dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ARCHIWUM
Nie jesteś zalogowany!       

Kalejdoskop retrospekcji
mharrison  
26-04-2005 12:05
[     ]
     


style="MARGIN: 0cm 0cm 0pt">
size="3">Nasz wspólne życie – barwna mozaika. Kalejdoskop

zdarzeń.


lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">Kadry,

klisze. Czasem przesuwają się jak w filmie, raz wolniej, raz

szybciej.


lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">



style="mso-ansi-language: PL">Warszawa,

lotnisko, już dobrze po północy.


style="MARGIN: 0cm 0cm 0pt">
size="3">Wracam po dwutygodniowej nieobecności. Samolot ląduje.

Ma na mnie czekać mąż i zabrać do domu. Obok niego widzę blond czuprynę trochę zaspanego

Alka.


lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">„Mamo, nie mogłem nie przyjechać. Przecież jesteś moją mamą i tyle się nie

widzieliśmy”.

 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
zorka  
26-04-2005 13:23
[     ]
     

Łzy stoją kamieniem w

gardle...

 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
aniao3  
26-04-2005 19:45
[     ]
     

a ludzie patrza na nas i

mysla: szybko sie pozbierala.
zerkaja ukradkiem: nie placze, pewnie zapomniala.
i tak

bardzo sie myla... 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
mharrison  
26-05-2005 10:50
[     ]
     

Laurka sprzed dwóch

lat.

Dziękuję Ci Mamo za to, że mnie urodziłaś i wychowałaś. 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
malomi  
26-05-2005 19:57
[     ]
     

Trudny dzień...
Nie

wytrzymałam. Oczyściłam się łzami. Chyba nie pomogło:-(
Lepsza byłaby flaszka wina, ale

przecież nie mogę tego zrobić mojemu synkowi, który dzisiaj tak pięknie się do mnie

uśmiechał. A ja widziałam w tym uśmiechu dwa, tak bardzo do siebie podobne. 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
Jola  
30-05-2005 08:35
[     ]
     

Wróciły wspomnienia, nie ma

rączek trzymajacych niebieskich chabrów...............
Były zyczenia od Tomka w imieniu

Sylwuni i kopniaki maluszka.
Były łzy............ 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
malomi  
05-12-2005 22:05
[     ]
     
sala szpitalna, korytarz, ten

sam co rok i dwa miesiące temu.
Ta sama sala szpitalna, na szczęście nie to samo

łózko.

Jak w marcu rodziłam swojego drugiego syna, to leżąc w szpitalu codziennie

rano chwytałam się za brzuch, bo nie wirzyłam że on nadal tam jest.
Bo jak to możliwe że

jego brat na tej samej sali umierał... 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
basiamamalaury  
07-12-2005 14:06
[     ]
     
Laura stojąca

w łazience przedszkolnej. Pani myje Jej rączki umazane obiadkiem, a Malutka obraca swoją

załzawioną, stęsknioną buźkę i powtarza "mama, mama, mama..." Nareszcie przyszłaś

mamo... 

Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)

Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)

Re: Kalejdoskop retrospekcji
zorka  
21-05-2006 08:57
[     ]
     
OIOM - jedyne miejsce, gdzie

"miałam córkę".
Głaszczę jej dłoń. Ona delikatnie zaciska swoją mikrą piąstkę

na moim palcu.
Czuję, że ona JEST, wbrew wszystkiemu, co mówią lekarze. 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
edi7  
21-05-2006 10:46
[     ]
     
Rok temu radość.Wychodzimy niebawem

do kina na Gwiezdne Wojny-Zemsta Sithów.Na filmie Jacek umiera,a ja o tym nie wiem.Czuję,że

cos jest nie tak,ale myslę,że to tylko hałas i Jacek sie boi.Potem ostatni obiad w

knajpce,ostatnie zakupy,wieczorne golenie łona.Noc.Nad ranem kot siedzi mi na brzuchu i tak

dziwnie na mnie patrzy.Od 8 rano biegam co chwilę do toalety,myslę,że to stres,a to tylko

nerki więcej filtrują bo w organiźmie coś się wydarzyło.Szpital.Mąż mnie zostawia,ma

przyjechać po południu.Słowa:"brak tetna płodu" i "proszę mi Go wyciąć bo

sama nie urodzę".Telefon do męża,mamy.Rozpacz.Sms od koleżanki,że mam sie trzymać a ja

już wiem,że zaraz Go wyciągną i Go nie będzie...
Rok życia z Nim i bez Niego.Najgorszy

rok. 
edyta

Re: Kalejdoskop retrospekcji
aneta 429  
21-05-2006 19:54
[     ]
     
