też nie chciał mi uwierzyć, że to jest 12tc, bo
macica taka mała. Musiałam mu pokazać kartę ciąży, żeby się przekonał, a od tego momentu
mówił do pielęgniarki tylko po łacinie - wtedy byłam już pewna swoich złych przeczuć. A
co do córeczki, to musi się spełnić, no bo może jesteśmy tymi bliżniaczkami:) Naprawdę,
życzę Ci tego maleństwa z całego serca. Całuję Cię mocno i pozdrawiam wszystkich
innych.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
09-11-2005 14:21 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
I jeszcz coś. Wasz pomysł z aniołkiem
na grobie- rewelacyjny. Ja niestety tego nie zrobię, bo chciałabym uniknąć pytań, tych
wszystkich ludzi, którzy odwiedzają moją Mamę, Babcię i Dziadka. Chociaż opowiem dzisiaj
o tym mojemu mężowi, może się zdecydujemy?:) Chciałbym i bym nie chciała. Pewnie mnie
rozumiesz BD:)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 14:40 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Oooo rozumiem Cie i to jeszcze
jak!!!! Ja do tej pory nie potrafię pokonac strachu i wyjsc do ludzi, bo boję się ze
spotkam kogos kto wiedzial o ciązy. A jak na złość z niespotykaną dotąd częstotliwością
przychodzą sms-y od moich kolezanek z informacjami komu sie urodzilo i jakie piekne. No cóż,
moja wina, bo im nie powiedzialam, ale nie mam jeszcze na to sily. A co do pytań rodziny o
Aniołka- figurke to powiedzialam tylko tyle, ze to na pamiatkę bardzo , bardzo ważnego
wydarzenia w naszym życiu i, ze jest to grób MOJEJ Mamy, więc mam prawo coś na nim
powieścic. I żeby więcej nie pytali, bo nie chce o tym rozmaiwac. Pozdrawiam , caluję i
dziękuję za życzenia - oby się spełnily!!!!(dziękuję, bo nie jestem przesądna :})
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 14:48 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zawsze zapomne cos dopisac;/ Początkowo
była wersja, że powiesimy Aniolka bez daty, żeby nie budził podejrzeń - zawsze można
powiedziec, ze chcieliśmy upiekszyc pomnik. Małe, niewinne klamstewko a ludzie przestają
wnikać. Przy mnie tez gadali po lacinie, dopiero w domu(nieoceniony internet)
dowiedzialam sie, że macica na 8 hbd to jest macica wielkości ośmiotygodniowej ciąży. Stad
też domyłslilam się, że Dzieciątko przestalo się rozwijac około 8 tygodnia.(a z łaciny
dzięki temu jestem juz calkiem dobra ) i też uwierzył dopiero jak pokazalam kartę
ciązy. Jescze jedna wspólna cecha - jak jechalysmy do szpitala to już wiedzialayśmy, że
jest bardzo , bardzo źle.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
09-11-2005 14:55 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Bardzo się cieszę, że się poznałyśmy.
Chociaż tak wirtualnie:)To naprawe niewiarygodne, że tyle nas łączy. Całuję mocno. To
dla naszych Dzieciątek(cały czas coś mi mówi, że to był chłopiec, a Ty masz, czy miałaś
jakieś przeczucia co do płci?) (*)(*)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 15:14 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ha! Kochana ja JESTEM PEWNA, że to
chlopiec!!!!! Wiele mnie kosztuje, żeby pisac i mowic o Nim jako o Dziecku i Kruszynce, bo w
myslach caly czas jest po prostu moim Synusiem. To przekonanie jest tak silne, ze nie ma
możliwości, aby bylo inaczej. Synek i już. Mój Łukaszek...
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
09-11-2005 15:16 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
I też bardzo sie cieszę, że się
poznalyśmy. Kto wie, może wirtualny status zamieni sie kiedys na real Buziaki
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
10-11-2005 08:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Jak już wspomniałam wczoraj, dostęp do
netu mam tylko do 15:00 NIESTETY dlatego piszę dopiero teraz. Miło byłoby się kiedyś
spotkać na żywo, no bo przecież Wrocław od Poznania nie jest tak daleko:) zgodnie
stwierdziłyśmy:) Powiedziałam wczoraj mężowi o mojej BRATNIEJ DUSZY. Uśmiechnął się tak
samo, jak ja kiedy czytałam Twoje maile. Powiedział, że takich przypadków jest pewnie
jeszcze mnóstwo, ale stwierdziliśmy, że to ciekawe, iż trafiłyśmy na siebie akurat MY
spośród tylu kobiet, które tutaj piszą. Pozdrawiam i całuję Cię mocno.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
10-11-2005 13:23 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zawsze uparcie będę powtarzała, że w
życiu nie ma przypadków. Twoja historia, przez to że taka sama jak moja i dzięki temu, że
druga ciąża zakończyla się sukcesem, bardzo podnosi mnie na duchu. Wiem, że calkiem
niedaleko jest kobieta, ktora cierpi tak samo jak ja, ma (miala)takie same obawy a jednak
mimo wszystko jest teraz szczęśliwą mamą.Dziękuję Ci za to, że mogłam Cie tu
znaleźć. Chcialabym jeszcze dowiedzieć sie, jeśli oczywiście chcesz się tym podzielić,
czy ta druga ciąża też byl trudna (w sensie medycznym), czy tez wisiala nad Toba groźba
powtorzenia się historii? czy robilas jakies badania? Bo ja chcę zrobić wszystkie możliwe
poza genetyka na razie, choc wiem, że to nie jest gwarancją sukcesu. Jednak jest to jedyna
rzecz, ktorą mogę zrobić... Popzdrawiam Cie bardzo, bardzo cieplutko!!!!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
10-11-2005 14:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Druga ciąża w zasadzie była książkowa.
Nie licząc okropnych mdłości, które męczyły mnie przez bite trzy miesiące, na różne widoki i
zapachy. Najbiedniejszy był mój mąż, bo musiał po mnie sprzątać, bo ja nawet tego nie mogłam
zrobić.Przez pierwsze trzy miesiące brałam Lakcid na podtrzymanie, ale tlko profilaktycznie
w czasie największego zagrożenia poronieniem. Poza tym wszystko było jak trzeba. Nawet
przytyłam prawie książkowo(11kg), także wychodząc ze szpitala ważyłam tyle samo , co przed
ciążą(bardzo byłam zadowolona z tego powodu:)) Poród też był bez większych komplikacji,
tylko w końcowym okresie wstrzymała się akcja porodowa i miałam
vacum(próżniociąg-okropieństwo). Jak się okazało mała była owinięta dwa razy pępowiną, czego
nie wiedzieli, bo nikt nie raczył zrobić mi usg, jak przyjechałam do szpitala. Ale na
szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. Rozpisałam się, a nawet nie wiem, czy to
wszysto Cię interesuję, przeprzszam. Ale jak mnie ktoś pyta o moją ciążę, to zawsze się tak
rozgaduję, bo uwielbiam wspominać ten okres mojego życia. Tak więc widzisz, może nie
trzeba się tak bardzo obawiać? Mam nadzieję, że Cię przekonałam i już od dzisiaj zaczniecie
się starać:) Aha!, co do badań przed ciążą, to mój lekarz stwierdził, że nie ma takiej
potrzeby, co innego jakbym poroniła dwa albo trzy razy. Buziaki:)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
10-11-2005 14:18 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zawsze pochlaniam z największym
zainteresowaniem wiadomości o szczęśliwych ciązach po poronieniu, więc wszystkie Twoje
informacje są dla mnie bardzo cenne. Nie chcę się dać zwariować z tymi badaniam i dlatego
tak wypytuję. Mnie lekarz też mówil o ewentualnych lekach na na podtrzymanie na początku i w
skrajnych przypadkach o dlugim zwolnieniu z pracy. Coś się zaczyna "otwierać" w
mojej glowie, bo jeszcze kilka tygodni temu na słowo "ciąża" mialam gęsią skórę i
drgawki.A jak w poczekalni usiadla przy mnie kobieta z dużym brzuszkiem to się po prostu
spocilam jak w saunie. Takie to we mnie nerwy budzilo. A dziś z jednej strony już bardzo
chcialabym być w ciąży a z drugiej dalej ten lęk. Poza tym mam jeszcze troche czasu na
uporządkowanie swoich myśli, bo ja moge się zacząć starać dopiero równiutko rok po
poronieniu czyli od maja 2006 (stąd myśl, że może w 2007 - za dwa lata - urodzę córeńkę tak
jak Ty). Wcześniejsza ciąża grozi nawrotem zaśniadu, czyli niesie ryzyko śmierci dla mnie.
Wolę nie ryzykowac. Tak więc dziękuję Ci za wszystko co do mnie piszesz. Dzisiaj wraca
mój mąż (byl na szkoleniu) i też mu o Tobie, o Was opowiem. Pewnie też się
uśmiechnie. Pozdrawiam Was bardzo milutko!!!! P.S> Myślicie o jeszcze jednym
dieciątku? :)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
10-11-2005 14:36 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Bardzo się cieszę, że zaczynasz się
przekonywać. My mogliśmy zacząć próby po pół roku i też miałam obawy, ale tak bardzo
chciałam, że próbowaliśmy i próbowaliśmy i próbowaliśmy i zaczynałam wariować, że znowu
nic(tak jak Ci pisałam na pierwszą ciążę też czekałam rok). Na widok kobiet ciężarnych albo
z dziećmi dostawałam szału z zazdrości, co jest w ogóle do mnie nie podobne. No ale w końcu
się udało. Zapomniała jeszcze dodać, że tak dobrze się czułam w stanie błogosławionym, że
pracowałam praie do samego końca. Dwa tygodnie przed porodem lekarz już mi zabronił, bo
miałam 1,5cm rozwarcia. Ty oczywiści czekaj tak długo jak musisz, ale ani minuty
dłużej:) Bardzo chcielibyśmy drugie dziecko, tym bardziej, że Aducha uwielbia takie
maluszki, ale narazie nie stać nas za bardzo. Mieć tylko po to, żeby mieć i nic godnego
takiej kruszynce nie zapewnić, to żadna sztuka. A poza tym teraz przeprowadzamy się do dużo
mniejszego mieszkanka niż teraz mieszkamy i było by ciasno. Nie mniej mam nadzieję, że może
za dwa lata, jak Bóg da... :) Całuję i pozdrawiam gorąco Ciebie i Twojego męża. Teraz
będę uchwytna dopiero w poniedziałek, ale jak chcesz, to podam Ci mój nr na kom. i jak
będziesz chciała pogadać, to poprostu napiszesz:)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
13-11-2005 23:11 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Za to ja nie mialam najmniejszych
problemow z zajściem w ciążę. Wystarczyły doslownie trzy "przytulane" wieczory.
Ale cóż z tego jak koniec był tak tragiczny... Ja do dziś na widok kobiet w ciąży nie
potrafię powstrzymać łez a widok kobiet z wózkami wywoluje ogromny żal. Mam nadzieje, że
kiedyś to minie... Dawniej (zanim zaczęłam czytać forumowe historie)myślalam, że ból po
stracie dziecka trwa do momentu urodzenia kolejnego dziecka a potem jakos tak cichnie,
uspokaja sie, wycofuje. Taką mialam nadzieję. Jednak dziś widzę, że to są dwie odrębne
sprawy. Że szczęście towarzyszące narodzinom kolejnego dzidziusia jest "swoją
drogą" a ból po stracie trwa nadal. To takie przykre. Mialam nadzieje, że kiedyś się od
tego uwolnię, że będę pamiętała i kochala ale że to juz nie bedzie bolalo. Mam nadzieję,
że kiedy będę probowac drugi raz, to również na efekty nie trzeba będzie długo czekać.
Zazdroszczę Ci (ale tak bardzo pozytywnie), ze masz już za sobą ten caly ciążowy stres.
Przede mną jeszcze taka długa droga... Moja kochana BD oraz pozostale dzielne dziewczyny
(jeśli tu jesteście), czy znasz (znacie) jeszcze kogos kto po jednym obumarciu w drugiej
ciąży nie mial juz żadnych problemow? Jestem troche przerazona tym, ze zazwyczaj na
jednym razie sie nie kończy.
|
Ostatnio zmieniony 13-11-2005 23:15 przez wimabe |
Re: jestem tu nowa | |
|
kasia  
14-11-2005 10:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wieleciąz po pierwszym poronieniu
konczy sie pomyslnie. Wierze, że i Ty nie będziesz mieć problemów ani z zajściem w ciąże ani
z jej donoszeniem. Dużo dużo powodzenia! Kasia, mama dwoch niebianskich iskierek, ktore zgasly i jednego ziemskiego lobuziaka Kacperusia. Kocham Wasza cala trojke!
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
14-11-2005 15:27 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Droga Wimabe. Kochanie MUSISZ być
dobrej myśli.To było Twoje pierwsze i ostatnie poronienie i tak musisz być nastawiona, bo
inaczej się zadręczysz. U mnie ten ból jednak minął jak zaszłam w kolejną ciążę.
Oczywiście kocham to dzieciątko i często o nim myślę, ale serce już tak mocno nie ściska.
Wierzę, że u Ciebie będzie tak samo moja BD. Całuję mocno Magda Żałuję, że nie mogę
bardziej się rozpisać, bo mam Ci jeszcze wiele do powiedzenia(napisania), ale niestety muszę
kończyć:( Pa, pa
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
wimabe  
14-11-2005 15:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Dziękuję za wszystkie cieple slowa.
Dzisiaj jest mi szczegolnie źle. Mam taki zamęt w glowie.I nadzieja tez jakos zmalała.
Jakby co to moge podać swoj mail. Pozdrawiam serdecznie.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Magda  
15-11-2005 08:41 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wiem, że czasami przychodzą takie gorsze
dni, ale nie poddawaj się. Bądź silna moja Bratnia Duszyczko:) Przykro mi, że wczoraj już
nic nie mogłam Ci napisać. Myślę, że może nawet lepiej będzie jeżeli sobie
"pogadamy"przez maile. Jeśli tylko będzie chciała, to podaj swój adres. Myślę,
że dzisiaj masz lepsze samopoczucie?:)
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
july  
15-11-2005 15:51 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja poroniłam pierwszą ciążę w listopadzie
roku 2002 (5 tc), w drugą zaszłam w maju 2003 roku. W styczniu 2004 urodziłam córeczkę z tej
drugiej ciąży - niestety chorą. Ma wadę ortopedyczną i nie chodzi - jesteśmy po dwóch
operacjach. Pomimo takich problemów zdecydowaliśmy z mężem o tym, że chcemy dla córeczki
"towarzystwo" i na początku października 2005 zaszłam w ciążę. Niestety w sobotę,
tj. 12 listopada, zaczęłam krwawić. Ponieważ mieszkam w dośc małej miejscowości, nie mogłam
zrobić badań i sprawdzić co jest nie tak. Więc nie wiem, czy to co sie dzieje ze mną jest
wywołane jakimis bakteriami. W żadnej ciązy nie miałam przykrych dolegliwości typu mdłości -
przy czym w drugiej ciązy, tej zakończonej sukcesem brałam leki na podtrzymanie do 3
miesiąca. Z drugiej strony mam często drożdżaki w pochwie i leczę je - z różnym skutkiem
niestety. Może to one są tym problemem, który kończy ciąże bez powodu? Nie mam pojęcia.
Martwię się co dalej w temacie dzieci, bo ja chcę mieć jeszcze jedno - nie wyobrażam sobie
wychowywania jedynaczki (pochodze z rodziny wielodzietnej). Mam nadzieję, że za jakiś czas
znów spróbujemy. Na razie staram się zachowywac optymizm dla mojej Małej Kornelii, która
mnie teraz mocno potrzebuje.
|
|
Re: jestem tu nowa | |
|
Sylwia z Czeladzi  
16-11-2005 00:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witam Cię serdecznie, bardzo
Ci współczuję. Moja historia jest trochę podobna do Twojej. Ciąża przebiegała bez
komplikacji tylko ja miałam złe przeczucia. Potem mąż powiedział mi że on też się bał.
Pierwszy poród był ciężki, trwał 26 godzin, córeczka dostała tylko 4 punkty Apgar, była
zalana brudnymi wodami płodowymi, niedotleniona, po kilku godzinach trafiła na OIOM w
K-cach. Było ciężko, bałam się że ją stracimy ja taż długo dochodziłam do siebie, 14 dni w
szpitalu z dala od córci.Na szczęście jest zdrowa.Może dlatego bałam się drugiego porodu ale
podświadomość też szeptała swoje. Jasia urodziłam 09/05/05 w 24 tygodniu ciąży, żył tylko
1,5 godzinki. Trafiłam do szpitala z rozwarciem na 3 palce. Lekarz nie dawał szans na
utrzymanie ciąży. Leżałam z niedzieli na poniedziałek na septyku 12 godzin, całą noc się
modliłam, płakałam, łudziłam, nie chciałam w to uwierzyć.O 10,00 kazali mi iść na porodówkę,
było już pełne rozwarcie. Urodziłam siłami natury o 17,00. Od 10,00 co pół godziny
pielęgniarka mierzyła tętno dziecka, słuchałam jak bije Mu serduszko i wiedziałam, że nie
długo przestanie bić. To było okropne. Ja też Go nie przytuliłam, nie pocałowałam, nikt mi
nie powiedział że mogę. Bardzo mi z tym źle, chciałabym żeby chociaż raz mi się przyśnił i
we śnie wyściskałabym Go i wycałowała ale jak narazie moje marzenie się nie spełnia. Minęło
juz a może dopiero pół roku a ciągle boli, teraz chyba jeszcze bardziej bo minął pierwszy
szok. Mam śliczną, zdrową 2-letnią córeczkę Julię, Ona wie, że Jej braciszek jest w niebie.
Mówi mi że go widzi, że jest malutki i śliczny, jest przy tym taka radosna,że momentami
wierzę w to co mówi. Dwa dni temu byliśmy na placu zabaw, Julia siedziała na huśtawce i
powiedziała do mnie i do mojego męża: Chcę braciszka,chcę Jasia - miała taki smutny głosik,
myślałam że serce mi pęknie. Ja nie mogę mieć więcej dzieci, po urodzeniu Jasia dostałam
rozległego krwotoku, były problemy z urodzeniem łożyska a potem już na stole operacyjnym
okazało się że miałam wrośnięte łożysko w macicę. Podobno zdarza się raz na około 2000
przypadków. Dlaczego ja? Usunięto mi całą macicę. Wiem co czujesz jak patrzysz na swojego
starszego synka, czuje i myślę podobnie jak patrzę na Julię. Ja nie mam grobu Jasia, wtedy
mysleliśmy z mężem że tak będzie łatwiej, lepiej. Teraz mamy ogromne wyrzuty sumienia, że
nie pochowaliśmy Go, że został w szpitalu, nawet nie wiem co stało się z Jego ciałkiem, boję
się jechać do szpitala i spytać, zresztą nie wiem czy ktoś by mi udzielił odpowiedzi. Nie
umiem sobie poradzić z tym, że nie pożegnałam się z moim synuniem. Jaka ze mnie matka? Tak
nie wiele o Nim wiem. Miał maleńkie różowo-fioletowe ciałko, ważył 600 gram, cichutko
płakał, widziałam przez kilka sekund jego główkę i resztę ciałka, nie widziałam buźki.
Jeszcze przed wyjściem ze szpitala podarłam zdjęcia z usg, teraz żałuję że tak zrobiłam.
Jedyne co po nim to akt urodzenia i zgonu. Wiem że trzeba to wytrzymać i żyć dla córci ale
czasami jest mi tak bardzo źle. Pozdrawiam serdecznie Sylwia. Jeśli chcesz do mnie napisać
podaję adres: sylwiazimowicz@poczta.onet.pl lub GG 2005361 Sylwia
|
|
:: w górę ::
|