Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
melka_x  
23-04-2005 18:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
AR-SA">Napisałam ten post po śmierci dwóch dziewczynek, po rozmowie z ich mamami. A dziś
pomyślałam, że właściwie nic się nie zmieniło i dla otoczenia zawsze rozpaczamy za mało/za
dużo...
mso-bidi-language: AR-SA">"Zapytałam o to na spotkaniu Agęblues i Jolę. Czy zdarzyło im
się spotkać z opinią, że są za mało zrozpaczone. Potwierdziły. Pamiętam, że kiedy
po śmierci Natalii zaczęłam się spotykać z ludźmi, część była zdziwiona, że tak dobrze
się trzymam. Moja przyjaciółka myślała, że jestem na antydepresentach. Inna znajoma na
czyjeś pytanie o mnie odpowiedziała, że mam się zadziwiająco dobrze, że myślę już o
kolejnym dziecku. A wszystko to w czasie, kiedy byłam o kilka kroków od samobóstwa,
kiedy po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że właściwie można by to zrobić, że
/>czego się bać? Kidy dzień zaczynał się myślą, że Natalii już nie ma i płaczem, i tak
samo się kończył. Kiedy nie miałam siły ubrać się. I tylko spotykając się z ludźmi
potrafiłam się jakoś spiąć i funkcjonować na pozór normalnie, rozmawiać o nieistotnych
rzeczach, a z czasem nawet roześmiać się z dowcipu. Ukoronowaniem było stwierdzenie
innej znajomej, że po mnie to wszystko spływa jak po psie.
I tak się
zastanawiam z czego to wynika? Może śmierć dziecka jest czymś tak niewyobrażalnym, że
ludzie oczekują, że po tym można tylko 24 godziny na dobę wyć? A może biorą to
wyobrażenie z filmów, które ze względów czysto warsztatowych pokazują rozpacz w
skondensowanej i najbardziej malowniczej formie? Czy gdyby ludzie zobaczyli jak Paweł
zbiera mnie zaryczaną i zagluconą z podłogi to by ich to satysfakcjonowało? Czy
oczekują, że tak samo będę się zachowywać na ulicy, u kogoś w domu, w pracy czy w
knajpie? Czy widok ze spotkania grupy wsparcia dla rodziców po stracie, gdzie
płaczemy, ale też śmiejemy się, czy rozmawiamy o bzdetach byłby dla nich szokujący?
Czy oczekiwali, że zawsze już - w każdym razie długo- będę wyglądać tak jak na
/>pogrzebie, gdzie Paweł musiał mnie podtrzymywać, bo co chwila traciłam równowagę?
style="mso-special-character: line-break" />
/>
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
basiamamalaury  
24-04-2005 15:26 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Jestem osobą dość skrytą, dlatego teraz, po tragedii nie emanuje
cierpieniem. Zostawiam to dla siebie, na samotność, na wieczór... Większość ludzi z mojego
otoczenia w sposób bezpośredni jak i ukryty wyraża swoje zdziwienie, że dobrze, zbyt
dobrze(!) sie trzymam.
A właśnie ta "maska" codzienna bardzo ułatwia mi życie.
Myślę, że gdybym nie była w stanie choć na chwilę odciąć sie o tych myśli, już by mnie nie
było. Zmieniło sie bardzo wiele, po smieci mojego dziecka stałam sie jeszcze większą
introwertyczką, inaczej patrzę na świat, ludzi, śmierć. Wszystko do góry nogami. Tylko nie
widać tego na pierwszy rzut oka.
Odejście mojego dziecka było "sensacją" wśród
znajomych bliższych i dalszych, a teraz z perspektywy pół roku , ja jestem sensacją.
Niezdrowa ciekawość, jak trzyma sie mama, której umarło dziecko? bardzo mnie to smuci i
męczy.
Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)
Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
mharrison  
24-04-2005 16:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja też z tych "dobrze trzymających się". Organizatorka
biurokratycznej machiny przygotowań do pogrzebu, pracująca, zajmująca się pozostałymi
dziećmi, "bywalczyni" placów zabaw i o zgrozo wczasowiczka (kiedyś na innym forum
zapytano się mnie: KTO wyjeżdża w dzień po pogrzebie na wakacje?").