Doskonale pamietam

ostatni dzien z kingą.Byl pochmurny dzien, a ja szykowalam sie na ostatnia wizyte do

lekarza(bo to byl czas porodu).Podswiadomie chcialam slicznie wygladac,wiec dlugo sie

szykowalam,wrecz celebrowalam kazda minute.Juz dzis wiem dlaczego...Dostalam skierowanie do

szpitala,ale zanim mialam pojsc pani doktor zrobila mi usg.Schwycila mnie za reke i

pwiedziala, ze moja coreczka zyje,ale jej wzrok byl jednak taki przerazliwy.Natychmiast

kazala mi pojsc do szpitala.W szpitalu po zrobieniu usg uslyszalam:"prosze jej podac

najwieksza dawke relanium"...I juz wtedy wiedzialam ze to koniec...Dzwoniąc po meza do

pracy nie to chcialam powiedziec(przeciez ja juz mialam przygotowane zdanie:Kochanie mam

skurcze-zaczelo sie",niestety nie dane mi bylo to powiedziec,a tak bardzo pragnelam.

Rodzilam z mezem kinge silami natury 32 godziny,ale juz po nie uslyszalam jej placzu i to

boli najbardziej...Stalo sie to 30.03.2006.Po raz drugi stracilismy nasze dzieci.Na ulicy do

tej pory pytaja mnie znajomi jak wychowuje sie malenstwo,a ja nie potrafe powiedziec, ze ona

jest juz tam u Pana Boga.Kochamy Cie Kiniu i tak bardzo tęsknimy za Tobą Promyczku. Mleko

nadal plynie ale nie ma dla kogo... 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
aneta 429  
21-05-2006 19:54
[     ]
     
 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
Marlen  
22-05-2006 14:50
[     ]
     
18 IV 2006r-rano,siedzę w

wannie.Jaś mnie kopie,widzę jak jego piętkę przez brzuch.
Noc- budzę się z jakimś

strasznym przeczuciem,Jaś się nie rusza.Budzę męża- wmawiamy sobie,że śpi.
19 IV- rano

Jaś się nie rusza,już wiem,że stało się coś złego,próbuję się modlić:Boże nie rób mi

tego!
W pokoju stoi łóżeczko, dla Niego.
Szpital-diagnoza: brak tętna...
20 IV-

rodzę Jasia,mąż jest przy mnie,boję się spojrzeć na moje dziecko.Odwracam głowę,zerkam:widzę

ciałko okręcone pępowiną i bok główki z ciemnymi włoskami.
25 IV- pogrzeb.Chcę zobaczyć

Jasia.Śpi w białej trumience w niebieskim ubranku,które kupiła dla Niego moja siostra. 
mama Jasia(*+ 20.04.06), Julci(*26.05.07)i Adasia (*23.09.10)

Re: Kalejdoskop retrospekcji
sasha  
29-07-2006 01:03
[     ]
     
Staram sie zasnac ale sen nie

przychodzi.. za to jak bumerang powracaja wwspomnienia...widok mojego dziecka na monitorze

usg...radosc...plany...jej pierwsze ruchy przypominajace "motylki"...i

najmocniejszy dotychczas kopniak gdy tata polozyl reke na brzuchu, jak sie pozniej okazalo

ostatni kopniak...czy to bylo pozegnanie? 

Ania

mama Aniołka Dominisi (+29.03.2006) i Emilki (*27.08.2007)
http://www.nekropolia.pl/karta.php?id=955

Re: Kalejdoskop retrospekcji
Anka  
29-07-2006 13:42
[     ]
     
Pamietam wiele. Pamietam noc na

przelomie 3/4 miesiaca ciazy gdy sie przebudzilam dotknelam za brzuch i ogarnal mnie lek,

brzuch byl tak jakby wiekszy ale to przeciez normalne ze rosnie, tlumaczylam sobie, ale od

tego czasu nie moglam juz doczekac wizyty u lekarza. Jak sie okazalo to wtedy zaczely sie

problemy - wielowodzie u wiekszego blizniaka, nie umiejac tego nazwac czulam to. Pamietam

porod, nie widzialam synkow bo sie balam, myslalam ze tak bedzie lepiej, ale przez moment

mignely mi raczki i nozki Piotrusia na rekach poloznej - wracam do niej, pielegnuje ja,

