Kalejdoskop retrospekcji | |
|
mharrison  
26-04-2005 12:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
style="MARGIN: 0cm 0cm 0pt"> size="3">Nasz wspólne życie – barwna mozaika. Kalejdoskop
zdarzeń.
lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">Kadry,
klisze. Czasem przesuwają się jak w filmie, raz wolniej, raz
szybciej.
lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">
style="mso-ansi-language: PL">Warszawa,
lotnisko, już dobrze po północy.
style="MARGIN: 0cm 0cm 0pt"> size="3">Wracam po dwutygodniowej nieobecności. Samolot ląduje.
Ma na mnie czekać mąż i zabrać do domu. Obok niego widzę blond czuprynę trochę zaspanego
Alka.
lang="PL" style="mso-ansi-language: PL">„Mamo, nie mogłem nie przyjechać. Przecież jesteś moją mamą i tyle się nie
widzieliśmy”.
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
aniao3  
26-04-2005 19:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
a ludzie patrza na nas i
mysla: szybko sie pozbierala. zerkaja ukradkiem: nie placze, pewnie zapomniala. i tak
bardzo sie myla...
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
mharrison  
26-05-2005 10:50 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Laurka sprzed dwóch
lat.
Dziękuję Ci Mamo za to, że mnie urodziłaś i wychowałaś.
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
malomi  
26-05-2005 19:57 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Trudny dzień... Nie
wytrzymałam. Oczyściłam się łzami. Chyba nie pomogło:-( Lepsza byłaby flaszka wina, ale
przecież nie mogę tego zrobić mojemu synkowi, który dzisiaj tak pięknie się do mnie
uśmiechał. A ja widziałam w tym uśmiechu dwa, tak bardzo do siebie podobne.
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
Jola  
30-05-2005 08:35 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wróciły wspomnienia, nie ma
rączek trzymajacych niebieskich chabrów............... Były zyczenia od Tomka w imieniu
Sylwuni i kopniaki maluszka. Były łzy............
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
malomi  
05-12-2005 22:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
sala szpitalna, korytarz, ten
sam co rok i dwa miesiące temu. Ta sama sala szpitalna, na szczęście nie to samo
łózko.
Jak w marcu rodziłam swojego drugiego syna, to leżąc w szpitalu codziennie
rano chwytałam się za brzuch, bo nie wirzyłam że on nadal tam jest. Bo jak to możliwe że
jego brat na tej samej sali umierał...
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
basiamamalaury  
07-12-2005 14:06 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Laura stojąca
w łazience przedszkolnej. Pani myje Jej rączki umazane obiadkiem, a Malutka obraca swoją
załzawioną, stęsknioną buźkę i powtarza "mama, mama, mama..." Nareszcie przyszłaś
mamo...
Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)
Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
zorka  
21-05-2006 08:57 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
OIOM - jedyne miejsce, gdzie
"miałam córkę". Głaszczę jej dłoń. Ona delikatnie zaciska swoją mikrą piąstkę
na moim palcu. Czuję, że ona JEST, wbrew wszystkiemu, co mówią lekarze.
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
edi7  
21-05-2006 10:46 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Rok temu radość.Wychodzimy niebawem
do kina na Gwiezdne Wojny-Zemsta Sithów.Na filmie Jacek umiera,a ja o tym nie wiem.Czuję,że
cos jest nie tak,ale myslę,że to tylko hałas i Jacek sie boi.Potem ostatni obiad w
knajpce,ostatnie zakupy,wieczorne golenie łona.Noc.Nad ranem kot siedzi mi na brzuchu i tak
dziwnie na mnie patrzy.Od 8 rano biegam co chwilę do toalety,myslę,że to stres,a to tylko
nerki więcej filtrują bo w organiźmie coś się wydarzyło.Szpital.Mąż mnie zostawia,ma
przyjechać po południu.Słowa:"brak tetna płodu" i "proszę mi Go wyciąć bo
sama nie urodzę".Telefon do męża,mamy.Rozpacz.Sms od koleżanki,że mam sie trzymać a ja
już wiem,że zaraz Go wyciągną i Go nie będzie... Rok życia z Nim i bez Niego.Najgorszy
rok. edyta
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
aneta 429  
21-05-2006 19:54 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Doskonale pamietam
ostatni dzien z kingą.Byl pochmurny dzien, a ja szykowalam sie na ostatnia wizyte do
lekarza(bo to byl czas porodu).Podswiadomie chcialam slicznie wygladac,wiec dlugo sie
szykowalam,wrecz celebrowalam kazda minute.Juz dzis wiem dlaczego...Dostalam skierowanie do
szpitala,ale zanim mialam pojsc pani doktor zrobila mi usg.Schwycila mnie za reke i
pwiedziala, ze moja coreczka zyje,ale jej wzrok byl jednak taki przerazliwy.Natychmiast
kazala mi pojsc do szpitala.W szpitalu po zrobieniu usg uslyszalam:"prosze jej podac
najwieksza dawke relanium"...I juz wtedy wiedzialam ze to koniec...Dzwoniąc po meza do
pracy nie to chcialam powiedziec(przeciez ja juz mialam przygotowane zdanie:Kochanie mam
skurcze-zaczelo sie",niestety nie dane mi bylo to powiedziec,a tak bardzo pragnelam.
