problemy z wyobraźnią | |
|
melka_x  
25-04-2005 21:16 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
We mnie nie ma
już tej dziecinnej i chyba pełnej egoizmu wiary, że nic naprawdę złego nie może mi się
przytrafić, że od tragedii będzie mnie zawsze oddzielać ekran telewizora, że świat
jest dobry.
Pamiętam jak po śmierci Natalii wyszliśmy ze szpitala, był taki
piękny październikowy dzień. Ludzie w rozpiętych płaszczach, żółte liście, obok park,
psy przynoszące patyki w pyskach właścicielom, dzieci w wózkach. Nie mogłam
/>zrozumieć jak to możliwe, że ludzie zachowują się tak jakby nic się nie stało. A
przecież dzieci umierają codziennie.
Chyba codziennie zastanawiam się jaka by
była. Czy byłaby dobra z matematyki? Jak by to było usłyszeć od niej 'mamo'? Czy
lubiłaby szpinak? Kiedy przyprowadziłaby pierwszego chłopaka?
Czasem wpadam
w panikę, bo nie mogę odtworzyć w pamięci jej buzi. To tak jakby wymykała mi się po
raz drugi. Czasem zastanawiam się, co po niej zostało? Żyła tylko dwa miesiące, tak
bardzo boję się, że jej życie nie miało żadnego sensu, była, odeszła i wszystko jest
takie jak przed nią. Jakby jej nigdy nie było. Dla nikogo prócz nas i najbliższej
rodziny nie była ważna (ona jako ona, nie nasza córka), nikt prócz nas i lekarzy jej
nie znał, nikt więc nie będzie o niej pamiętał. Żadnego śladu.
Dwa - trzy
miesięce po śmierci Natalii okazało się, że niedopełnione zostały formalności w
związku ze sprzedażą mojego mieszkania i że wobec tego akt notarialny nie ma mocy
prawnej, można go unieważnić. Pamiętam jak powiedziałam do Pawła, że może to dobrze,
że pospieszyliśmy się z decyzją o sprzedaży, że przecież mieszkanie mogłoby zostać dla
Natalii.
Ciągle czasem wydaje mi się, że zaraz pojadę do szpitala i ją
zobaczę.
Czytałam jej ciągle książki dr. Seussa (w tłumaczeniu Barańczaka).
Miałam wrażenie, że ten sam rytm, te same słowa, mój głos, powtarzalność tego
/>wszystkiego dają jej poczucie bezpieczeństwa. Nauczyłam się w końcu ich na pamięć.
Teraz jak jestem na cmentarzu też jej to mówię. Nie zwariowałam, wiem, że ona nie
słyszy. Ale zamykam oczy i wypowiadając te znane fragmenty czuję się jakbym cofnęła
czas, jakbym znowu stała nachylona nad inkubatorem, jakby znowu był sierpień czy
wrzesień. "Westchnął ptak Grzebielucha zwany też podpuszczajką wysiadywać
wciąż jajko taki los nie jest bajką drugi tydzień już siedzę, co za nuda na Boga
/>czuję bezsens istnienia i zdrętwiała mi noga. Z jakiej racji właściwie mam zajmować
się pracą? Czy mi chociaż za pracę przyzwoicie zapłacą? Bardzo wątpię, albowiem
wszyscy przeraźliwie są skąpi Może raczej wziąć urlop, ale kto mnie zastąpi?
(...)" Na szczęście grób jest duży, rodzinny, zamykany bramką, więc nikt o ile nie
wejdzie do środka, a nie wejdzie bez kluczy, niczego nie słyszy. Mogę więc tak
/>sobie udawać, wyobrażać sobie, że umiem wrócić do tego czasu gdy ona jeszcze była.
Tak wiele bym dała, żeby pozwolono mi ją jeszcze zobaczyć, choćby przez chwilę,
żeby pozwolono mi ją jeszcze raz przytulić, zobaczyć jej uśmiech, dotknąć łapki.
Więc tak mamroczę sobie pod nosem o tej podłej Grzebielusze jak mamrotałam tyle razy
nad inkubatorem i wyobrażam sobie, ze zaraz przerwę to, nachylę się nad nią, poprawię
jej czapeczkę, wytrę buzię, nałożę skarpetkę, którą mała wiercipięta (dosłownie
wiercipięta) znowu zrzuciła, pocałuję w policzek.
W torebce noszę malutką,
zrobioną na szydełku przez moją mamę czapeczkę Natalii. Już nie pachnie dziecięcą
oliwką, ale jest na niej zielony ślad po tym jak ulało jej się z buzi. Dowód, że
istniała.
Mój ojciec powiedział, że ciągle wraca do niego takie poczucie, że to
jakiś koszmarny sen, z którego zaraz się obudzi i odetchnie. Ja mam podobne
uczucie.
style="mso-special-character: line-break" />
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
ewamonika1  
25-04-2005 23:39 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
melka_x napisał(a):
/>tak bardzo boję się, że jej życie nie miało żadnego sensu, >
była, odeszła i wszystko jest takie jak przed nią. Jakby jej nigdy nie było. > Dla
nikogo prócz nas i najbliższej rodziny nie była ważna (ona jako ona, nie > nasza
córka), nikt prócz nas i lekarzy jej nie znał, nikt więc nie będzie o > niej
pamiętał. Żadnego śladu.
-----
face="Arial">Magdo, często zaglądam do Natalii - tak jak do
innych Dzieci - w kąciku Waszych historii. Dla mnie - gdy
usłyszę to imię - oznacza ono od razu imię Waszej Córeczki. Szybkie skojarzenie, chyba już
na zawsze. Pierwsza myśl po przeczytaniu Twojego posta -
chciałabym Cię bardzo mocno przytulić i płakać razem z Tobą.
face="Arial"> e. --------------- http://www.wady-dloni.org.pl/
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
Jola  
26-04-2005 08:58 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moja wyobraźnia raz kolorowa, raz
czarno-biała. magduś, myśle zupełnie tak samo jak Ty. Codziennie zastanawiam sie jak byłaby
Sylwia, czy lubiłaby to, czy tamto. Ale zaraz solidnie sprowadzam sie na ziemie i myślę -
Jolka, przecież Jej nie ma na ziemi i już nie bedzie. I czasem nie wiem co boli bardziej,
czy wyobraźnia, czy zwykła rzezcywistość.
Jestem obok i i mocno Cię ściskam.
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
mama38  
26-04-2005 09:04 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Jak dobrze to rozumiem. Napisałaś
o moich uczuciach.... Ania
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
malomi  
26-04-2005 09:09 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja też się zastanawiam jak
wyglądałby teraz STefanek, czy Dominik jest do niego podobny? Za dwa miesiące kończyłby rok.
Czy próbowałby już stawiać swoje pierwsze kroki? jaki miałby kolor oczu?
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
zorka  
26-04-2005 13:20 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Kolejny dowód na to, że wiele nas
łączy, Magdo. Nawet nie wiesz, jak często myślę o Was i proszę Boga o rodzeństwo
Natalii. Chciałabym by nasze córki rozpoznały się w niebie (...oby było, oby było),
połączyły siły i zesłały szczególnie Tobie otuchy i nadziei.
Nie wiem jakim cudem udało
mi się urodzić Bartusia, jakim cudem przeżył to początkowe piekło - tak bliskie temu, które
przeszła Martyna. Moja zasługa w tym żadna lub niewielka. Wiem natomiast, że ty byś też
wytrzymała to wszystko, wiem, że odejście Natalii nie przeszkodziłoby Tobie stać się
kochającą, wspaniałą mamą dla kolejnego dziecka... Magdo..., powiedz, co mogę zrobić, by
pomóc?
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
etka  
26-04-2005 20:37 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
rety jakie to wszytsko jest mi
bliskie, tez ukradłam ze szpitala gazik z plamka krwi , całymi dniami myśle ze to sen,
koszmarny sen, ze sie obudze i zobacze ten wielki ogromny brzuch a Filip z Szymonem zaraz
zaczna kopać. Niestety to nie sen. Copdziennie jade na cmentarz i rozmawiam z moimi synkami,
bo wiem ze te 16 dni to zbyt mało zeby poznali mamę. To moj maz pierwszy Ich zobaczył na
"erce" ja bylam najszybsza mama wstalam juz po 10 h od cesarki i pognalam na góre
zobaczyc moje malenstwa, byli tacy piękni i tacy podobni do siebie ( w koncu bliźniaki).
Szymonek to cały ja, Filipek skóra zdjeta z taty.
Zostały mi zdjecia i film ale tak
bardzo boje sie na nie spojrzeć, nie wiem czy dam rade.
Tez zastanawiam sie jacy by byli
z matematyki i bardzo tęsknie. mama Szymonka (ur 29 III 2005, zm. 07 IV 2005) i Filipka (ur 29 III 2005 zm 14 IV 2005) oraz najszczesliwsza mama cudownej Lenki ur 03 VII 2007
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
zorka  
27-04-2005 09:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Etko, Melko... To niesamowite, ale
do końca życia będę myślała o pewnej białej skarpetce... Pobierali Małej krew ze stópki,
bardzo krwawiła więc założono jej szpitalną skarpetkę. Widziałam na niej plamkę krwi. Krew
mojej córeczki, moja krew... Przez moment pomyślałam, że chętnie ukradłabym ten kawałek
bawelny i zabrała ze sobą jak talizman. Zabrakło odwagi - pomyślałam, że to przecież
"wyposażenie szpitala", że może ktoś Martynkę przez to gorzej potraktuje.
Skarpetka została. Zapewne wrzucono ją do prania, ...albo do kubła ze śmieciami. W mojej
głowie będzie zawsze i do końca życia będę żałować, że jej nie zabrałam, porwałam, ukradłam,
wyszarpałam, pożarłam...
Nie mam nic z śladami po niej.
A przy okazji... Przypomina
mi się wiersz pt. "Wdowiec". Strata żony to inna strata, ale... głód jest ten sam.
Posłuchajcie:
"Wziąłem twój ślubny welon, w pomiętą zwinąłem gazetę - i było to
takie brutalne jak ból.
A potem pantofle najczulsze, łódeczki najmilsze, najdroższe, i
w puszce od maggi schowałem kolczyki, dwie krople rosy.
Nocą podzwaniam tą
puszką, płaczę nad paczką z welonem, kopię w rozpaczy w
krzesło puste, zimne, niedobre.
Mam jeszcze mydło po tobie, którym mydliłaś piersi
- włosy mydliłaś gorące, i nos mydliłaś - i nos.
Całuję ten śliski kamyczek, pożeram
ten śliski kamyczek - na jutro mi już nie starczy, mój Boże, i zacznie się
głód."
(St. Grochowiak)
|
|
Ostrość wspomnień | |
|
mharrison  
12-11-2005 15:32 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Czy macie tę ostrość z dnia
śmierci? Tę ostrość, która potrafi przywołać całe ich życie (cyz trwało 10 dni czy 10
lat)? Czy tworzą się tam jakieś wyrwy? Czy cos zapominacie? czy obraz bue jest uż tak
pełen?
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
wiolka  
14-11-2005 22:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Nienawidzę tego, że nic się nie
zmieniło oprócz tego że nasz dziecko umarło. Ponieważ przez całą ciążę leżałam, nikt oprócz
męża, lekarzy i rodziców(którzy widzieli mnie ze 3 razy) nie oglądał mnie z brzuchem. Dla
reszty świata MÓJ ANTOŚ to nic nie znaczące hasło. Po 9 miesiącach wróciłam do pracy i
wszystko jest tak samo! Jadę tymi samymi drogami, do tych samych firm i ludzi i to wszystko
dalej stoi, dalej żyje swoim życiem. Dla mnie minęła cał epoka, całe życie mojego dziecka.
Dla nich zaczął się kolejny sezon w branży. Chce mi się na nich krzyczeć, chce mi się
opowiadać o tym co dla mnie najważniejsze. Ale nikt mnie nie słyszy...a jak usłyszy to
szybko kwituje-jesteś jeszcze młoda, będzie jeszcze niejedno dziecko. Nienawidzę
rzeczywistości, chciałabym tak sobie zasnąć i śnić o moim synuniu maleńkim. I tak już
zostać, tak by było najlepiej. Wiolka
|
|
Re: problemy z wyobraźnią | |
|
Sylwia z Czeladzi  
14-11-2005 22:53 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witam,straciłam Jasia
w 24 tygodniu ciąży. Żył 1,5 godzinki, nawet go dobrze nie widziałam.Wiem, że był maleńki,
ważył 600 gram, Jego ciałko było różowo-fioletowe, cichutko płakał. Nie wiem jaką miał buźkę
a tak bardzo bym chciała wiedzieć.Nawet Go nie przytuliłam, nikt mi nie powiedział że
mogę.Umarł sam w inkubatorku, ja walczyłam o życie na sali operacyjnej. Minęło pół roku a ja
każdego dnia wyobrażam sobie jaki byłby mój synek, do kogo podobny, co dzisiaj by
potrafił.Codziennie gdy patrzę na moją dwuletnią córcię Julcię wyobrażam sobie jak ślicznie
by razem wyglądali.Ona często mówi o Jasiu, wie że On jest w niebie, mówi że do niej
przychodzi, że Go widzi.Chcę w to wierzyć.Czasami myślę że już nie dam rady.Kocham Go i
bardzo mi Go brakuje.Żył tak króciutko, żal mi że nie zdążyłam Go poznać. Sylwia mama
aniołka Jasia i Julii. Sylwia
|
|
:: w górę ::
|