chwila ktora bedzie trwac wiecznie. rano jak sie obudzilam pierwsza mysl "Piotr, Pawel,

gdzie jestescie, dlaczego mnie zostawiliscie??"
Tak tesknie, tak pusto bez Was, w

naszym domu nigdy nie bedzie slychac tupotu Waszych nozek, smiechu, placzu, nie kupimy Wam

kolejki, nigdy nic nie zbroicie. Tesknie 
Anka

Re: Kalejdoskop retrospekcji
Patrycja  
01-08-2006 00:23
[     ]
     
pamiętam..bylam w 7 mc

jechałam do lekarza bo chciałam wyjechac na urlop.Osluchał,obadał i kazal sie zglosic do

szpitala na badania...takie zwykle...nic sie nie dzieje...a w moich oczach strach.Na drugi

dzie USG i dziwne miny lekarzy,szepty a potem wreczyli mi kartke z adresem IMP w Łodzi i

informacja-wada serca i wodogłowie-.Potem godziny podrozy i wielki szpitalny gmach,droga

aparatura i ja na łozku,obok lekarka która przed nazwiskiem miala wszystkie

mgr,dr,specj,itp..To były Walentynki w radiu za mną cichutko leciał Bajm i"Dwa serca

Dwa smutki" a potem beznamietne stwiedzenie pani"doktor"-to chlopiec nie ma

szans,gdzie pani chce rodzic tu czy we wrocławiu? i jescze zniecierpliwoine -czemu ryczysz

dziewczyno?!A mi właśnie pękło serce...Potem Wrocław,moj lekarz,rodzice i tlumaczenie ze

jest zagrozenie mojego życia,że musze rodzić juz w 7 mc!!Pamietam jak ich błagałam jak

mowiłam że się mylą że te ich sprzęty i aparatury nie działają dobrze,że ja nie chcę!!że moj

syn się urodzi i będzie zdrowy i będzie ŻYŁ1!!Potem 36 godz.bolu a SERCE BOLALO BARDZIEJ NIŻ

RESZTA..i moja walka z polozną że chcę zobaczyc moje dziecko i choć nasłuchiwałam nie

plakał,nie kwilił,nie słychać było nic poza tykaniem cholernego zegara...Potem nie pamietam

wiele,tylko ścianę szpitalnej sali i 4 bezsenne noce,mimo środków,zastrzykow i mojej chęci

zaśnięcia juz na zawsze..Dopiero w domu,przytulona do mojej wtedy 11-letniej siostry

plakalam długo,wiele godzin aż przyszedł sen..który na marna chwile ukoil moj bol.Teraz po 5

latach 10 mc temu kiedy juz uwierzyłam w milośc innego czlowieka,kiedy zamiast strachu była

chęć posiadania dziecka znow w tym samym szpialu,na tej samej leżance,przy tym samym USG,ten

sam lekarz popatrzył mi w oczy i powiedział-bardzo mi przykro,jest 12 tydz,ciąży ale serce

Twojego dziecka nie bije...I wtedy wróciło wszystko,ze zdwojoną sila-to wtedy to teraz...I

tylko moj placz bylo slychac wszędzie bo mąż moj nie musiał o nic pytac kiedy wyszłam z

pokoju...5 lat od wtedy...10 mc od drugiego razu..a we mnie to wszystko jakby to było

dziś,te same lzy, ich smak ten sam,ból,przerażenie,niedowierzenie...TĘSKNOTA za moimi

dziecmi...MAM TO WCIĄZ PRZED OCZAMI I W SERCU...i WCIĄZ CZASEM NIE WIERZE ALE TO NIE JEST

ZŁY SEN...NIESTETY 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
beatab  
01-08-2006 14:05
[     ]
     
...17.07.2002 r. 6-ty miesiąc

ciąży- kolejna wizyta kontrolna- normalnie się czułam, chodziłam do pracy -niczego nie

podejrzewałam a tu lekarz mówi mi, że mam już duże rozwarcie, że mam zaraz zgłosić sie do

szpitala i może da sie jeszcze założyć szew na szyjke...panika, płacz-nie chciałam rodzić

tak wcześnie, takie maleństwo nie ma szans. Mimo założonego szwa i leżenia w szpitalu

Łukaszek urodził sie 21.08.2002 w 29 t.c...
Potem kolejne dni tak podobne do siebie -

pociąg do Katowic, spotkania z naszym dzieckiem i wypatrywanie w oczach lekarzy zapewnienia,