Rodzilam z mezem kinge silami natury 32 godziny,ale juz po nie uslyszalam jej placzu i to
boli najbardziej...Stalo sie to 30.03.2006.Po raz drugi stracilismy nasze dzieci.Na ulicy do
tej pory pytaja mnie znajomi jak wychowuje sie malenstwo,a ja nie potrafe powiedziec, ze ona
jest juz tam u Pana Boga.Kochamy Cie Kiniu i tak bardzo tęsknimy za Tobą Promyczku. Mleko
nadal plynie ale nie ma dla kogo...
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
Marlen  
22-05-2006 14:50 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
18 IV 2006r-rano,siedzę w
wannie.Jaś mnie kopie,widzę jak jego piętkę przez brzuch. Noc- budzę się z jakimś
strasznym przeczuciem,Jaś się nie rusza.Budzę męża- wmawiamy sobie,że śpi. 19 IV- rano
Jaś się nie rusza,już wiem,że stało się coś złego,próbuję się modlić:Boże nie rób mi
tego! W pokoju stoi łóżeczko, dla Niego. Szpital-diagnoza: brak tętna... 20 IV-
rodzę Jasia,mąż jest przy mnie,boję się spojrzeć na moje dziecko.Odwracam głowę,zerkam:widzę
ciałko okręcone pępowiną i bok główki z ciemnymi włoskami. 25 IV- pogrzeb.Chcę zobaczyć
Jasia.Śpi w białej trumience w niebieskim ubranku,które kupiła dla Niego moja siostra. mama Jasia(*+ 20.04.06), Julci(*26.05.07)i Adasia (*23.09.10)
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
sasha  
29-07-2006 01:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Staram sie zasnac ale sen nie
przychodzi.. za to jak bumerang powracaja wwspomnienia...widok mojego dziecka na monitorze
usg...radosc...plany...jej pierwsze ruchy przypominajace "motylki"...i
najmocniejszy dotychczas kopniak gdy tata polozyl reke na brzuchu, jak sie pozniej okazalo
ostatni kopniak...czy to bylo pozegnanie?