Myślę, że dla
większości ludzi strata dziecka jest niewyobrażalna i niepojęta. Dodatkowo
"wiedzę" na temat żałoby czerpią z filmów, gdzie na pierwszym planie, nad łóżkiem
(najczęściej szpitalnym) zmarłego dziecka rozlega się przerażający krzyk, ewentualnie matka
traci przytomność, następnie siedzi zamknięta w pokoju, ze szczelnie zasunietymi zasłonami i
zawodzi bez przerwy, z przerwami na łkanie przy grobie.
A przecież wiemy, że filmy mijają
się z rzeczywistością; chociażby na przykładzie porodu: nie jest to kilka stęknięć
kończących się pojawieniem suchego i czystego, uśmiechniętego trzymiesięcznego
niemowlaka...
Z drugiej strony, gdybym siedziała zamknięta w pokoju, w zatęchłej
pościeli, z tłustymi strąkami włosów, spłakana i zaglucona, okazało pewnie by się, że za
bardzo to przeżywam, że tak nie można, że przecież są jeszcze inne dzieci i nie można ich
zaniedbywać, że trzeba żyć dalej i optymistycznie patrzeć w przyszłość...
Domorosłym
ekspertom w zakresie pośmiertnego savoir-vivre'u nie sposób dogodzić. Na szczęście miałam z
nimi do czynienia jedynie wirtualnie.
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
wlekliczka  
27-04-2005 17:07 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
U mnie było tak, że na początku ludzie dziwili się, że tak dobrze sobie
z tym radzimy, a z czasem - już po 6 miesiącach od pogrzebu, zaczęli się niecierpliwić. Ich
zdaniem powinnam się otrząsnąć, być taka jak dawniej, wesoła i zadowolona z życia...
/> W tamtym okresie mniej taktowni znajomi, w tym lekarz-ginekolog udzielali mi
"złotych rad". Powinnam się rozerwać, iść na dyskotekę, poćwiczyć, bo ruch
świetnie wpływa na samopoczucie... 8(
Powiedzieli bezczelnie, że swoim
zachowaniem powoduję swoje trwanie w żałobie.
Zauważyłam, że ludzie, którzy nie
przeżyli tragedii osobistej, uważają, że żałoba powinna trwać ileś tam czasu, BO WYPADA. Pół
roku to maksimum, a potem należy wrócić do normalnego życia, jakby się nic nie stało. A do
czego tu wracać, skoro życie odwóciło się do góry nogami i wszystko trzeba układać od
nowa?
Gdzieś tak dopiero rok po śmierci synka poczułam pierwszy raz szczęście,
zadowolenie z tego, że żyję. Miałam ochotę zrobić makijaż czy przygotować ulubioną sałatkę.
Mimo, że po drodze urodził się nam drugi synek i oczywiście cieszyłam się bardzo z tego, że
jest. Wcale nie byłam smutną mamą, może tylko smutniejszą niż przy pierwszym synku... Po
prostu żałoba musi swoje potrwać.
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
agula  
21-04-2008 15:57 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
moja córeczka nieżyje od pół roku. J też się "dobrze trzymam" przynajmniej
prubuję. przez półtora miesiąca po tragedii byłam na psychotropach bo bez nich chyba nie
dałabym. tydzień po pogrzebie mojego maleństwa ciotka mojego męża stwierdziła że zna matki
które gorzej rozpaczały po stracie dziecka a ta sama ciotka w dniu w którym zmarła Klaudusia
mówiła ze muszę się z tym pogodzić i żyć dalej. do dziś jej nie rozumiem i nie chce
zrozumieć. tylko osoba która to przeżyła jest w stanie pojąć co się wtedy czuje ludzie z
boku nie są w stanie nawet sobie tego wyobrazić. kilka lat temu moja sąsiadka straciła
dwójkę dzieci w wypadku pamiętam jak wtedy myślałam że wyobrażam sobie co ona może czuć nie
miałam o tym pojęcia zrozumiałam to dopiero po śmierci mojej córci agnieszka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
Janoula  
21-04-2008 17:09 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
I ja "sie dobrze czuje"... czasem sama zaczynam w to wierzyc... moje
doswiadczenie z otoczeniem jest jednak inne. Odkad przestalam mowic i plakac przy innych -
doprowadzono mnie do tego bardzo szybko unikajac tematu, milczac... zmieniajac bezpardonowo
temat... dano mi odczuc - "uff, nareszcie jest znowu normalna, dobrzeze tak szybko
stanela na nogi bo rozpacz jej nic nie pomoze, a i my mozemy zyc spokojnie:. Jak tylko
czasami sprobuje sie znowu wychylic ze swoimi uczuciami - zaraz pojawiaja sie glosy - co
kobieta to rozna historia, to tak powszechne... po czym opowiada ktos o kobiecie, co to
przez cala ciaze musiala lezec i dziecko urodzila...
ja juz nie walcze... choc
czasem czuje sie bardzo osamotniona z moja zaloba...a raczej z jej brakiem na zewnatrz...
juz wiem, ze Krzysia nie moge wspominac przy otaczajacyh mnie ludziach - ze oni tego nie
chca - i nie ma po co ich zmuszac... czasem chcialabym przynajmniej wspomniec o wyborze
pomniczka - moze juz nie o samej traumie jego smierci... o tym, ze mama lezacego obok niego
Piotrusia zapalila i mojemu Krzysiowi swieczke... ale i o tym nie wypada mowic... wiec nie
mowie nic - smieje sie i zartuje, pracuje, robie zakupy, owszem jezdze na wakacje (choc od
smierci Krzysia nie minelo jeszcze 4 m-ce)... tylko w samotnosci z Krzysiem rozmawiam i
placze...
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka...do
Janoula | |
|
agula  
22-04-2008 10:23 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
mam tak samo. kiedy chce mówić o tym co czuje ludzie z otoczenia zmieniają
temat, mówią daj spokój nie musisz o tym mówić nie rozdrapuj ran. nie rozumieją ze moje rany
się nie zagoiły i wciąż krwawią, że ja mam potrzebe żeby z kimś porozmawiać o swoim
nieżyjącym dziecku. nie chcą słuchać. pozostaje mi więc tylko rozważanie w swoich myślach
tego co mnie trapi i cierpienie w samotności. mama Aniołka Klaudusi agnieszka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
paulina812  
22-04-2008 11:51 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Co do filmów i ludzkich wyobrażeń to ja zawsze myślałam, że jak ktoś
umiera to się krzyczy, wrzeszczy bo przecież to jest takie straszne, że nie można tego
znieść. A jak umarł mój synek to nawet się nie rozpłakałam, nie mogłam po prostu w to
uwierzyć i byłam taka nieobecna. Nawet na pogrzebie, mój mąż zaczął płakać już na parkingu
przy cmentarzu a mi łzy zaczęły lecieć w połowie uroczystości. Co do ludzi to ja widzę
ich zakłopotanie gdy mówię o moim (*)synku, więc staram się to robić jak najrzadziej. Tylko
jak jestem gdzieś z najmłodszym synem i ktoś pyta - To Twoje drugie? nie jestem w stanie
potwierdzić bo to tak jak bym się wypierała mojego nieżyjącego synka. Nie, nie drugie!
trzecie, ale drugie jest na cmentarzu. I wtedy widzę zakłopotanie osoby, która zadała
pytanie, zaczyna przepraszać, w końcu ja głupio się czuję, że znowu o tym wspomniałam.
Mój najstarszy syn (5 lat) mnie kiedyś poprawił gdy w rozmowie powiedziałam, że mam
dwoje dzieci, on powiedział - Masz troje, ja, Krzyś i Wiktorek zakopany. * Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
agula  
22-04-2008 12:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
paulino812 ja jestem dwa lata po ślubie i właśnie zaczełam nową pracę gdzie nikt mnie nie
zna więc pytania o męża dzieci są na porządku dziennym kidy mówię że miałam córeczkę ale ona
nie żyje przepraszają jakby to była ich wina. raz powiedziałam tylko ze nie mam dzieci jedna
z koleżanek skomentowała ze się słabo staramy z mężem. agnieszka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
annajanickaw  
22-04-2008 12:44 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Mój synek zmarł 3 miesiące temu miał 15 miesięcy.Rodzina znajomi nic nie
rozumieją jak jest ciężko i nikt z nich nawet sobie nie wyobraża co przeżywają rodzice po
stracie. Na początku telefony jak sie czujesz jak sobie radzisz jak powiesz świetnie to
powiedzą że zwariowałam , przecież cały czas jest ciężko i nigdy sie o tym nie zapomni.Każdy
ucieka od tematu śmierci o cierpieniu które nosi się w sercu dlatego tylko z mężem mogę
rozmawiać o swoich uczuciach o bólu w sercu po stracie .Któregoś dnia koleżanka powiedziała
jak ty sie dobrze trzymasz ja to chyba bym zwariowała . W takiej sytuacji jak sie znajduja
ludzie po stracie kazdy inaczej radzi sobie z powrotem do zeczywistości.Anna mama Olusia
5.10.06 zm.24.01.08 janicka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci
dziecka... | |
|
Aleksandra Pietrzyk  
23-05-2008 20:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Gdy jeszcze moj synek zyl na leczeniu paliatywnym uslyszalam od rodziny
musisz zyc masz 2 dziecko i meza o nim sie zapomni etc.Chcialam mu opowiedziec wielw rzeczy
ale nie mialam jak bo zawsze ktos byl a to tesciowa a to zona brata,a do tego jeszcze bylam
proszona o zalatwianie spraw.Prosilam,blagalam a oni swoje.Dzis mam poczucie winy ze nie tak
sie pozegnalam(w sumie tez nie wiezylam ze umrze)Ludzie oczekiwali ze powinnam sie tarzac na
ziemi wyc i rozpaczac, a na cmentarzu dala popis moja tesciowa dla ludzi.Ja niewiele
pamietam bo przezylam szok,tylko zdjecia umozliwiaja mi to co bylo.Dzis jak nie placze na
cmentarzu to znaczy ze jest zle.A ja w sercu mam ten okropny bol,moje ramiona sa ciezkie,i
nie moge spac.Natomiast tesciwa oczekuje oddemnie ze powinnam wiedziec co jest na przecenie
i kiedy sa urodziny moich bratankow.Ja natomiast lubie mowic o Danielku i mnie to nie
interesuje co ludzie mysla,zawsze odpowiadam ze mam 2 synow. Mama Danielka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka...DO
AGULA | |
|
alikro  
22-04-2008 14:21 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
witam , czytalam skad jestes i przeczytalam ze twoja coreczka zmarla bo
zachlysnela sie smolka, moj synek tez zmarl na zespol aspiracji smolki, zyl 7 godz. cesarka
nie pomogla by nie doszlo do tego? mama Dawidka ur 09.01.08 zm 10.01.08 http://dawidekmlynikkrol.pamietajmy.com.pl/index.php
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka | |
|
test89  
23-04-2008 11:12 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moje spostrzezenie na temat smierci i rozmow o niej to to ze ludzie ktorzy tego nie
przezyli na wlasnej skorze nie rozumieja nas nie wiedza co czujemy.Mysla ze jak minelo juz
troche czasu to my juz sie dobrze trzymamy i nie lubimy o smieci rozmawiac.A tak naprawde to
w moim przypadku jest inaczej.Ja czesto o Julii mysle tesknie i placze po katach ze smutku i
bezradnosci.Czesto ja wspominam w rozmowach ze znajomymi a oni szybko zmieniaja temat tak
jakby nie chcieli mowic glosno o smierci nie wazne czy chodzi o moja Julie czy ogolnie. sylwia k-g http://juliabarbaragoszcz.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obituaries&a=Detail
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka | |
|
MartaSzym  
06-05-2008 14:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witajcie przeczytałam właśnie tutaj posty i zrozumiałam że nie jestem z tym sama. Ja
straciłam swój najwiekszy skarb 2 tygodnie temu i też było to sensacją dla rodziny i
znajomych. Maskę przywdziałam bardzo szybko i to dla wszystkich było dużym zaskozeniem ze
chodzę a nie leże i wyje z bólu po stracie swojego dziecka. Ale co oni mogą wiedzieć?!