że on z tego wyjdzie.
33 doba - pierwszy raz lekarz miał dla nas slowa nadziei-

posocznica ustąpiła, ale poczyniła duże spustoszenie w maleńkim organizmie więc teraz trzeba

leczyć jej skutki. W tym dniu nasze Słoneczko było takie ożywione, myślałam że naprawde z

tego wychodzi, patrzył na mnie swoimi czarnymi oczkami tak rozumnie i złapał mnie swoją

maleńką obolałą rączką mocno za palec...
34 doba - przyjechaliśmy jak codzien do szpitala

a na przywitanie lekarz mówi nam, że w nocy chcieli po nas dzwonić-bo serduszko naszego

maleństwa przestało pracować,ale reanimacja pomogła. Tego dnia bałam się wracać do

domu...bałam sie zostawić go tam samego...
35 doba... Łukaszek sie poddał, nie chciał

dalej walczyć... odszedł... 
Beata

Re: Kalejdoskop retrospekcji
kasia19812  
01-08-2006 20:32
[     ]
     
10 kwiecień 2006

roku, poniedziałek, kontrolne usg w 22tc, idąc tam byłam pełna radości że dowiem sie być

może czy noszę synka czy córeczkę, pare minut po 9 badanie usg po twarzy lekarza widze że

coś jest nie tak diagnoza małowodzie gdzie przyczyny sa dwie chore nerki synka bądz pęknięty

pęchcerz płodowy. Skierowanie do innych spechalistów w celu diagnozy, kolejne kilka dni

badań, chodzenie od lekarza do lekarza i co rusz słysze synek jest chory nie ma szans na

przeżycie inni zaś mówią synek jest zdrowy...w końcu zabieg amnioinfuzji a po nim zakażenie

wewnatrzmaciczne i wywoływanie porodu, Igorek urodzil sie 24 tc 18.04.2006 o 21:35, nie

widziałam synka no moze katem oka, jedynie mój partner spojrzał na Igorka ja leżac

podniosłam glowe ale niestety partner mi ją przytrzymał żebym nie widziała...to okropne w

głowie mam słowa położnej jak sie urodził Igorek - "urodziło sie martwe". Dziś mam

żal że nie widziałam synka, że go nie przytuliłam, że nie pomyślałam o tym wszystkim. Sekcja

pokazała że synek miał policystyczne nerki i że nie miał szans na przeżycie poza moim

organizmem,tak bardzo tęsknie za moim Skarbem....
Kasia 
Kasia mama Igorka Aniołka

http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm

Re: Kalejdoskop retrospekcji
AsiaS  
02-08-2006 08:32
[     ]
     
Kasiu rozumię co czujesz. Ja

miałam podobną diagnozę. powiedziano mi w 16 tyg. że mam małowodzie i że dziecko nie ma

szans. Proponowano aby przeprowadzić amnioinfuzję. Na początku nie chciałam, bo wiedziałam

że może dojść do zakarzenia, ale po rozmowie z dziewczyną która zdecydowała się na ten

zabieg i pomogła swojemu dziecku - zgodziłam się. Amnioinfuzję miałam robioną w Rudzie Sl.

na szczęście się udało, nie doszło do zakarzenia ale po dodaniu wód dowiedziałam się jeszcze

innych wad dzidzusia. Dyskretnie proponowano w szpitalu abym zakończyła ciąże, bo nie ma

szans - ale ja wierzyłam do końca że będzie dobrze, nie pozwoliłam aby moje dzieciątko

cierpiało. Liczyłam się z tym, że po urodzeniu odejdzie ode mnie, ale miałam ją pod swoim

sercem 9 miesiecy, zrobiłam wszystko co mogłam, niestety Malwinka żyła tylko 17 godz, a może

aż 17 godz bo lekarze ciągle mówili, że umrze jeszcze w moim brzuszku albo zaraz po

urodzeniu.
Ja miałam tyle szczęścia że widziałam i tuliłam moją kruszynkę. I tego nie

zapomnę do końca życia. Kasiu nie miej do siebie żalu, zrobiłaś wszystko co mogłaś, to nie

twoja wina że doszło do zakarzenia, ty chciałaś dobrze. Pamiętaj twój Aniołek cię widzi -

bądż dzielna - bo jemu będzie smutno. I wierz w to, że kiedyś się zobaczycie.
Trzymaj się

cieplutko 
JoannaS

Re: Kalejdoskop retrospekcji
kasia19812  
02-08-2006 20:57
[     ]
     