Ania
mama Aniołka Dominisi (+29.03.2006) i Emilki (*27.08.2007) http://www.nekropolia.pl/karta.php?id=955
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
Anka  
29-07-2006 13:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Pamietam wiele. Pamietam noc na
przelomie 3/4 miesiaca ciazy gdy sie przebudzilam dotknelam za brzuch i ogarnal mnie lek,
brzuch byl tak jakby wiekszy ale to przeciez normalne ze rosnie, tlumaczylam sobie, ale od
tego czasu nie moglam juz doczekac wizyty u lekarza. Jak sie okazalo to wtedy zaczely sie
problemy - wielowodzie u wiekszego blizniaka, nie umiejac tego nazwac czulam to. Pamietam
porod, nie widzialam synkow bo sie balam, myslalam ze tak bedzie lepiej, ale przez moment
mignely mi raczki i nozki Piotrusia na rekach poloznej - wracam do niej, pielegnuje ja,
chwila ktora bedzie trwac wiecznie. rano jak sie obudzilam pierwsza mysl "Piotr, Pawel,
gdzie jestescie, dlaczego mnie zostawiliscie??" Tak tesknie, tak pusto bez Was, w
naszym domu nigdy nie bedzie slychac tupotu Waszych nozek, smiechu, placzu, nie kupimy Wam
kolejki, nigdy nic nie zbroicie. Tesknie Anka
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
Patrycja  
01-08-2006 00:23 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
pamiętam..bylam w 7 mc
jechałam do lekarza bo chciałam wyjechac na urlop.Osluchał,obadał i kazal sie zglosic do
szpitala na badania...takie zwykle...nic sie nie dzieje...a w moich oczach strach.Na drugi
dzie USG i dziwne miny lekarzy,szepty a potem wreczyli mi kartke z adresem IMP w Łodzi i
informacja-wada serca i wodogłowie-.Potem godziny podrozy i wielki szpitalny gmach,droga
aparatura i ja na łozku,obok lekarka która przed nazwiskiem miala wszystkie
mgr,dr,specj,itp..To były Walentynki w radiu za mną cichutko leciał Bajm i"Dwa serca
Dwa smutki" a potem beznamietne stwiedzenie pani"doktor"-to chlopiec nie ma
szans,gdzie pani chce rodzic tu czy we wrocławiu? i jescze zniecierpliwoine -czemu ryczysz
dziewczyno?!A mi właśnie pękło serce...Potem Wrocław,moj lekarz,rodzice i tlumaczenie ze
jest zagrozenie mojego życia,że musze rodzić juz w 7 mc!!Pamietam jak ich błagałam jak
mowiłam że się mylą że te ich sprzęty i aparatury nie działają dobrze,że ja nie chcę!!że moj
syn się urodzi i będzie zdrowy i będzie ŻYŁ1!!Potem 36 godz.bolu a SERCE BOLALO BARDZIEJ NIŻ
RESZTA..i moja walka z polozną że chcę zobaczyc moje dziecko i choć nasłuchiwałam nie
plakał,nie kwilił,nie słychać było nic poza tykaniem cholernego zegara...Potem nie pamietam
wiele,tylko ścianę szpitalnej sali i 4 bezsenne noce,mimo środków,zastrzykow i mojej chęci
zaśnięcia juz na zawsze..Dopiero w domu,przytulona do mojej wtedy 11-letniej siostry
plakalam długo,wiele godzin aż przyszedł sen..który na marna chwile ukoil moj bol.Teraz po 5
latach 10 mc temu kiedy juz uwierzyłam w milośc innego czlowieka,kiedy zamiast strachu była
chęć posiadania dziecka znow w tym samym szpialu,na tej samej leżance,przy tym samym USG,ten
sam lekarz popatrzył mi w oczy i powiedział-bardzo mi przykro,jest 12 tydz,ciąży ale serce
Twojego dziecka nie bije...I wtedy wróciło wszystko,ze zdwojoną sila-to wtedy to teraz...I
tylko moj placz bylo slychac wszędzie bo mąż moj nie musiał o nic pytac kiedy wyszłam z
pokoju...5 lat od wtedy...10 mc od drugiego razu..a we mnie to wszystko jakby to było
dziś,te same lzy, ich smak ten sam,ból,przerażenie,niedowierzenie...TĘSKNOTA za moimi
dziecmi...MAM TO WCIĄZ PRZED OCZAMI I W SERCU...i WCIĄZ CZASEM NIE WIERZE ALE TO NIE JEST
ZŁY SEN...NIESTETY
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
beatab  
01-08-2006 14:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
...17.07.2002 r. 6-ty miesiąc
ciąży- kolejna wizyta kontrolna- normalnie się czułam, chodziłam do pracy -niczego nie
podejrzewałam a tu lekarz mówi mi, że mam już duże rozwarcie, że mam zaraz zgłosić sie do
