dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

odrzucona
Sebas  
09-06-2008 11:54
[     ]
     
Od kilku tygodni zagladam na to forum i mam nadzieje ze znajde odpowiedz na moje pytania :
Dlaczego Kosciol blogoslawi zolnierzom gdy ida zabijac i oddaje posluge zbrodniarzom w wiezieniu a wyklucza i karze ekskomunika kobiete ktora w obliczu smiertelnych wad u dziecka i katastrofy swojej rodziny musiala podjac bolesna decyzje o terminacji ciazy?
A moze Kosciol wciaz uwaza ze kobieta nie ma duszy? Ze jesli sie jej nie sterroryzuje i nie upokorzy to bedzie zrodlem grzechu?
No bo jaki moze byc inny powod by nakazywac uporczywe utrzymywanie przy zyciu dziecka bez mozgu, z narzadami na wierzchu albo ktoremu nie pracuja nerki lub nie rozwinely sie pluca? Wszak doroslym w takim stanie odlacza sie aparature.
I dlaczego powolujac sie na "dobro dziecka" calkowicie ignoruje sie cierpienie matki?
Wiem ze to trudne pytania ale na forum "Terminacja" nie ma latwych pytan. 
Sabina

Re: odrzucona
Iwona M.  
13-06-2008 17:50
[     ]
     
Droga Sabino, każdy ma prawo do duchowego wsparcia, więc rozumiem Twój ból... wydaje mi się jednak, że Twoja sytuacja jest na tyle intymna, że wymaga osobistego kontaktu z kimś, kto faktycznie może Ci pomóc... na terminacji też przydałby się teolog, najlepiej bioetyk, który podjąłby ten trudny dialog z chętnymi osobami... może warto takiego kogoś zaprosić? Tu widzę wiele problemów dla takiej ewentualnej osoby... inaczej rozmawia się z osobą, która wierzy w Boga, inaczej która też uznaje naukę oficjalną Kościoła (Katechizm np.), inaczej która uznaje aborcję za grzech, inaczej która ma problem z nazwaniem tego, co dobre i tego co złe itd. Przy takim więc dialogu należałoby najpierw znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia a nie "iść od razu na noże":))... np. mój wujek był od Wielkiego Wtorku w śpiączce i odzyskał przytomność, już siada na wózku, porozumiewa się pisząc, choć nadaj rodzina decyduje o zabiegach (nie rozumie o co lekarzowi chodzi)... chwała Bogu, że nie zgodziliśmy się na żadną eutanazję... myślę też, że każdy człowiek ma prawo do naturalnej śmierci, szczególnie ten najsłabszy... nawet jak jest to kosztem ogromnej ofiary matki... nie gniewaj sie, że to piszę... też myślę, że dobry ksiądz nie może dać rozgrzeszenia, jeżeli nie uzna się zła... choć wtedy trudno mówić o świadomym grzechu, o winie... ja bym jednak Ci radziła napisać osobiście do o.Grzegorza, bo chyba niedługo wraca do kraju i może by sie umówił na indywidualną rozmowę (a i rozgrzeszenie w razie czego może dać:))... podjęłabym taki trud... przecież to sprawa zbawienia... modlę się za Ciebie, bo tylko tyle na razie mogę, żebyś nie czuła sie odrzucona...wydaje mi się, że rozumiem, jak bardzo musisz cierpieć... duchowo, psychicznie i fizycznie(wszak jesteśmy całością), a przecież jesteś potrzebna synkowi, a on pewno cierpi też bardzo razem z Tobą "większa jest radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z 99 sprawiedliwych", więc bądź dobrej myśli :))) 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: odrzucona
buleczka  
13-06-2008 19:04
[     ]
     
"np. mój wujek był od Wielkiego Wtorku w śpiączce i odzyskał przytomność, już siada na wózku, porozumiewa się pisząc, choć nadaj rodzina decyduje o zabiegach (nie rozumie o co lekarzowi chodzi)... chwała Bogu, że nie zgodziliśmy się na żadną eutanazję... myślę też, że każdy człowiek ma prawo do naturalnej śmierci, szczególnie ten najsłabszy... nawet jak jest to kosztem ogromnej ofiary matki... nie gniewaj sie, że to piszę... też myślę, że dobry ksiądz nie może dać rozgrzeszenia, jeżeli nie uzna się zła..."

Droga Iwonko,
wydaje mi się że nie rozumiesz tego co przeżywa Sabinka. Nie obraź się ale wydaje mi się, że nie masz pojęcia o czym ona mówi.
Terminacja to nie to samo co eutanazja. A choroba nabyta - jak w przypadku twojego wujka to nie to samo co wada letalna u dziecka.
Wybacz ale jeśli dziecko ma wadę śmiertelną to nie ma najmniejszego znaczenia czy urodzi się ono w terminie czy też termin przyspieszysz. Ono i tak umrze. Taka wola Boża. Oni cud ani lekarz tu nie pomorze.

Ja próbowałam zmienić tę wolę Bożą i się nie udało. Mój synek zmarł. Tysiące razy przez osiem miesięcy patrzyłam jak umiera i wraca do żywych aż odszedł na zawsze.
Wspomniałaś o "koszcie ogromnej ofiery matki". Czy to co ja i mój Synek przyszliśmy było ogromną ofiarą matki? Moim zdaniem to była ogromna ofiara dziecka, dziecka, które cierpiało, umierało na chwilę i znów żyło, i tak w kółko. Ukochanego dziecka, które się do mnie uśmiechało pomimo cierpienia i które umierało na moich oczach.
To raczej ja powinnam błagać o wybaczenie, że zdecydowałam się skazać własnego syna na cierpienie zamiast pozwolić mu odejść w ramiona Boże wtedy kiedy mogłam. 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: odrzucona
Sebas  
14-06-2008 11:55
[     ]
     
Po pierwszej terminacji mialam straszliwe wyrzuty sumienia ze nie czekalam na naturalna smierc mojego dziecka - wtedy nie bylo takiej mozliwosci bo nie mielismy mieszkania, ubezpieczenia ani pieniedzy na zycie wiec nie moglam pozwolic sobie na wiare w cuda. Mialm nadzieje ze ktos nam pomoze - nie wiem, rodzina, koledzy, ksiadz, pacjenci - ale cud nie nastapil. Na pogrzeb dziecka tez nie mielismy i musialam zostawic cialo w szpitalu. No coz, w Afryce zycie jest bardziej brutalne wiec nie mam co sie skarzyc. Za drugim razem chcialam "po bozemu" odczekac ale w 21 tyg nerki dziecka przestaly pracowac wiec nie bylo najmniejszego sensu kontynuowac ciazy. Iwonko, jak wyobrazasz sobie chodzenie kilkanascie tygodni w ciazy ze swiadomoscia ze dziecko umrze najpozniej zaraz po urodzeniu? Zauwazylam ze "obroncy zycia za wszelka cene" duzo mowia o "prawie dziecka do naturalnej smierci" ale calkowicie ignoruja uczucia matki, tak jakby kobieta z chwila zajscia w ciaze przestawala byc czlowiekiem a stawala sie tylko naczyniem ktore nie zyje i nie odczuwa bolu. Czemu zarzucasz mi ze "ide na noze" tylko dlatego ze sie publicznie nie kajam? Ludzie mnie skrzywdzili i mam ich za to przepraszac? 
Sabina

Re: odrzucona
basia 30 babelek  
14-06-2008 14:03
[     ]
     
Sebas ja uwazam ,ze masz racje i podziwiam cie,bo taka decyzja jest napewno ciezka i to bardzo,ale mysle,dlaczego takie dziecko ,ktore nie ma szans ma cierpiec i to bardzo.Nie powino tak byc na swiecie,ale tak jest,szkoda,ze dzieci nie wszystkie maja rowne szanse,dla tych maluszkow zapalam swiatelka(*)(*)(*) 
Baśka

Re: odrzucona
Green Tea  
14-06-2008 15:05
[     ]
     
Sabinko,
tak to już jest, że ci, którzy nie usłyszeli diagnozy śmierci, nosząc pod sercem oczekiwane dziecko, będą zawsze patrzeć na nasz problem jako ci, którzy "wiedzą lepiej". Prawdą jest, że żaden "normalny" człowiek należący do naszego społeczeństwa, nie słyszał pojęcia "wada letalna" i nie ma co sie łudzić, że duchowni, należący do tego samego społeczeństwa, mają o tym jakieś pojęcie. Jak przy pewnej okazji rozmowy z księdzem (bardzo wykształconym) powiedziałam, że moje dziecko nie miało głowy, to widziałam, że go naprawdę przytkało i nie wypowiedział nawet słowa. Widać było, że on nie ma bladego pojęcia, że coś takiego może mieć miejsce. Duchownym wydaje się, że wada letalna to zespół Downa, Edwardsa i inne, które pozwalają żyć poza łonem matki, a kobiety, niby z własnego egoizmu, dokonują aborcji. To nie tak. To nie tak...
Potem jednak uświadomiłam tego księdza o swojej decyzji, ale był w takim szoku, że się nie odezwał....
Rozgrzeszenie dostaniesz, jeśli trafisz na duchownego ludzkiego, który oprócz wiedzy teologicznej, ma serce i oczy wpatrzone w serce drugiego człowieka. Niejedna z naszego forum była u spowiedzi i dostała rozgrzeszenie od księdza, tylko sama sobie nie może go dać, bo ciągle słyszy zewsząd, że dokonała zwykłej aborcji...

No i porównanie naszej tragedii z przykładem wujka i eutanazji świadczy właśnie o kompletnym braku świadomości o tym, co my przeżywamy..
Przepraszam, ale eutanazja na funkcjonującym człowieku to nie to samo, co terminacja ciąży z powodu braku głowy u dziecka.

Sabinko, jak ja Cie rozumiem. Przechodziłam przez te same rozterki... 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)

Re: odrzucona
Sebas  
14-06-2008 17:26
[     ]
     
Beatko, sama nie wiesz jak bardzo mi pomagasz. Tak ciezko znosic te nieustanna krytyke. Jak zwierzylam sie ojcu Ginterowi z tego jak potraktowali mnie duchowni i jak boli mnie podejscie Kosciola do kobiet to, choc staralam sie zachowac takt i obiektywizm, poddal mnie surowej ocenie uznajac za "ofiare ktora zamienila sie w kata" i ktora "wierzy w Boga wedlug swojej wygody" i "zabila malego i bardzo chorego czlowieka", na koniec stwierdzajac ze jak sie odpowiednio upokorze i uznam moja wine to moze jakis duchowny laskawie mi wybaczy, zas moje pytania po prostu zignorowal. Upokozylo mnie zycie, bieda, Kosciol, rodzina... Ale dla niektorych to wciaz malo. To boli, dlugo nie moglam dojsc do siebie po tej wymianie zdan, czuje sie okropnie ponizona. Nie czuje sie winna, przez ostatnie lata musialam to wszystko przemyslec ale doszlam do wniosku ze decyzje o terminacji byly jedynymi mozliwymi do podjecia w tamtej sytuacji. Wierze ze Bog to rozumie. To byla moja ostatnia proba rozmowy o tych sprawach z osoba duchowna. Dam sobie spokoj, w koncu bycie poza instytucja Kosciola nie wyklucza wiary w Boga. Tak naprawde jestescie w stanie zrozumiec mmnie tylko Ty i inne kobiety ktore przez to przeszly. 
Sabina

Re: odrzucona
o.Grzegorz Ginter SJ  
16-06-2008 01:30
[     ]
     
Droga Sabino,
dopiero teraz zobaczyłem ten wątek na forum i choć nie czuję się jakoś urażony (Jezus zapowiedział, że będą nas przed sądy wydawać itp.), jednak uważam, że podstawowa prawda jest potrzebna w naszym dialogu, także na tym forum, gdzie czasem emocje biorą górę na nią (nad prawdą - niestety, ten przypadek mi to pokazuje).
Chciałbym Cię więc prosić o jedną rzecz, bo zarzucasz mi w tym wpisie (z 14 czerwca 17:26) kilka rzeczy - byś zacytowała je w całości, w kontekście, bo przeczytałem całą naszą korespondencję, na którą się powołujesz i nie znalazłem tam niczego takiego, o czym piszesz. Zacytuj proszę i przedstaw cały kontekst, w którym użyłem sformułowania "ofiary, która zamienia się w kata" (doczytaj proszę czego to dotyczyło, bardzo Cię proszę o to), przedstaw proszę cały kontekst "wiary w Boga wg swojej wygody", i szczególnie zacytuj proszę dokładnie miejsce, gdzie rzekomo napisałem, że "kiedy się odpowiednio upokorzysz to uzyskasz rozgrzeszenie". Chciałbym Cię tylko o to prosić, bo uważam, że tego wymaga fundamentalne poczucie prawdy.

Pomogę Ci trochę. Przeczytałem całą naszą korespondencję, która znajduje się we wpisach "do ojca Grzegorza", bo tam była ta wymiana zdań i myśli. I nie znalazłem tam niczego z tego, o czym piszesz. Kontekst tego wszystkiego jest wręcz przeciwny, niż to przedstawiasz. Przykro mi to pisać, bo wiem, że to mocne stwierdzenie - to uznanie, że ktoś insynuuje coś, co nie miało miejsca, to stwierdzenie, że ktoś kłamie.
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć jak przebiegał dialog naprawdę, proszę, niech tam wejdzie i poczyta zdanie po zdaniu, co pisałem. Niech przeczyta, abstrahując od powyższych konkretnych cytatów, czego było więcej - rzucania kamieniami? Oskarżania? Wyzywania od morderczyni? Wzywania do upokorzenia się? Czy może jednak nie...

Ktoś może się oburzyć na ten mój wpis. Proszę bardzo. Wymaga się ode mnie na forum (i zgadzam się z tym całkowicie), bym rozumiał, szanował ból i cierpienie... czy ja przez to mam być nieszanowany? (w sumie tak Jezus mi obiecał, nie powinienem się uskarżać). Czy prawda obowiązuje tylko w jedną stronę?

Sabino, nie chcę, byś mnie przepraszała, gdybyś uznała, że to nie jest tak, jak napisałaś. I w żaden sposób nie będę pisał, że jestem kimś, kto jest najlepszym do pomocy na tym forum - bo może jestem najgorszą osobą, która tu mogła trafić. Cóż, trudno, widocznie ci najlepsi nie chcą, być może, w coś takiego wchodzić, albo obowiązki im nie pozwalają (prawie skonczyłem studia i od sierpnia będę miał nowe obowiązki, które też mogą mi obciąć radykalnie czas na wchodzenie tutaj i odpowiadanie a może i nawet na odprawianie comiesięcznej mszy za wszystkich tutaj).
I na koniec jedno zdanie: Kościół to nie tylko duchowni, to wszyscy wierzący. Ale duchowni też.

Chcę po raz kolejny za mój wpis prosić o wybaczenie jeśli wydaje się zbyt mocny i zbyt trudny do strawienia. Jednak autentycznie boli mnie, kiedy "w grze" są tylko emocje (rozumiem, skąd one przychodzą), którymi można w lewo i prawo na tego, kto się znajdzie w pobliżu, czasem niezależnie czy winny czy niewinny i czasem niezależnie czy prawdziwe zarzuty czy nie (jak w tym wypadku, ale to moje osobiste zdanie). Czasem się zastanawiam, jaką trzeba mieć mocną głowę, by tyle na siebie przyjąć...

I czasem mi się wydaje, że ksiądz tu jest niepotrzebny na tym forum i tym podobnych "bo i tak nie zrozumie". Pewnie, nie jest ani kobietą, ani nie będzie w ciąży, ani tym podobnych rzeczy... i że najlepiej rozumieją osoby, które przez to przeszły. Być może tak jest. Choć jakoś zawsze mi się wydawało, że lekarz nie potrzebuje przejść przez wszystkie choroby, by móc je leczyć...

pamiętam o wszystkich codziennie w mojej modlitwie i mszy świętej + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: odrzucona
Sebas  
16-06-2008 09:15
[     ]
     
Ja tez przejrzalam wszystkie wczesniejsze wpisy ale nie znalazlam nic z tego co Ojciec mi zarzuca. Co do emocji - stracilam dwoje dzieci, ludzie mnie zgnoili i mam prawo byc przewrazliwiona. Dajmy sobie z tym spokoj, jeszcze raz przepraszam ze Ojca urazilam. W sumie podjelam ten watek tylko dlatego ze myslalam ze to Ojciec jest tym duchownym ktorego Beatka uznala za godnego zaufania i chciala wpuscic na forum "Terminacja" i dopiero wczoraj zdalam sobie sprawe ze zaszla pomylka.
P.S. nadal nie uzyskalam odpowiedzi na moje pytania. 
Sabina

Re: odrzucona
o.Grzegorz Ginter SJ  
16-06-2008 13:22
[     ]
     
Tak, masz rację, dajmy sobie spokój. Jesteś uprzedzona (czego chyba nie ukrywasz) do wszystkich księzy - do tego stopnia, że nawet nie wiesz dokładnie co napisałem w moim poprzednim wpisie. Więc bardzo trudno tu o jakikolwiek dialog, bo jest brak dobrej woli. Po prostu czytasz to, co chcesz czytać a nie to, co jest dokładnie napisane. W moim wpisie niczego Ci nie zarzucałem, prosiłem tylko, byś skonkretyzowała Twoje zarzuty (z którymi się nie zgadzam i są kłamstwem wg mnie), które ujęłaś w swoim poprzednim wpisie. Nic więcej. Ale dobrze, jak wspomniałem, dajmy już spokój. 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

do o.Grzegorza Gintera
ankabo  
16-06-2008 15:31
[     ]
     
Wtrącę się do rozmowy choć wiem,że to nieładnie,jesteśmy tu szukamy pomocy,straciłyśmy tak wiele,straciłyśmy wszytsko,bo moje dziecko było dla mnie wszytskim tak na Nią czekaliśmy... ale nie o tym chcę pisać,szukamy pomocy,wsparcia,jakiejś duchowej podpory,bo proszę mi wierzyć dla matki strata dziecka jest największą tragedią,bólem i cierpieniem nie do zniesienia... i co?gdy taka matka szuka pomocy,bo nie daje sobie już rady ze swoimi emocjami,często chce skończyć ze soba tego wsparcia nie otrzymuje,do kogo my mamy się więc zwrócić,jak nie do księży osób duchownych,wszak oni często powtarzają,że oni są bliżej Boga...dlaczego w takim razie nie chcą nam pomóc,wesprzeć?myslę ze taka dyskusja nie jest konstruktywna, a takie emocjonalne podejście matki jest normalne,jest ono wołaniem rozpaczy o pomoc, prosze tego nie lekceważyć,matka która pyta księdza,ufa mu i wierzy ze jej pomoże. tak samo jest ze mną czekam na odpowiedz księdza na moje pytanie w wątku "Dlaczego moje dziecko musiało umrzeć" i narazie bez odpowiedzi,to są trudne pytania i ogromny ból, ale jeśli nie u osób duchownych to gdzie mamy szukac takiego wsparcia??? 


Re: odrzucona
Iwona M.  
14-06-2008 19:02
[     ]
     
Droga Sabino, głęboko jestem przejęta Tobą, ale myślę, że współczucie to jeszcze nie miłość, a ja chciałabym Ci pomóc... doświadczyłaś i doświadczasz tak wielu krzywd... w zasadzie trudno mi pisać, bo każde słowo może Ciebie zranić... a sama nie jestem najmocniejsza... ale widzę jedno: kochasz Boga i bliźniego (oaza, wcześniej praca z upośledzonymi, teraz ciężka praca lekarza, wychowywanie dziecka...). Jednocześnie widzę ten ogrom krzywdy (aresztowanie męża, nędza, brak pomocy od Urzędu Miasta i innych instytucji, upokorzenia, np. przy wniosku o terminację, śmiertelne choroby dzieci...). Jednak ufam, że ten czarny łańcuch da się przerwać! Przebaczeniem i nieosądzaniem tych, którzy osądzają, żebyś mogła żyć, kochać i być kochaną... wiem, że to trudne kochać nieprzyjaciół, ale możliwe, ja tego doświadczyłam.. po bólu krzywdy przyszła radość przebaczenia... Jezus nie po to dał się tak skrzywdzić, żeby Ciebie potępić tylko po to, żeby dać Ci życie i to w obfitości...miałam takie odczucie, że przyspieszyłaś śmierć dziecka w obronie własnej... a przecież tak się traktuje wrogów a nie tych, których najbardziej kochamy... wiem, że to trudne pytanie, ale sama piszesz, nie ma tu łatwych pytań... czy dziś w obliczu wady letalnej czwartego dziecka też byś tak zrobiła? A może jednak coś się zmieniło?
Pamiętaj, że bardzo Cię szanuję i zależy mi na tym, żebyś pojednała się z Kościołem (bo to my jesteśmy a nie instytucja), żebyście z synkiem mogli przyjmować Pana Jezusa, który leczy nawet takie zranienia... 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: odrzucona
Sebas  
14-06-2008 20:55
[     ]
     
Pierwsza terminacja rzeczywiscie byla troche "w obronie wlasnej" a wlasciwie w obronie rodziny i starszego, zyjacego dziecka, moze dlatego tak dlugo mialam watpliwosci co do tej decyzji, zwlaszcza ze nie przeprowadzono sekcji i nie bardzo wiedzialam co wlasciwie bylo dziecku. Ale decyzja o drugiej terminacji zostala podjeta z pelna swiadomoscia - 2 tygodnie zwlekalam liczac na to ze jest jakas nadzieja lub zdarzy sie cud. Jednak cud nie nastapil a w kolejnym badaniu wyszlo ze nerki dziecka przestaly pracowac i rozdety uprzednio pecherz moczowy zaczal sie zapadac (przy sekcji okazalo sie ze jedna nerka wogole nie funkcjonowala od poczatku) - wtedy stalo sie jasne ze nie ma juz szans i przedluzanie ciazy byloby tylko niepotrzebnym przedluzaniem cierpienia mojego i dziecka. Dziecko zmarlo w czasie wywolywania porodu. Po drugiej terminacji bylam znacznie spokojniejsza. Wiem ze gdybym znow zaszla w ciaze i u dziecka wystapilyby te same wady moja decyzja bylaby taka sama.
Mama Edwarda(1997) i 2 Aniolkow (**2004 i 2006) 
Sabina

Re: odrzucona
Sebas  
14-06-2008 21:25
[     ]
     
Poza tym... w domu nauczono mnie ze ja i to co czuje jest niewazne, ze licza sie tylko inni ludzie a branie pod uwage wlasnych uczuc (przez moja mame nazywanych pogardliwie "chciejstwami") to zbrodnia egoizmu. Wiec pomagalam wszystkim wokol, przepraszalam za nieistniejace winy, wybaczalam najgorsze zniewagi - ale w ten sposob nikomu nie pomoglam a sama bylam poniewierana przez wszystkich na czele z rodzina. Przelalo sie gdy moja siostra zaczela obrazac mojego meza bedac gosciem w moim domu a gdy ja wyrzucilam rodzina uznala mnie za potwora bo ich zdaniem powinnam byla opuscic meza bo im sie nie podobal "jakis Indianin", z tak durnych powodow nawet nie wsparli mnie dobrym slowem gdy zmarly moje dzieci, zignorowali mnie i moja tragedie. Przez rok nie rozmawialam z mama. Od tego czasu z pomoca meza nauczylam sie lepiej traktowac siebie sama. Dopiero wtedy przerwal sie zaklety krag nieszczesc. Choc mama uwazala ze powinnam jako lekarz sluzyc chorym harujac za grosze, wyjechalam za granice gdzie pracuje ciezko ale za dobre pieniadze a wieczna troske jak przezyc nastepny tydzien zastapily przemyslenia jak inwestowac pieniadze ktore leza na koncie. W Polsce ponizali mnie szefowie i pacjenci, tutaj dobrze pracujacy lekarz jest otoczony szacunkiem wiec odzyskalam wiare w siebie, poczulam ze lata studiow i ciezkiej pracy nie poszly na marne. Teraz juz nie pozwalam sie zle traktowac a abym wybaczyla najpierw musze uslyszec "przepraszam". 
Sabina

Re: odrzucona
Iwona M.  
15-06-2008 07:22
[     ]
     
Droga Sabino, cieszę się, że teraz nareszcie jesteś otoczona szacunkiem, że godziwie żyjecie... tak, najtrudniej jest wybaczyć tym, którzy są nam najbliżsi (mamie np.), szczególnie gdy nie widzą jak głęboko nas zranili i nie powiedzą "przepraszam"... Sabinko, myślę, że to mamy wspólne, głęboką wiarę w Boga, w to, że miłość jest najważniesza. Myślę, że słowa Jezusa, abyśmy się wzajemnie miłowali tak jak On nas umiłował są Ci równie drogie jak mi... tylko chyba wychodzi na to, że ta miłość inaczej pojmujemy, np. że nie można przebaczyć tym, którzy nas nie przeprosili czy że dziecku z genem letalnym można przyspieszyć śmierć (ja nadal tak nie uważam). Czy tak? 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: odrzucona
Sebas  
15-06-2008 12:49
[     ]
     
Kiedys uwazalam tak jak Ty - pamietam ze jeszcze na studiach w jakiejs dyskusji zawziecie dowodzilam ze kobieta u ktorej stwierdzono deformacje plodu bezwzglednie powinna donosic ciaze. Po latach gdy mnie to spotkalo mialam nadzieje ze dziecko samo umrze i nie bede musiala poddawac sie terminacji - ale niestety musialam podjac decyzje i przezyc ten koszmar od poczatku do konca. Mysle ze to byla nauczka od Boga za pyche i brak milosierdzia, tak typowa dla mlodych, ktorym wydaje sie ze doskonale wiedza co kto powinien robic tylko ze zapominaja ze ludzie maja uczucia i ze sa rozne sytuacje ktore wplywaja na ich decyzje. Cukierkowe opowiastki z salek katechetycznych typu "moje dziecko mialo letalne wady, zli ludzie namawiali mnie bym je zabila ale donosilam ciaze az umarlo przy porodzie i teraz jestem szczesliwa" sa mocno naciagane, na forum "Terminacja" czytalam wypowiedz dziewczyny ktora zdecydowala sie urodzic dziecko z bezmozgowiem i potem przezywala meki patrzac jak umieralo przez 12 godzin. 
Sabina

Re: odrzucona
Styś  
15-06-2008 14:53
[     ]
     
Każdy z nas boryka się z własnymi decyzjami, każdy ma w życiu trudne wybory. Wybór matki podejmującej decyzję w takiej sytuacji nie jest łatwy, wręcz przeciwnie, ogromnie bolesny i niesie cierpienie na całe życie. Ale myślę, że nie nam oceniać czy wypowiedź przez Ciebie okreslona jako "Cukierkowe opowiastki z salek katechetycznych " jest zła i nieprawdziwa. Wiem, że w wiekszości wypadków jest jak najbardziej prawdziwa. Też wypływa z matczynej miłości i z przekonania o Bożej miłości i głebokiego zaufania. Tylko spojrzenia są różne i budowane na innych fundamentach. Z miłością można wszystko. Spróbuj na drugim biegunie postawić mamy które poddały się terminacji za namową lekarza i niestety urodziły zdrowe dzieci, które przez złą decyzję nie miały żadnych szans na przeżycie. Im wcale nie jest łatwiej. Nie nam dano prawo do decydowania o czyimś życiu. Każda z tych sytuacji jest bardzo trudna i wymaga wielu wysiłków, by wrócić do życia i zacząć od początku.
Gorąco pozdrawiam. 


Re: odrzucona
Iwona M.  
15-06-2008 15:14
[     ]
     
Droga Sabino, trochę poczułam "wewnętrzny zgrzyt"na Twoim stwierdzeniu: "Myślę ze to była nauczka od Boga za pychę i brak miłosierdzia"... Myślę więc, że to nie od Ducha Świętego taka myśl, bo w niej "podejrzewasz" Boga o zło, wet za wet czy coś takiego... a tak na pewno nie jest... na każdy grzech, też pychy i braku miłosierdzia Bóg odpowiada miłosierdziem, ale jak chcemy je przyjąć (uznać zło)... inaczej to grzech przeciw Duchowi Świętemu (nie chcemy się nawrócić)... ale nic, ja wierzę głęboko, że moją modlitwą Cię z tego "wyciągnę", więc może już zamilknę i dam działać Bogu w Twoim sercu... Przepraszam, jeżeli to zabrzmiało zbyt katechetycznie, ale byłam katechetką przed urodzeniem Mateuszka:) ciepło pozdrawiam 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: do Mamy Tomcia
Iwona M.  
14-06-2008 18:41
[     ]
     
tak, zgadzam się z Tobą, że terminacja i eutanazja to nie to samo, choć tu i tu jest spowodowanie wcześniejszej śmierci... w moim odczuciu pozwoliłaś się kochać przez te osiem miesięcy (bardzo mnie wzruszył uśmiech Twojego Synka cytat xTwardowskiego) i też kochałaś jak potrafiłaś najlepiej i ta wasza wzajemna miłość nigdy się nie skończy... będzie już trwać wiecznie...dziękuję i ciepło pozdrawiam :) 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: Sebas
Green Tea  
15-06-2008 17:50
[     ]
     
Sabinko,
zanim trafiłam na forum Terminacja ciąży, pisałam na Poronieniu i tam otrzymałam prawdziwe wsparcie prawdziwego duchownego. Jest tam podforum "Ksiądz", na którym pisywał ojciec Marcin, cudowny człowiek, cudowny duchowny, wielki przyjaciel człowieka. Pisałam mu o swojej tragedii, o swojej decyzji, o swoich rozterkach, o wątpliwościach (choć dziś wiem, że dziecko bez głowy jest jak ciało człowieka, które po śmierci mózgu odłącza sie od respiratora w celu pobrania organów dla oczekujących, aco Kościół bardzo popiera) i w swojej największej depresji i rozpaczy usłyszałam od niego, że Bóg mi już przebaczył... Ojciec Marcin nigdy mi nie powiedział, że popełniłam błąd, że zgrzeszyłam, że obraziłam Boga, że mam się upokorzyć, bo on wychodzi z założenia, że nie jemu sądzić. On ma wspierać w tragedii, prowadzić dialog z ludźmi, modlić się za nich do Boga i tak też robił. Kiedy usłyszałam od niego słowa: "Bóg Ci już na pewno przebaczył", poczułam jakąś ulgę na sercu, pewnien rodzaj wolności, oswobodzenia się z obwiniania samej siebie...

Szukaj Sebas duchownego z powołania, a nie duchownego z wykształcenia, który Ci będzie moralizował i, nie daj Panie Boże, rzucał cytatami z Biblii, bo tacy są najgorsi. To zwykli pracownicy, a nie wybitni specjaliści, a na "rynku duchowonym" panują takie same reguły, co na rynku pracy: liczą się najlepsi, a nie przeciętni..

Ojciec Marcin zrezygnował już z pisania na forum Poronienie ze względu na liczne inne obowiązki. Szkoda. To był duchowny, którego chciałam wpuścić na nasze forum Terminacja ciąży. 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)

Re: Sebas
Sebas  
15-06-2008 18:45
[     ]
     
Duchowni sa jak lekarze - jedni nakazuja "jedyna sluszna metode leczenia" obrazajac sie jesli pacjent skorzysta z innej, inni przedstawiaja rozne mozliwosci informujac o dobrodziejstwach i ryzyku kazdej z nich i respektujac decyzje pacjenta. W pracy staram sie byc w tej drugiej grupie. Teraz czuje sie bardziej pogodzona z Bogiem i jego wola niz kiedykolwiek - tyle ze poza Kosciolem katolickim. I niech juz lepiej tak zostanie, nie ma wiekszego sensu szukac zrozumienia u ksiezy i innych osob zwiazanych z Kosciolem aby wysluchiwac wciaz nowych pouczen, zalamywania rak nad moja "stracona dusza", obietnic modlitwy o moje nawrocenie (na czyjes poglady?). Beatko, moze sa na swiecie dobrzy, rozumiejacy duchowni ale trudno tracic lata na szukanie ich. Ty znalazlas kogos godnego a ja musialam przemyslec wszystko sama, bez ich udzialu. Bardziej niz ktokolwiek inny pomoglas mi Ty i inne dziewczyny z forum "Terminacja".
Przez miesiac bede rzadziej zagladac na forum bo jutro rano lecimy do Peru.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Gretke 
Sabina

Re: Sebas
Styś  
15-06-2008 20:02
[     ]
     
Myślę, że zbyt pochopnie oceniacie Grzegorza, tak jak Wy jesteście ludźmi, tak i on jest człowiekiem, który ma lepsze i gorsze chwile. Ponadto jeśli wybrał droge z Jezusem, to jego słowa są tu na pierwszym miejscu, choć wiele osób będzie je odrzucało. Śledziłam cały czas ten wątek i myślę, ze nikt Was nie potępia, tylko przekazuje pewne treści, możecie je przyjąć lub nie.
Jestem pewna, że mylicie się. Zbyt wiele jest tych którzy zrozumieli i dzięki niemu podnoszą się, tych którym pomógł. Pomimo choroby nie ucieka przed nami, tylko cały czas stara się nas wspierać.
Pozdrawiam gorąco. 


Re: Sebas
Sebas  
15-06-2008 23:44
[     ]
     
Stysiu, mysle ze sie nie myle. Nie watpie ze ojciec Grzegorz niejednemu pomogl ale mnie prawie dobil. Po przeczytaniu jego pouczen wrocily wszystkie zle mysli sprzed dwoch lat, wlacznie z myslami samobojczymi az sie nazarlam jakichs tabletek. Na szczescie po dawnych przejsciach nigdy nie trzymam w domu duzej ilosci lekow wiec nic mi sie nie stalo i pozbieralam sie z pomoca meza i dziewczyn z forum "Terminacja". Nie chce wiecej ryzykowac, chce zyc, mam jeszcze duzo do zrobienia w zyciu. 
Sabina

Re: Sebas
Janoula  
16-06-2008 02:05
[     ]
     
Sebas,

czytalam troche wczesniej twoj watek... i teraz zaczelam czytac posty, choc przyznam sie, ze nie przeszlam przez wszystkie.

Przyznam sie ze twoja sytuacja mnie zaintrygowala... na tyle, ze wspominalam o niej mojej ukochanej mamie chrzestnej, ktora jest po teologii.... i ktora jest niesamowita kobieta...

ona bardzo zdziwila sie ze zostalas ekskomunikowana... ja do konca nie przedstawialm jej szczegolow, nie wylapalam tego wszystkiego z twoich wpisow, ale powiedzialam, ze usunelas ciaze, ze dziecko mialo bardzo powazne wady w rozwoju i ze byla to dla ciebie tragiczna decyzja... jedno co mnie uderzylo.... potraktujmy to jako zabojstwo.... NIE MA EKSKOMUNIKI ZA ZABOJSTWO.... z tego co moja ciocia sie orientuje, nie ma ekskomuniki za aborcje.... na pewno jest to uznawazne za grzech smiertelny, byc moze grzech, ktorego przebaczenie wymaga powiedzmy "specjalnej" procedury.... ale ekskomunika?

Kosciol czasem bladzi, czasem sie gubi, rani swoich czlonkow.... chcialabym bys poczula cieplo i zoruzmienie... i bys mogla oficjalnie w oczach duchownych nalezec do Kosciola...

Przytulam

Mama Krzysia (*+27.12.2007) 


Re: Sebas
Iwona M.  
16-06-2008 09:15
[     ]
     
niestety, się mylisz, bo jest ekskomunika za takie zabójstwo... wklejam odpowiedni art. z Katechizmu Kościoła Katolickiego(bez przypisów)...
KKK "2272 Formalne współdziałanie w przerywaniu ciąży stanowi poważne wykroczenie. Kościół nakłada kanoniczną karę ekskomuniki za to przestępstwo przeciw życiu ludzkiemu. "Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa", "przez sam fakt popełnienia przestępstwa" , na warunkach przewidzianych przez prawo . Kościół nie zamierza przez to ograniczać zakresu miłosierdzia. Ukazuje ciężar popełnionej zbrodni, szkodę nie do naprawienia wyrządzoną niewinnie zamordowanemu dziecku, jego rodzicom i całemu społeczeństwu"
Tu Kościół jasno nazywa po imieniu zbrodnię na niewinnie zamordowanym dziecku... "Jezus powiedział: niech wasza mowa będzie tak, tak, nie, nie, a co nadto od Złego pochodzi...
pozdrawiam ciepło i przykro mi, że Ojca Grzegorza tak tu "spoliczkowano", mam nadzieję, że nie przeze mnie... przynajmniej ja tego nie chciałam... Styś, dziękuję Ci:)) ja się wyłączam, bo to mnie jednak za dużo kosztuje...dla mnie Jezus jest prawdą i tu nie ma "czyichś racji, które biorą górę"... wybór jest jeden, albo Bóg albo Szatan... ja wybrałam Boga... 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: Sebas i Iwonka
buleczka  
16-06-2008 10:38
[     ]
     
Bóg, dał nam dziesięć przykazań i makazał miłosierdzie i wybaczanie, poświęcenie dla bliźnich!
Cała reszta praw, które cytujesz Iwonko to prawa stworzone przez ludzi dla ludzi. To prawa stworzone przez księży - ludzi takich jak my i modyfikowanych w zależności od czasów i okoliczności. Boskie prawo mówi: kochaj i wybaczaj, niezależnie od czynu.
Nie obraź się Iwonko ale piszesz że wierzysz, piszesz że kochasz Boga, piszesz o miłosierdziu. A gdzie twoja wiara w to że Sabinka zrobiła dobrze, gdzie twoje miłosierdzie, gdzie wybaczenie. Wybacz jesteśmy tylko ludzmi i nie do nas należy wymierzanie kar. Jeśli jesteś bez winy rzuć pierwsza kamień.
Według twoich poglądów najlepiej niechodzić w ciąży do lekarza i niewiedzieć co z dzieckiem, urodzić i najwyżej trudno się mówi - umrze. Jeszcze chwila i wrócimy do średniowiecza, dziecko bez głowy to dziecko diabła więc matkę palono na stosie - prawo kościelne.

Piszesz o Jezusie - On wybaczał wszystko i wszystkim, okazywał miłosierdzie największym grzesznikom. Nie oceniał i krytykował. Nie wymierzał kar. Jezus żył miłosierdziem i my też tak powinniśmy żyć!!!!!!!!!
Napisałaś Iwonko: "tak, zgadzam się z Tobą, że terminacja i eutanazja to nie to samo, choć tu i tu jest spowodowanie wcześniejszej śmierci..."
a zatem według ciebie i tego co myślisz ja również zabiłam własne dziecko, przyśpieszyłam jego śmierć - to ja podpisałam zgodę na wykonanie tracheostomii wiedzą że że mój Syncio ma 10% szans na przeżycie zabiegu, i mój Syncio zmarł po tym zabiegu, ... ja wiedziałam że Tomcio nie przeżyje a podpisałam zgodę...

Napisałaś też: "w moim odczuciu pozwoliłaś się kochać przez te osiem miesięcy (bardzo mnie wzruszył uśmiech Twojego Synka cytat xTwardowskiego) i też kochałaś jak potrafiłaś najlepiej i ta wasza wzajemna miłość nigdy się nie skończy... będzie już trwać wiecznie..."
tu masz rację mnie i syna łączyła wielka miłość, która łączyć będzie nas zawsze, do końca świata i o jeden dzień dłużej

I wierz albo nie - każdą matkę z dzieckiem łączy taka miłość - każdą bez wyjątku - Sabinkę również - ja w to wierzę! 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: Sebas i Iwonka
buleczka  
16-06-2008 10:52
[     ]
     
Jeszcze jedno..... ja śniłam o tym jak i kiedy umrze moje ukochane dziecko... pierwszy raz 3 dni po porodzie, a potem 2-3 razy w tygodniu... patrzyłam jak mój Syncio przestaje oddychać ale się nie bałam bo wiedziałam że to jeszcze nie teraz.... wiedziałam jak umrze i kiedy... i zawiozłam go tam, zawiozłam do tego szpitala, wiedząc że nie przywiozę go spowrotem... leżałam i cierpliwie czekam ... chyba z nadzieją w sercu że to o czym śnię przez osiem miesięcy to tylko sen, że to się nie zdarzy... podpisałam zgodę na zabieg - tak jak we śnie... i tak jak we śnie Tomcio zmarł... mam nadzie że już nigdy Bóg nie obdarzy mnie taką przewidywalną intuicją... niechce śnić i nie chce tego drugi raz przechodzić...
Czemu tak było i co to - nie mam pojęcia? Ten chwilowy dar był jak przekleństwo przez osiem miesięcy......