widzisz mnie nikt nie

poinformoała o tym że zabieg amnioinfuzji wiąże sie z zakażeniem nawet jak już doszlo do

tego to lekarze nie powiedzieli mi wprost że wdało mi się zakażenie widziałam tylko ich

przerażone miny i gdzieś tam usłyszałam że mam zakażenie i że leca juz ropne wody płodowe,

usłyszałam też że jesteli nie urodze normalnie to bedzie cc które może skonczyc sie

wycięciem macicy bo nie będa mogli zahamowac krawienia. Nie wiem czy zgodziłabym sie wtedy

na amnioinfuzje ogólnie jej nie chciałam ale jakoś lekarz mi powiedzial że to konieczne i

jesego słowa były takie " teraz zabawki odkładamy jesteśmy dużą dziewczynka" czy

coś takiego dajcie spokój wtedy ja byłam tak przerazona 
Kasia mama Igorka Aniołka

http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm

Re: Kalejdoskop retrospekcji
kasia19812  
02-08-2006 21:00
[     ]
     
jeszcze jedno widząc

to wadach o tym że dziecko nie przezyje albo i umrze w brzuszku chcieliśmy indukowac poród,

wdało sie zakażenie wiec to lekazre o tym zadecydowali, dziś po tym wszystkim nie wiem jak

bym zrobiła chyba chciałabym donosic ciążę do końca chciałabym aby mój skarb był że mna jak

najdłużej chciałabym sie z nim pożegnać, przytulic go i pocałować, oddałabym wszystko żeby

spędzic z nim jeszcze choć jedna chwilkę, minutke, sekundę 
Kasia mama Igorka Aniołka

http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm

Re: Kalejdoskop retrospekcji
agnieszkaP  
02-08-2006 22:32
[     ]
     
dotykalam ja...powoli

i niezgrabnie wlozylam reke pod kocyk w ktory byla zawinieta. taka mieciutka, tak

niesamowicie cudowna byla jej skora w dotyku...najpierw sie przestraszylam i

pomyslalam"boze, co ja robie.przeciez moge ja skrzywdzic", ale potem zaciskalam

lekko dlonie na jej maciupkich raczkach i nozkach, gladzilam po twarzytce...tak bardzo

chcialam na nia spojrzec, ale wtedy naprawde wierzylam, ze to mnie zabije, ze juz widoku jej

nie zniosem, juz niczego wiecej nie wytrzymam...bylo mi tak dobrze kiedy ja dotykalam, kiedy

przytulalam owinieta w kocyku, kiedy plakalam sciskajac ja za bardzo...bylam prawie

szczesliwa...prawie zapomnialam, ze trzymam w rekach martwe dzieco, bo najwazniejsze bylo co

innego, ze oto mam na rekach MOJE dzieciatko...ze mam ja w ramionach...ze mam przy sobie

moja ukochana coreczke...
a teraz mi tak zle... 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
Anka  
03-08-2006 08:45
[     ]
     
Agnieszko, tak Tobie

zazdroszcze, i Wam wszystkim ktore widzialyscie lub przytulalyscie swoje dzieci. Ja balam

sie kontaktu z moimi synkami, ze nie wytrzymam, ze lepiej sie nie przywiazywac, nikt mnie do

tego nie naklanial i przegapilam te chwile, jak dojrzalam bylo juz za pozno. Dzis wiele bym

dala zeby przytulic chociazby nawet ich martwe cialka. Ale mysle ze oni wiedza ze sercem w

kazdej chwili bylam przy nich...i teraz tez jestem...
Dzis 4 miesiace jak odeszli moj

Piotr(**) i Pawel(**)
Za 3 tygodnie mial byc porod 
Anka
Ostatnio zmieniony 03-08-2006 09:08 przez Nana

Re: Kalejdoskop retrospekcji
makarka  
03-08-2006 09:38
[     ]
     
mam w pamieci usg 3d z 22 tc,

mały sie na nim krecil, wpychal piastke do buzki, zajadal sie wodami plodowymi;

podgladalismy go przez 20 minut;

kolejny raz jak go tak wyraznie zobaczylam byl

martwy, urodzil sie siny, uduszony, oplątany pępowina na calym malutkim cialku; urodzil sie

na wielkiej chlodnej sali. nie zaplakal nigdy, nie moglam spojrzec w jego oczka, nigdy sie

do mnie nie usmiechnie.

potem pamietam jasna, sosnowa trumienke; byla bardzo mala ,

stała na srodku kaplicy a ja siedzialam na podlodze obok niej i nie chcialam wypuscic z

rak.
tak go kocham! 