szpitala i może da sie jeszcze założyć szew na szyjke...panika, płacz-nie chciałam rodzić
tak wcześnie, takie maleństwo nie ma szans. Mimo założonego szwa i leżenia w szpitalu
Łukaszek urodził sie 21.08.2002 w 29 t.c... Potem kolejne dni tak podobne do siebie -
pociąg do Katowic, spotkania z naszym dzieckiem i wypatrywanie w oczach lekarzy zapewnienia,
że on z tego wyjdzie. 33 doba - pierwszy raz lekarz miał dla nas slowa nadziei-
posocznica ustąpiła, ale poczyniła duże spustoszenie w maleńkim organizmie więc teraz trzeba
leczyć jej skutki. W tym dniu nasze Słoneczko było takie ożywione, myślałam że naprawde z
tego wychodzi, patrzył na mnie swoimi czarnymi oczkami tak rozumnie i złapał mnie swoją
maleńką obolałą rączką mocno za palec... 34 doba - przyjechaliśmy jak codzien do szpitala
a na przywitanie lekarz mówi nam, że w nocy chcieli po nas dzwonić-bo serduszko naszego
maleństwa przestało pracować,ale reanimacja pomogła. Tego dnia bałam się wracać do
domu...bałam sie zostawić go tam samego... 35 doba... Łukaszek sie poddał, nie chciał
dalej walczyć... odszedł... Beata
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
kasia19812  
01-08-2006 20:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
10 kwiecień 2006
roku, poniedziałek, kontrolne usg w 22tc, idąc tam byłam pełna radości że dowiem sie być
może czy noszę synka czy córeczkę, pare minut po 9 badanie usg po twarzy lekarza widze że
coś jest nie tak diagnoza małowodzie gdzie przyczyny sa dwie chore nerki synka bądz pęknięty
pęchcerz płodowy. Skierowanie do innych spechalistów w celu diagnozy, kolejne kilka dni
badań, chodzenie od lekarza do lekarza i co rusz słysze synek jest chory nie ma szans na
przeżycie inni zaś mówią synek jest zdrowy...w końcu zabieg amnioinfuzji a po nim zakażenie
wewnatrzmaciczne i wywoływanie porodu, Igorek urodzil sie 24 tc 18.04.2006 o 21:35, nie
widziałam synka no moze katem oka, jedynie mój partner spojrzał na Igorka ja leżac
podniosłam glowe ale niestety partner mi ją przytrzymał żebym nie widziała...to okropne w
głowie mam słowa położnej jak sie urodził Igorek - "urodziło sie martwe". Dziś mam
żal że nie widziałam synka, że go nie przytuliłam, że nie pomyślałam o tym wszystkim. Sekcja
pokazała że synek miał policystyczne nerki i że nie miał szans na przeżycie poza moim
organizmem,tak bardzo tęsknie za moim Skarbem.... Kasia Kasia mama Igorka Aniołka
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
AsiaS  
02-08-2006 08:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Kasiu rozumię co czujesz. Ja
miałam podobną diagnozę. powiedziano mi w 16 tyg. że mam małowodzie i że dziecko nie ma
szans. Proponowano aby przeprowadzić amnioinfuzję. Na początku nie chciałam, bo wiedziałam
że może dojść do zakarzenia, ale po rozmowie z dziewczyną która zdecydowała się na ten
zabieg i pomogła swojemu dziecku - zgodziłam się. Amnioinfuzję miałam robioną w Rudzie Sl.
na szczęście się udało, nie doszło do zakarzenia ale po dodaniu wód dowiedziałam się jeszcze
innych wad dzidzusia. Dyskretnie proponowano w szpitalu abym zakończyła ciąże, bo nie ma
szans - ale ja wierzyłam do końca że będzie dobrze, nie pozwoliłam aby moje dzieciątko
cierpiało. Liczyłam się z tym, że po urodzeniu odejdzie ode mnie, ale miałam ją pod swoim
sercem 9 miesiecy, zrobiłam wszystko co mogłam, niestety Malwinka żyła tylko 17 godz, a może
aż 17 godz bo lekarze ciągle mówili, że umrze jeszcze w moim brzuszku albo zaraz po
urodzeniu. Ja miałam tyle szczęścia że widziałam i tuliłam moją kruszynkę. I tego nie
zapomnę do końca życia. Kasiu nie miej do siebie żalu, zrobiłaś wszystko co mogłaś, to nie
twoja wina że doszło do zakarzenia, ty chciałaś dobrze. Pamiętaj twój Aniołek cię widzi -
bądż dzielna - bo jemu będzie smutno. I wierz w to, że kiedyś się zobaczycie. Trzymaj się
cieplutko JoannaS
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
kasia19812  
02-08-2006 20:57 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
widzisz mnie nikt nie
poinformoała o tym że zabieg amnioinfuzji wiąże sie z zakażeniem nawet jak już doszlo do
tego to lekarze nie powiedzieli mi wprost że wdało mi się zakażenie widziałam tylko ich
przerażone miny i gdzieś tam usłyszałam że mam zakażenie i że leca juz ropne wody płodowe,
usłyszałam też że jesteli nie urodze normalnie to bedzie cc które może skonczyc sie
wycięciem macicy bo nie będa mogli zahamowac krawienia. Nie wiem czy zgodziłabym sie wtedy
na amnioinfuzje ogólnie jej nie chciałam ale jakoś lekarz mi powiedzial że to konieczne i
jesego słowa były takie " teraz zabawki odkładamy jesteśmy dużą dziewczynka" czy
coś takiego dajcie spokój wtedy ja byłam tak przerazona Kasia mama Igorka Aniołka
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
kasia19812  
02-08-2006 21:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
jeszcze jedno widząc
to wadach o tym że dziecko nie przezyje albo i umrze w brzuszku chcieliśmy indukowac poród,
wdało sie zakażenie wiec to lekazre o tym zadecydowali, dziś po tym wszystkim nie wiem jak
bym zrobiła chyba chciałabym donosic ciążę do końca chciałabym aby mój skarb był że mna jak
najdłużej chciałabym sie z nim pożegnać, przytulic go i pocałować, oddałabym wszystko żeby
spędzic z nim jeszcze choć jedna chwilkę, minutke, sekundę Kasia mama Igorka Aniołka
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
agnieszkaP  
02-08-2006 22:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
dotykalam ja...powoli
i niezgrabnie wlozylam reke pod kocyk w ktory byla zawinieta. taka mieciutka, tak
niesamowicie cudowna byla jej skora w dotyku...najpierw sie przestraszylam i
pomyslalam"boze, co ja robie.przeciez moge ja skrzywdzic", ale potem zaciskalam
lekko dlonie na jej maciupkich raczkach i nozkach, gladzilam po twarzytce...tak bardzo
chcialam na nia spojrzec, ale wtedy naprawde wierzylam, ze to mnie zabije, ze juz widoku jej
nie zniosem, juz niczego wiecej nie wytrzymam...bylo mi tak dobrze kiedy ja dotykalam, kiedy
przytulalam owinieta w kocyku, kiedy plakalam sciskajac ja za bardzo...bylam prawie
szczesliwa...prawie zapomnialam, ze trzymam w rekach martwe dzieco, bo najwazniejsze bylo co
innego, ze oto mam na rekach MOJE dzieciatko...ze mam ja w ramionach...ze mam przy sobie
moja ukochana coreczke... a teraz mi tak zle...
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
Anka  
03-08-2006 08:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Agnieszko, tak Tobie
zazdroszcze, i Wam wszystkim ktore widzialyscie lub przytulalyscie swoje dzieci. Ja balam
sie kontaktu z moimi synkami, ze nie wytrzymam, ze lepiej sie nie przywiazywac, nikt mnie do
tego nie naklanial i przegapilam te chwile, jak dojrzalam bylo juz za pozno. Dzis wiele bym
dala zeby przytulic chociazby nawet ich martwe cialka. Ale mysle ze oni wiedza ze sercem w
kazdej chwili bylam przy nich...i teraz tez jestem... Dzis 4 miesiace jak odeszli moj
Piotr(**) i Pawel(**) Za 3 tygodnie mial byc porod Anka
|
Ostatnio zmieniony 03-08-2006 09:08 przez Nana |
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
makarka  
03-08-2006 09:38 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
mam w pamieci usg 3d z 22 tc,
mały sie na nim krecil, wpychal piastke do buzki, zajadal sie wodami plodowymi;
podgladalismy go przez 20 minut;
kolejny raz jak go tak wyraznie zobaczylam byl
martwy, urodzil sie siny, uduszony, oplątany pępowina na calym malutkim cialku; urodzil sie
na wielkiej chlodnej sali. nie zaplakal nigdy, nie moglam spojrzec w jego oczka, nigdy sie
do mnie nie usmiechnie.
potem pamietam jasna, sosnowa trumienke; byla bardzo mala ,
stała na srodku kaplicy a ja siedzialam na podlodze obok niej i nie chcialam wypuscic z
rak. tak go kocham!
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
mama Elizy  
03-08-2006 11:08 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja niestety też nie
widziałam mojej Elizy tylko ułamek sekundy jak ją zabierali. Będę tego żałowała do końca
życia. Że jej nie przytuliłam choć jeden raz nie dotknełam, nie pocałowałam. NIgdy mi się
nieśniła a chyba bym ja poznała. Przecież to moja córeczka. Od kilku dni zastanawiam się jak
to będzie gdy ja do niej dołącze kiedyś nie wiem za 10, 20, czy 40 lat. Jak to będzie czy
ona wtedy będzie nadal moją malutką ledwo narodzoną córeczką czy juz będzie dorosłą
kobietą????Czy może dopiero wtedy będę mogła się nią opiekować i kochać tak jak by była na
ziemi tuż po urodzeniu??? Może nadrobimy stracony czas??Nie wiem naprawdę nie wiem jak to
będzie .Sylwia mama Elizy
|
|
Re: Kalejdoskop retrospekcji | |
|
joanna  
03-08-2006 16:08 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Czasem kiedy boli tak nie do
zniesienia gubię poczucie rzeczywistości i myślę czy ten koszmar który się zdarzył zdarzył
sie naprawdę czy tylko ktośmi go opowiedział.Nadal mam wrazenie że jeszcze wszystko przed
nami,że jestem w ciąży i czekam tylko że ktoś sobie zakpił,nie ma Julki nie ma szcęścia jest
tylko złudzenie i krok od obędu.Boże, a miało być tak normalnie.Bóle, przewiezienie do
szpitala i czekanie, nie wiem na co!Jeszcze nie, to jeszcze nie teraz "urodzimy
jutro''-słowa lekarki której nikt nie dał prawa do decydowaniu o życiu i
śmierci,15godzin cierpienia czekania na najgorsze chwile w moim życiu.Wieczór obchód
położnej, która zatrzymuje mnie w drodze do łazienki,osłuchuje brzuch,słucha tak jakby była
głucha-długo i w skupieniu.Zamieszanie,spadek tEtna dziecka,tony słabe i wolne.KTG, jeden
lekarz,drugi wszystkie połozne,decyzja o cc w pospiechu, bez przygotowań,dziewczyna z mojej
sali dzwoni do mojego męża, i słowa położnej nie "płacz zaraz będziesz miec
dziecko."Długi korytarz na blok,słychać stukot drewniaków i zegar prawie
21,zamieszanie,sala zielona wstrętne anestezjolog i miła pielęgniarka.Znieczulenie skalpel i
moje dziecko milczące z sinymi nóżkami,reanimowane dwukrotnie.Strzępki
słów:"szybko...intubuj...niech to szlak "i ja w środku z tysiącem myśli,nie mogę
się ruszyć a oni mi nie chcą powiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka ,nikt mnie nie
słucha więc wrzeszcze, zastrzyk i modlitwa.Modlę się długo i tak mocno jak nigdy w
zyciu,prosze o życie dla mojego dziecka.Zabieraja ja na oiom do szpitala wojewódzkiego
zostaję sama,jestem zdana na łaskę innych nie mogę się ruszyć,rano przywożą na salę
dziewczynę po cc,pyta się mnie czy miałam planowane cc bo ona tak - mi się chce wrzeszczeć
żę tak,że miałam plan zyć normalnie,urodzić dziecko i być szczęśliwą.Zastrzyk,spię chcę spać
i nic nie wiedzieć. W południe wybudzaja mnie i przewożą na oddział ginekologiczny- wtedy
wszysko rozumię -moje dziecko nie żyje,mie zaliczają mnie do grona mam które szczęśliwe leżą
ze swoimi dziećmi.Jestem sama bez mojego skarbu,moje życie, przyszłość znika z powierzchni
ziemi.Moje marzenia i szczęście zakopują w małej białej trumience.To tam w zacienionym
kawałku cmentarza leży to co w moim życiu najważniejsze...A najgorsze jest to że tak
naprawdę życie musi toczyć się dalej a ja chcę zatrzymać czas wtedy kiedy byłyśmy razem i
niestety tego nie potrafię..... joanna mama anielskiej Juleńki 21-22.10.05(*) i Igorka 24.07.07 i małego Bartoszka 07.09.2010
|
|
:: w górę ::
|