Codziennie rano budzę i płacząc zaczynam rozmawiać ze swoim synkiem w dzień też z nim
rozmawiam ale tak zeby nikt nie widział bo nie potrafię przy kimś poprostu jestem skryta i
wszystko duszę w sobie. Kiedy się kładę też z nim rozmawiam i żegnam sie na dobranoc. Moze
to wyda sie dziwne ale czasami słysze jak on do mnie mówi jak daje mi odczuć że moje łzy
wcale mu nie pomagają tam w niebie. Wszyscy z rodziny powtarzali mi w kółko że muszę się
pozbierać i szybko wyjśc do ludzi. Jednak dzisiaj kiedy szłam odprowadzić siostrę mojego
męża do szkoły widziałam na sobie spojrzenia ludzi jakby mówiły ze ona to powinna siedzieć w
domu i się nie pokazywać. Co oni wiedzą! Jak ciężko żyć kiedy straci się swój ukochany skarb
wiemy tylko my. Dlatego mimo wszystko wychodzę do ludzi i chociaż przy nich udaję że się
jakoś trzymam to to co czuję ten wielki ból i niechęć do życia nikt z nich nie
zrozumie. Łącze sie z Wami w bólu Mama Aniołka Patryka {ur.i zm. 21.04.2008r) miśka
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
greece42  
23-04-2008 16:28 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ludzie kompletnie nie mają pojęcia co czuje kobieta po stracie dziecka. Kiedy straciłam
moje dugie dziecko moja siostra powiedziała nie martw się to minie . A potem dodała wiem jak
to boli , chociaż mnie się to nie przytrafiło. PRZYTRAFIŁO Wtedy mogłam tylko płakć. Póżniej
nie chciałam z nią o tym rozmawiać a teraz nie dawno zakpiła że skoro nie chcę się napić
lampki wino to na pewno jestem w ciąży . Tak bardzo mnie to bolało. Bo jak ktoś nie przeżył
straty nigdy tego nie zrozumie. Trzymaj się i nie zwracaj uwagi na ludzi. Grazyna
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
Jadzia  
23-04-2008 20:58 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
witam! jestem jedną z tych mam ktore szybko wdziały maskE tzn. po stracie swojego skaru
jakim jest dziecko(*)Ludzie pytają jak sie czujesz? a ja mówie i prawde i kłamstwo bo nikt
niejest w stanie mi pomóc tylko ja sama nikt nie zabierze odemnie bólu , rozpaczy smutku
tylko ten kto przezył cos podobnego jak strata kogos kogo miało sie tyle czasu pod
serduszkiem:(*) mam do kogo zyc jestem młoda zdrowa mam cudownego syna Karolka 3 latka
kochanego męża psy:) i WAS mamy aniołkowe a jezeli bóg tak chciał to zapytam DLACZEGO jak
dołacze do mojego aniołka:(*)nic nie dzieje sie bez przyczyny bez ukrytego sensu!"My
ludzie jestesmy jak ognisko rozpala sie go trudno a gasi w naj mniej oczekiwanym
momencie" trzymam kciuki za WAS wszystkie DAMY RADE!!!! moje gg
5842700 mamusia Karolka i aniołka Kacperka 11.03.08 zm 12.03.08
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
alikro  
24-05-2008 10:47 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja tez przywdzilam juz maske. nawet czesto sie smieje, wychodze do ludzi, do pubow,
nawet ostatnio tak sie smialam ze myslalam ze poplacze sie ze smiechu( ogladalam smieszne
filmiki na internecie) ale nikt nie wie co sie dzieje w mojej glowie, ze zest myysle by juz
odejsc z tego swiata, ze nie mam minuty bym nie myslala o Dawidzie, probowalam ciagle o nim
rozmawiac ale zdazylo mi sie ze uslyszalam bym przestala o nim mowic, wiec nie mowie nic
chyba ze ktos poruszy ten temat. nauczylam sie pracowac a myslec o czyms innym, o Dawidzie.
i wiecie co mi sie wydaje ,ze z ludzmi to est tak jak jest z nami zle to chodza i gadaja
zebysmy sie wzieli w garsc i zyli dalej ale jak jakos zyjemy i nie poazujemy ciagle naszych
smutkow to plotkuja jakie to my matki bez serca bo o swoich dzieciach zapominaja. gdyby
tylko oni wszyscy wiedzieli prawde co sie z nami dzieje!!! mama Dawidka ur 09.01.08 zm 10.01.08 http://dawidekmlynikkrol.pamietajmy.com.pl/index.php
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
madzia01  
24-05-2008 15:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Jestem zdania że ludzie którzy tej tragedii nie przeżyli nie wiedzą ,nawet nie potrafią
sobie wyobrazić co czujemy i jak to jest.Snują jedynie domysły i mówią :będzie dobrze minie
czas przestanie boleć,jesteście młodzi i postaracie się o drugie.Są w błędzie,nigdy nie
przestanie boleć!Wolałabym aby nic nie mówili,ale na to nie mam wpływu.Gdy tylko wyszłam ze
szpitala nie wychodziłam,podobnie jak niektóre z Was,nie spotykałam się z nikim.Jak tylko
musiałam wyjść do sklepu to czułam na sobie wzrok patrzących się na mnie
ludzi,szepty. Dla Julci mojego Aniołka(****)i dla wszystkich Aniołków(***)
|
|
Re: Jak ludzie wyobrażają sobie rozpacz po śmierci dziecka... | |
|
Ligeia  
26-05-2008 00:56 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Przeczytałam Wasze posty i stwierdzam, że nie dość, że kobiety tracą dziecko, to
jeszcze muszą w tym "odpowiednio" społecznie wypaść. Ja miałam to szczęście,
że były przy mnie osoby nieoceniające mojego stanu. To ludzie, głównie kobiety, które nie
wymagały ode mnie żadnych póz, masek. Gdy mówiłam, słuchały, odpowiadały wedle własnych
możliwości, przede wszystkim były. Od dzieci z którymi pracuję dostałam kwiaty. Żadnych
komentarzy, tylko uśmiech i słowa "jesteśmy z panią". Pięć dni po stracie musiałam
wrócić do pracy. Z początku był to koszmar, strasznie ciężko było mi się skupić na danym
momencie. Ciągle o Nim myślałam. Ale musiałam być profesjonalna, mam pierwsze dziecko na
utrzymaniu, jestem wolnym strzelcem, aby zarobić muszę pracować. A mąż zabrał oszczędności
i wykpił się od odpowiedzialności. Zostałam sama z córką i dzięki temu wiedziałam, że muszę
normalnie funkcjonować. Aby nie zwariować, co wieczór, co noc, rozpaczałam. Czytałam forum,
płakałam, wyłam, czołgałam się po podłodze. Ale gdy zadzwonił klient musiałam być na nogach.
Dwa dni przed pogrzebem Antosia tłumaczyłam jeszcze kilkanaście stron dla fundacji. W dzień
pogrzebu dostałam telefon, że pomyliłam dwa zdania. Biuro nie wiedziało, co mnie spotkało,
ale nie robili trudności. Za to ja robiłam sobie straszne wyrzuty, jak mogłam być tak
nieuważna i że może nie zlecą mi już więcej tłumaczeń. Czułam się jak cyborg, ale widocznie
tak już musiało być. Przez pierwsze miesiące do sklepów chodziłam tylko po żywność i
świece. Mogłam godziny spędzać w sklepach gdzie oferowane były miliony rodzajów świec.
Kupowałam je dla Małego i tylko to sprawiało mi jakąś przyjemność. Zanosiłam woskowe Aniołki
na grób. W święta położyłam mu woskowego baranka świeczkę i kwiatuszki pływające w wodzie.
Teraz powoli wracam do życia, córka musi mieć wydolną matkę. Próbowałam odstawić
antydepresanty, ale ewidentnie to jeszcze nie czas. I tak właśnie na zewnątrz funkcjonuję:
jestem piękna, zadbana, uśmiechnięta, zawsze gotowa do pracy, jeden z kontrahentów nawet
poczuł do mnie miętę. A w weekend siedzę z tłustymi włosami, w dresie jedząc co popadnie
i oglądam komedie, albo seriale. Nie wychodzę z domu. jeszcze nie. czy ktoś sobie to
wyobraża? Nie, nie sądzę. Z czasem telefon przestał dzwonić. Ludzie maja swoje życie.
Konkludując, najlepiej zająć się czymś, coś robić. W weekendy, kiedy córka jest u
swojego ojca, ja piorę, sprzątam, segreguję i prasuję. Wczoraj np. umyłam okna, poukładałam
książki, sprzątałam i gotowałam. Nawet dla siebie. Chciałam wyjść na spacer, na rower,
pojechać w góry i powłóczyć się samotnie po halach... ale jeszcze nie...jeszcze nie ten
czas... Natalia, mama ukochanych dzieciątek: Mai 16.02.2003, Antosia Aniołka 20.02.2008(17tc) i Jakuba pod sercem; http://antosjanocha.pamietajmy.com.pl
|
|
:: w górę ::
|