Re: Kalejdoskop retrospekcji
mama Elizy  
03-08-2006 11:08
[     ]
     
Ja niestety też nie

widziałam mojej Elizy tylko ułamek sekundy jak ją zabierali. Będę tego żałowała do końca

życia. Że jej nie przytuliłam choć jeden raz nie dotknełam, nie pocałowałam. NIgdy mi się

nieśniła a chyba bym ja poznała. Przecież to moja córeczka. Od kilku dni zastanawiam się jak

to będzie gdy ja do niej dołącze kiedyś nie wiem za 10, 20, czy 40 lat. Jak to będzie czy

ona wtedy będzie nadal moją malutką ledwo narodzoną córeczką czy juz będzie dorosłą

kobietą????Czy może dopiero wtedy będę mogła się nią opiekować i kochać tak jak by była na

ziemi tuż po urodzeniu??? Może nadrobimy stracony czas??Nie wiem naprawdę nie wiem jak to

będzie .Sylwia 
mama Elizy

Re: Kalejdoskop retrospekcji
joanna  
03-08-2006 16:08
[     ]
     
Czasem kiedy boli tak nie do

zniesienia gubię poczucie rzeczywistości i myślę czy ten koszmar który się zdarzył zdarzył

sie naprawdę czy tylko ktośmi go opowiedział.Nadal mam wrazenie że jeszcze wszystko przed

nami,że jestem w ciąży i czekam tylko że ktoś sobie zakpił,nie ma Julki nie ma szcęścia jest

tylko złudzenie i krok od obędu.Boże, a miało być tak normalnie.Bóle, przewiezienie do

szpitala i czekanie, nie wiem na co!Jeszcze nie, to jeszcze nie teraz "urodzimy

jutro''-słowa lekarki której nikt nie dał prawa do decydowaniu o życiu i

śmierci,15godzin cierpienia czekania na najgorsze chwile w moim życiu.Wieczór obchód

położnej, która zatrzymuje mnie w drodze do łazienki,osłuchuje brzuch,słucha tak jakby była

głucha-długo i w skupieniu.Zamieszanie,spadek tEtna dziecka,tony słabe i wolne.KTG, jeden

lekarz,drugi wszystkie połozne,decyzja o cc w pospiechu, bez przygotowań,dziewczyna z mojej

sali dzwoni do mojego męża, i słowa położnej nie "płacz zaraz będziesz miec

dziecko."Długi korytarz na blok,słychać stukot drewniaków i zegar prawie

21,zamieszanie,sala zielona wstrętne anestezjolog i miła pielęgniarka.Znieczulenie skalpel i

moje dziecko milczące z sinymi nóżkami,reanimowane dwukrotnie.Strzępki

słów:"szybko...intubuj...niech to szlak "i ja w środku z tysiącem myśli,nie mogę

się ruszyć a oni mi nie chcą powiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka ,nikt mnie nie

słucha więc wrzeszcze, zastrzyk i modlitwa.Modlę się długo i tak mocno jak nigdy w

zyciu,prosze o życie dla mojego dziecka.Zabieraja ja na oiom do szpitala wojewódzkiego

zostaję sama,jestem zdana na łaskę innych nie mogę się ruszyć,rano przywożą na salę

dziewczynę po cc,pyta się mnie czy miałam planowane cc bo ona tak - mi się chce wrzeszczeć

żę tak,że miałam plan zyć normalnie,urodzić dziecko i być szczęśliwą.Zastrzyk,spię chcę spać

i nic nie wiedzieć. W południe wybudzaja mnie i przewożą na oddział ginekologiczny- wtedy

wszysko rozumię -moje dziecko nie żyje,mie zaliczają mnie do grona mam które szczęśliwe leżą

ze swoimi dziećmi.Jestem sama bez mojego skarbu,moje życie, przyszłość znika z powierzchni

ziemi.Moje marzenia i szczęście zakopują w małej białej trumience.To tam w zacienionym

kawałku cmentarza leży to co w moim życiu najważniejsze...A najgorsze jest to że tak

naprawdę życie musi toczyć się dalej a ja chcę zatrzymać czas wtedy kiedy byłyśmy razem i

niestety tego nie potrafię..... 
joanna mama anielskiej Juleńki 21-22.10.05(*) i Igorka 24.07.07 i małego Bartoszka 07.09.2010

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora