Obrazy... | |
|
mamawikusia  
24-05-2005 10:59 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
od pewnego czasu prześladują
mnie obrazy, które wychodza z głębi mojej pamięci.
podczas codziennych zajęć
nagle przychodzą, wciągaja mnie.
przychodzą z nagła i nie potrafię się przed
nimi bronić.
są tak realistyczne, czuje znowu jakbym była przy łóżeczku Wiktora
i patrzyła jak w cierpieniu odchodzi.
czuje znowu tę wszechogarniającą
bezsilność.
to tak boli, w środku czuje ja serce ściska mi ból- dosłownie czuje
fizyczny i psychiczny ból.
próbuje je odgonić a wtedy mam poczucie winy ze chce
Wicie wymazać z pamieci, choć sama wiem ze to nie tak.
tak bardzo chciałabym
pamiętac tylko Jego zadowolenie na Jego twarzyczce kiedy głośno Go całowałam albo dumną
minkę kiedy siedział tacie na kolanach.
nie potrafie jednak przywołac tych
obrazów albo są takie ulotne.
do mnie przychodzą tylko te złe obrazy i moje
serce klęka.
nie wiem jak mam się z nimi uporać.
są dni kiedy
wydaje mi sie że jakos sobie radze, nawet wydaje mi sie ze radze sobie całkiem dobrze( moze
az za) i wtedy jedna sekunda zmienia wszytko.
tak bardzo boję sie tych moich
zakamarków w pamięci.
mam wrażenie jakby moja rozpacz sączyła sie przeze mnie
jak przez dziurawy worek z piaskiem.
jak sobie z tym poradzić, jak sie nie
poddać?
target="_blank">http://www.sercedziecka.org.pl/06-2-5-wiktor.htm
/>
|
|
Re: Obrazy... | |
|
mharrison  
25-05-2005 11:07 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
W zasadzie nie próbowałam walczyć z
kliszą swojej pamięci. Poddałam się jej. Pozwoliłam na przesuwanie się jej kadrów. I tych
z dobrych czasów i tych z ostatnich dwóch dni. Bo i te i tamte stanowią część życia mojego
syna. Jego drogi. Mojej drogi. Dziś nawet nie muszę zamykać oczu, by je widzieć.
W
sypialni postawiłam duże zdjęcie roześmianego Alka. By pamiętać, że taki właśnie był. By
taki witał mnie każdego dnia. Na początku to było trudne. Ta roześmiana twarz niewspółmierna
z jego fizyczną nieobecnością. Teraz jest już lepiej. Przechodząc uśmiecham się do niego.
Kiedyś wystarczało jedno słowo, gest, obraz, jakieś skojarzenie, by ten z mozołem
budowany nowy świat, mniej przyjazny i odarty z poczucia bezpieczeństwa, chwiał się w
posadach, rozsypywał. A ja razem z nim.
Mnie pomogły rozmowy z Alkiem. Takie proste, o
wszystkim i o niczym. Także przy obieraniu ziemniaków.
Nie wiem czy całkowite wypieranie
złych obrazów jest dobrą metodą. Nie wiem, czy pozornie wyparte, nie wrócą ze zdwojoną siłą.
Myślę, że częsciowo można wpłynąć na wybiórczość swojej pamięci, a częściowo ją oswoić. I
spojrzeć na te obrazy z drugiej strony. I wtedy dany obraz nie będzie już tylko bolesnym
obrazem np. martwego dziecka, lecz dniem, w którym widziałam mojego syna. Co prawda po raz
ostatni. I czasami nawet chciałabym do tego powrócić. I jeszcze raz go zobaczyć. Bo oprócz
pożeganiania, to było też spotkanie.
Mam nadzieję, że Twoja rozpacz sącząca się jak
piasek z dziurawego worka, ustapi nieśmiale sączącej się radości. Kiedyś myślałam, że to
niemożliwe. Dziś sama tego doświadczam.
Pozdrawiam serdecznie
|
|
Re: Obrazy... | |
|
zorka  
25-05-2005 19:39 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Mi pozostaje tylko podpisać się pod
Harisonką...
Druga strona obrazu - to najlepsza strona...
|
|
:: w górę ::
|