"nauczka od Boga za pyche i brak miłosierdzia" - to pokazanie drogi jaką powinnaś iść 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: do wszystkich
buleczka  
16-06-2008 10:53
[     ]
     
Jeszcze jedno..... ja śniłam o tym jak i kiedy umrze moje ukochane dziecko... pierwszy raz 3 dni po porodzie, a potem 2-3 razy w tygodniu... patrzyłam jak mój Syncio przestaje oddychać ale się nie bałam bo wiedziałam że to jeszcze nie teraz.... wiedziałam jak umrze i kiedy... i zawiozłam go tam, zawiozłam do tego szpitala, wiedząc że nie przywiozę go spowrotem... leżałam i cierpliwie czekam ... chyba z nadzieją w sercu że to o czym śnię przez osiem miesięcy to tylko sen, że to się nie zdarzy... podpisałam zgodę na zabieg - tak jak we śnie... i tak jak we śnie Tomcio zmarł... mam nadzie że już nigdy Bóg nie obdarzy mnie taką przewidywalną intuicją... niechce śnić i nie chce tego drugi raz przechodzić...
Czemu tak było i co to - nie mam pojęcia? Ten chwilowy dar był jak przekleństwo przez osiem miesięcy......


"nauczka od Boga za pyche i brak miłosierdzia" - to pokazanie drogi jaką powinnaś iść 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: Sebas i Iwonka
Iwona M.  
16-06-2008 11:18
[     ]
     
Droga Mamo Tomcia, dziękuję że się podzieliłaś ze mną swoimi odczuciami choć bolesnymi... nie chciałam Cię zranić więc przepraszam...tak, mamy są związane miłością z dziećmi niezależnie od tego czy żyją tu na ziemi czy już tam w niebie... Sabinka też, więc i tu potrzebny jest proces przebaczenia i pojednania (ze zmarłymi dziećmi)... z jednym nie mogę się zgodzić co napisałaś, cytuję: "piszesz o miłosierdziu. A gdzie twoja wiara w to że Sabinka zrobiła dobrze, gdzie twoje miłosierdzie, gdzie wybaczenie"... napisałam, że wierzę w Boga, miłosierdzie ale nie w to, że Sabinka zrobiła dobrze... nie jestem bez winy i dużo złego w życiu zrobiłam, ale ufam, że Bóg mi wybaczył, bo uznałam zło, grzech i prosiłam o takie wybaczenie...więc doświadczyłam bardzo mocno Bożego miłosierdzia(przez posługę Kościoła, księży) i jeszcze jedno... dla mnie oficjalne nauczanie Kościoła to nie wymysł księży, którzy też do tego Kościoła należą, tylko to dalej ten sam Bóg, który dał X przykazań (np. nie zabijaj) i dalej poucza swój lud przez Ducha Świętego ... kocha więc chroni... za czasów Mojżesza nie było eutanazji i terminacji, więc stąd te doprecyzowania w katechizmie, żeby wszystko było jasne, żebyśmy mogli żyć szczęśliwie... a co do Twojej zgody na zabieg ratowania życia, to nie widzę tu żadnej winy, wręcz przeciwnie, uczynek pełen miłości...
choć tak się skończył... bardzo mi przykro i głęboko Ci współczuję... w Twojej intencji było ratowanie życia a nie jego zakończenie, więc błagam, nie obwiniaj się, bo wpadniesz w taka depresję jaką ja przeszłam przy swoim synku (tez walczyłam o jego życie wiele miesięcy i wiem co to bezradność... na moich rękach np. stracił przytomność z bólu i przerażenia przy zabiegach...) Mateuszek żyje a ja jestem mu nadal potrzebna... i Ty na pewno też jesteś potrzebna,choć Twój Tomcio żyje "po tamtej stronie", więc proszę, przestań się obwiniać...pozdrawiam ciepło 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: Sebas i Iwonka
buleczka  
16-06-2008 12:57
[     ]
     
"i jeszcze jedno... dla mnie oficjalne nauczanie Kościoła to nie wymysł księży, którzy też do tego Kościoła należą, tylko to dalej ten sam Bóg, który dał X przykazań (np. nie zabijaj) i dalej poucza swój lud przez Ducha Świętego ..."
"Nie zabijaj" - to na tym opiera się cała dyskusja. Problem tylko w tym, że ty postrzegasz terminację jak zabójstwo. A tak wcale nie jest. Matki, które decydują się na terminację wiedzą, że ich dzieci nie mają szans na życie. I tak umrą, niezależnie od marzeń, pragnień, modlitw itd. To tylko zmiana daty śmierci, to wcześniejsze przekazanie swego dziecko w ręce Boże.
Ja też przekazałam swoje dziecko w ręce Boże wcześniej niż to było konieczne czego ty niedostrzegasz, bo moje dziecko żyło. Tracheostomię wykonuje się ludziom w grupie ryzyka anestezjologicznego A-5 - pisząc brutalnie na "trupie", którego lekarz nie może intubować, który nie może utrzymać własnego oddechu, a któremu serce pracuje. Mózg w tym momencie "nie łapie że ma oddychać" robi to respirator. Mój Tomcio był w grupie ryzyka A-4 - w każdej chwili mógł wymagać intubacji i podłączenia pod respirator, której w jego przypadku nie dało się wykonać. Ale do tej pory mój Synek tysiące razy przestawał oddychać i jego serce przestawało pracować na kilka minut i znów wracał do życia. Wybacz ale na rurce nosowo-gardłowej umieszczonej w nosku na głębokość 12 cm mój synek pozostawał na własnym oddechu i nie wymagał zabiegu tracheo - zabieg wykonano na wszelki wypadek, po to abyśmy mogli zacząć leczenie i wyjść ze szpitala. Fakt jest taki że gdyby nie ten zabieg mój Tomuś żyłby nadal - w szpitalu z rurką w nosku, raz w tygodniu przy wymianie ustawałaby na chwilę akcja serca, po uciśnięciu klatki piersiowej znów by wracała. Mózg Tomcia byłby z każdym tygodniem coraz bardziej niedotleniony, aż w końcu wcale by go nie było. Wtedy przy reanimacji, adrenalinie i defibrylatorze nie wróciłby do życia. To byłaby naturalna śmierć mojego syna.

"kocha więc chroni..." - Bóg nie ma obowiązku nas chronić, On nas kocha bezgranicznie i stawia na naszej drodze życia wybory, i On nas z nich rozliczy, TYLKO ON

"za czasów Mojżesza nie było eutanazji i terminacji, więc stąd te doprecyzowania w katechizmie, żeby wszystko było jasne, żebyśmy mogli żyć szczęśliwie... "
Wybacz ja jestem szczęśliwa bez tej precyzji kościelnej.
Wierz kiedyś kościół opisał dokładnie czarownice i dzieci diabła. I mordował w imię Chrystusa i miłosierdzia i matke i dziecko.

"a co do Twojej zgody na zabieg ratowania życia, to nie widzę tu żadnej winy, wręcz przeciwnie, uczynek pełen miłości..."
To był uczynek pełen miłości. W oczach mojego dziecka wielokrotnie widziałam prośbę i błaganie "mamo puść do Boga" - za każdym razem jak jego serce przestawało bić a główka spadała bezwładnie na moje serce.... zawsze błagałam o życie dla Tomcia... i wiedziałam że tracheo nie przeżyje, wiedziałam "że podpisują oddaje dziecko, tym razem, bezpowrotnie Bogu"....

To nie ksiądz musi mi wybaczyć. To mój Syncio musi mi wybaczyć, że podpisałam, że nie miałam sił dłużej patrzeć jak moje jedyne dziecko umiera i budzi się do życia, że nie miałam sił patrzeć na jego cierpienie do samego końca, na krew lecącą z noska po wepchnięciu rurki, z bużki i żołądka, dopóki jego mózg nie odmówiłby posłuszeństwa. I oczywiście Bóg. Tego czy mi wybaczą dowiem się po śmierci. 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: do Mamy Tomcia
Iwona M.  
16-06-2008 14:06
[     ]
     
mam takie odczucie, że coraz głębiej Cię ranię:((( nie chcę tego... to prawda, że różnimy się co do tego, czy terminacja jest zabójstwem czy nie, ale to nie powód, żebyś tak z mojego powodu cierpiała... może niedługo napiszę na stronce osobistej jak przeżywam chorobę Mateuszka (tez był skazany na śmierć...), ufam że cieszysz się, że mój synek żyje... chcę też opisać moją drogę do Boga i relację z nim... może wtedy będzie nam łatwiej się zrozumieć... życzę Ci wyjścia z tych koszmarnych wyrzutów sumienia... niech Cię dobry Bóg prowadzi ... 
mama Karola, Łukasza i Mateusza

Re: do Mamy Tomcia
buleczka  
16-06-2008 14:45
[     ]
     
nie ranisz mnie bo już nic nie może mnie zranić... rana jaką mam w sercu zawsze będzie i nic już tego nie zmieni...
nie czuje wyrzutów sumienia... wiem że zrobiłam dobrze... wiem, że skróciłam cierpienia i męki mojemu dziecku... czuję tęsknotę za dzieckiem, które oblędnie chciałabym tulić w ramionach, które chciałabym przytulić, zobaczyć uśmiech...
jestem egoistką i chciałabym mieć go spowrotem choć wiem że tam mu lepiej, że taka wola Boża...

wiem, że zrobiłam dobrze... wiem, że mojemu dziecku jest teraz dużo lepiej w ramionach Matki Boskiej.... tak samo dziecku Sabinki i każdej innej matki... bo każda z nas życie by oddała gdyby to mogło cokolwiek zmienić!!!! 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: parę wniosków
Green Tea  
16-06-2008 14:49
[     ]
     
Styś, a co to ma oznaczać: :"Jeśli ojciec Grzegorz wybrał Jezusa, to jego słowa są na pierwszym miejscu"? A kto powiedział, że duchowny ma zawsze rację przed laikiem i należy go uważać za świętego? Chyba się kiepsko wyraziłaś... Coś tu się nie zgadza...

Po drugie, wspomniany przeze mnie ojciec Marcin nigdy żadnej kobiecie nie napisał nic, co by mogło ją urazić w najmniejszym stopniu i z czego musiałby się potem tłumaczyć na całe strony... I nigdy z jego ust nie padły słowa: "Dajmy już spokój". Albo milczał, albo rozmawiał dalej. Tylko w innym tonie, pełnym zrozumienia i prawdziwego miłosierdzia. O czymś to świadczy.

Po trzecie, jeśli ktoś uzna, że jakiś duchowny jest do niczego, to nie znaczy, że obraził się na Kościół. Prosiłabym zatem, byście nie zarzucali Sebas czegoś nieprawdziwego. Naprawdę mało o niej wiecie.

Jeśli niektóre z Was są takie mądre i rzucają na takim forum, jak strata dziecka cytaty, by dobitnie dać do zrozumienia, że Sebas czy ja, popełniłyśmy zabójstwo i ewidentnie chcecie nas tym dobić (nie mam żadnych wątpliwości), to - po pierwsze zastanówcie się, czy takie dobitne wypominanie komuś czyichś grzechów nie jest grzechem samo w sobie (i pokazanie, że się jest lepszym, a jak!), po drugie - czy macie jakiekolwiek prawo do moralizowania (a raczej mądralowania), a po trzecie - skoro jesteście takie święte i prawe kobiety, a my morderczynie, to nic, tylko życzyć, by chore śmiertelnie dzieci (czytaj: zniekształcone płody) zagościły pod sercem takich świętych i żeby te święte patrzyły, jak przez dziewięć miesięcy rośnie dziecko w brzuchu, które nie tylko umrze zaraz po urodzeniu, ale też np. nie urodzi się samo, bo cierpi na wodogłowie i jego głowa w dziewiątym miesiącu ciąży będzie wielkości trzyletniego dziecka. I trzeba będzie robić cesarkę.
Co Wy w ogóle wiecie o wadach śmiertelnych? Tyle, co sobie wymyślicie. Nie macie bladego pojęcia jak bardzo nasze dzieci były chore!!!

Ciekawa jestem, czy chciałybyście, dowiedzieć się, tak jak ja, że dziecko nie ma głowy, nie ma czaszki, nie ma mózgu, nie rusza się. Czy wtedy musiałabym czekać do tzw. terminu porodu? A co to znaczy według Was? Bo mogłabym nie mieć żadnych skurczy ani odejścia wód nawet do 40- ego tygodnia. I wtedy też by trzeba było wywołać poród. I jaka różnica w 20 czy w 40 tygodniu? Powiecie mi? Jestem ciekawa. Bo moje dziecko nie żyło we mnie i co do tego nie mam wątpliwości...

Dobrze, że jest takie forum jak Terminacja ciąży i dobrze, że jest ono zamknięte na kłódkę przed tymi, którym się wydaje, że wszystko wiedzą lepiej, którzy próbują moralizować, wydając wyrok na innych, cytować Pismo Święte (by dobić drugiego człowieka) i chcą być bardziej święci od papieża...

Na pewno Pan Bóg jest baaaardzo zadowolony z Waszej cudownej postawy, pełnej miłosierdzia, miłości bliźniego i zrozumienia.... Bądźćie z siebie dumni.

Sebas wyjeżdża do Peru i nie będzie tu zaglądać, a mi się już nie chce, więc ciągnijcie sobie dalej ten wątek i piszcie se, co chcecie. Dla mnie postawa niektórych z Was jest wybitnym zaprzeczeniem świadectwa wiary... 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
Ostatnio zmieniony 16-06-2008 14:59 przez BeataN

Re: parę wniosków
Styś  
16-06-2008 17:00
[     ]
     
Może wyraziłam się tu nieprecyzyjnie, owszem. Miałam na myśli słowa Jezusa, nie o. Grzegorza. Słowo Boże , nie słowo ludzkie.
Ponadto nie włączyłam się do tej dyskusji by komuś coś wyrzucać, tylko naświetlić, że trzeba brać pod uwagę też inne odczucia, inne spojrzenie. Nie można na wszystko patrzeć tylko przez pryzmat własnej sytuacji.
Wydaje mi się, że ta rozmowa nie ma sensu. Budzi niepotrzebne emocje. Beatko, od dłuższego czasu powtarzasz te same słowa i tu i na forum poronienie i wydaje Ci się, że wszyscy Cię atakują, a tak nie jest. Cały czas śledzę Twoje losy i bardzo cieszyłam się wiadomością o Gretce:)
Tak jak już pisałam wcześniej patrzysz z punktu widzenia dobra swojego dziecka, swojej sytuacji, ja próbowałam pokazać inną stronę, mamy, która straciła dziecko przez zła decyzję lekarza, dziecko, które bylo zdrowe, jej dziecko mogło żyć, a terminacja na to nie pozwoliła. Tak więc ta sprawa ma dwie strony i zawsze będzie budziła kontrowersje. Dla osób zaangażowanych w życie żywą wiarą sprawa jest prosta, choć budzi wątpliwości. Dla innych ma inny wymiar.
Proszę prowadźmy rozmowy z szacunkiem, choć może zupełnie nie pojmujemy naszych decyzji, naszych przekonań. Każdy z nas tutaj cierpi z powodu tego samego , utraty ukochanego dziecka, utraty marzeń i tęsknoty. I to chyba jest najważniejsze. Pan Bóg sam wie co jest dla nas najlepsze choć tego nie rozumiemy. Nie oskarżenia i wyrzuty, bo doprawdy nie taka była intencja stworzenia tej strony i tego forum.
Nigdy nie życzyłabym tego co napisałaś. Wiele rzeczy jest dla nas niezrozumiałych, dopóki ich nie doświadczymy, to prawda. Przeżyłam walkę o zdrowie mojego najstarszego syna, dalej będziemy się borykać z niektórymi dysfunkcjami. Kilka poważnych operacji u moich dzieci, w końcu przeżyłam śmierć jednego z nich i prawie własną. Wiele mnie to nauczyło i nigdy nie powiem, że mogę decydować o swoim życiu, to nie jest w mojej mocy.
Szczerze mówiąc jest mi bardzo smutno, że aż takie słowa tu padły :( 

Ostatnio zmieniony 16-06-2008 21:51 przez Mamusia

Re: Iwona - Sebas proszę o opinie
buleczka  
16-06-2008 14:50
[     ]
     
nie zraniłaś mnie ale Sebas swoją oceną, a tylko Bóg ma prawo oceniać ludzi i wydawać sądy...
mi się śniła jego wola przez kilka miesięcy, a nie czuje się godna kogokolwiek oceniać...

Ah, to co opisałam - to cząstka medycznej strony mojego dziecka, Sebas jest lekarzem może potwierdzić stan ryzyka Tomcia... to była nasza rzeczywistość 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: Iwona - Sebas proszę o opinie
tacozapomniała  
16-06-2008 19:14
[     ]
     
Dziewuszki, chyba pora zakończyć tę dyskusję, bo zrobiło sie jakoś nieprzyjemnie. Nikt nikogo nie przekona do swoich racji, każdy ma własne odczucia.Ktos bije sie zwłasnym sumieniem , ktos inny już te sprawy ma uporządkowane.Wszystkim Wam życzę spokojnego sumienia. Izabela. 


Re: Iwona - Sebas proszę o opinie
Sebas  
24-07-2008 18:34
[     ]
     
Nie czuje sie zraniona, juz tylu ludzi wytrzasalo sie nade mna i krytykowalo moje zycie ze kolejny raz juz nie robi wrazenia. Tylko do pomocy nikt sie nie kwapil.
Wiesz, najgorzej jest jak sie zna rokowanie - moze dlatego wyksztalcenie kobiet tak dlugo bylo uwazane przez Kosciol za dzielo szatana. Jesli nie wiesz, mozesz sie ludzic ze wszystko bedzie dobrze, ze bedzie jak w familijnych filmikach gdzie na poczatku jest ciezko ale pod koniec wszyscy sie usmiechaja, obejmuja i mowia "kocham cie". Ale co robic gdy sie wie ze nie bedzie dobrze, gdy sie juz widzialo podobne przypadki, dzieci ktore tygodniami i miesiacami lezaly na intensywnej terapii az umarly nawet nie zobaczywszy swiata za oknem? Albo inne, ktore ku radosci i zaskoczeniu personelu jakims cudem przezyly ale ich zycie jest pasmem cierpien i kalectwa?
W Peru rozmawialam dlugo z ciotka mojego meza, opowiedziala mi o swojej corce ktora urodzila sie z wodoglowiem i przepuklina rdzeniowa. Pomimo ze zaraz po urodzeniu zoperowano przepukline i zalozono zastawke by odprowadzac nadmiar plynu z mozgu nie rozwijala sie. Przez 8 lat lezala bezwladnie w lozku, nie reagujac na slowa i nie rozpoznajac rodzicow. Co roku jezdzili z nia do szpitala by wymienic zastawke az powiedzieli "dosc, to nie ma sensu, tylko przedluza cierpienie jej i nasze" i w 8 roku juz nie pojechali. Ich corka krotko potem zmarla. Czy ich tez nalezy oskarzyc o eutanazje i potepic? Ja ich rozumiem. Po prostu czlowiek ma tylko okreslona wytrzymalosc. Niestety, w zyciu niewiele jest prostych wyborow "dobro-zlo", czesto trzeba podejmowac bolesne decyzje. Mnie tez to dopadlo i musialam podjac decyzje ktora w danym momencie naszego zycia byla najlepsza dla nas wszystkich, ktora oszczedzila bolu nam i dzieciom i ocalila nasza rodzine w krytycznej sytuacji. Niestety moje dzieci nie byly zdrowe, mialy wady ktore doprowadzilyby do ich smierci - z uduszenia (zbyt krotkie zebra nie pozwolilyby im oddychac) i z niewydolnosci nerek. A jesliby ktores z nich przezylo byloby kalekim karzelkiem o krotkich konczynach, zniszczonych stawach i problemach z oddechem, unieruchomionym na wozku i uzaleznionym do smierci od maszyny do dializy. Sekcja drugiego Aniolka potwierdzila diagnoze. Boli mnie ze ludzie ktorzy bardzo manifestuja swoja religijnosc nie ofiarowali nam wtedy zadnej pomocy ani nawet slowa pociechy, za to po fakcie sa pierwsi do krytykowania. Pozdrawiam 
Sabina

Re: Witaj Sebas
Green Tea  
25-07-2008 11:22
[     ]
     
Tak, Sebas, ci, którzy najbardziej głoszą swoją religijność, z jednej strony będą gadać, jak to Ci strasznie współczują i jaka to jesteś biedna, a z drugiej znajdą zawsze to "ale", żeby Ci dać choć delikatnie do zrozumienia, że jesteś morderczynią, bo Kościół uważa to, czy tamto i tak klepią w ciemno ciągle te same formułki. I dobić! I walnąć w łeb! A niech ma za swoje! Morderczyni! (Wystarczy przeczytać sobie Twój wątek). I jakże takie osoby są pewne, żeby donosiły ciążę letalną! Tak, już to widzę! Tylko takim pustym gadaniem nie zapewnią sobie otwartych wrót do raju, bo w obliczu Boga wszyscy jesteśmy równi i to On będzie sądził (na szczęście!!!!!). No ale pewnie im się ciągle wydaje, że Pan Bóg będzie im niezmiernie wdzięczny...

No niestety sztuką jest prawdziwe zrozumienie, ale tylko garstka to potrafi.
Ja już z takimi nawiedzonymi nie rozmawiam, bo to ich zwykła hipokryzja i chęć pokazania jakim to się jest wspaniałym.

I twardo będę powtarzać, patrząc z perspektywy czasu, że w całej swojej tragedii, żałuję, że nie poroniłam, albo że mi Tamara sama nie obumarła w moim brzuchu (już widzę zaraz kolejne ataki za to, co napisałam), bo widzę, że takim kobietom o wiele łatwiej jest podnieść się, a niektórym to nawet rozdawać swoje "cenne" rady i pouczenia. Jakoś dziwnie żadna kobieta po terminacji, albo po urodzeniu dziecka z wadą letalną nie ma odwagi pouczać innych. Może to jednak inny wymiar tragedii?

Tylko większa część z nas nie ma możliwości wylać swojego żalu nigdzie oprócz naszego zamkniętego podforum, a nie daj Panie Boże, napisać na tym choć część tego, co nas boli, to zaraz obuchem w łeb.

Znikam stąd, bo pewnie zaraz kolejne kamienie poczuję na karku. 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)

Re: Witaj Sebas-Green Tea
buleczka  
25-07-2008 19:55
[     ]
     
Każdy z nas może, nawet na tym forum, bronić swoich racji i poglądów - musi tylko tego chcieć.

Mój Tomek miał wadę letalną choć mi osobiście jest ciężko się z tym pogodzić. Twierdzie uparcie że zmarł z powodu komplikacji po tracheostomii. Prawda jest taka że u Tomcia wadą obciążone były również odrogi oddechowe. Szyja po jego prawej stronie nie rosła a lewa tak. To spowodowało przesunięcie krtani o 2cm od prawidłowego położenia, to powodowało że z każdym dniem Tomuś coraz gorzej oddychał, jego drogi oddechowe naciągały się zamiast rosnąć. Kiedyś by pękły jak nitka. Tego się nie operuje.
Gdyby nawet przeżył tracheostomie ... i tak by umarł. Ten niedorozwój prawej strony powodował olbrzymi kąt nachylenia rurki w płucu - na zdjęciu wyglądało to tak jaky rurka dotykała do płuca. Pewnie za miesiąc by je przebiła.
Każde podduszenie, utrata oddechu czy zatrzymanie akcji serca napewno skutkowało niedotlenieniem mózgu. Z czasem mój Tomuś stałby się ważywem przykutym do łóżka.
Czasami nie potrafię się pogodzić z tą rzeczywistością.

Z perspektywy czasu żałuje że wtedy nie podjełam innej decyzji - oszczędziłabym dziecku naprawdę wielu cierpień.

Kocham go bardzo i nie żałuje ani chwili z nim spędzonej ... mam tylko nadzieje że on również. Mam też nadzieję, że Tomcio jest szczęśliwy tam po drugiej stronie. Jestem wdzięczna Bogu że zabrał Tomcia do siebie.

Chce mieć dzieci ale nie skażę następnego na takie przejścia jak Tomcia... naprawdę nie dało się tego wyleczyć w żaden sposób ... choć ja nie chciałam w to wierzyć... 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: odrzucona
Magdalena1  
27-08-2008 15:40
[     ]
     
Jestem w szostym miesiacu ciazy a wczesniej po smierci corki.Bedac w 12 tyg.ciazy stwierdzona wade letalna(smiertelna)oczywiscie kazali usunac ja sie nie zgodzilam tak wiec synus umrze we mnie i urodze martwe dziecko lub umrze przy porodzie.Nie zgodzilam sie na terminacje bo Bog daje i Bog odbiera a nie lekarze.Jest strasznie ciezko,ale trzeba walczyc moge chociaz poczuc ruchy mego malenstwa teraz chodze tylko na usg po to by lekarz stwierdzil czy jeszcze serce bije straszne ale trzeba wierzyc i to bardzo.Nie ukrywam,ze mimo wyroku lekarzy mam nutke nadzieji to tylko lekarze go postawili a sa sily wyzsze. 
megi

Re: odrzucona
Agik  
27-08-2008 16:45
[     ]
     
Magdaleno,ja ponad 3 lata temu dowiedziałam się o letalnej wadzie mojej córki.Podobnie jak Ty,nie zdecydowałam się na terminację. Marysia urodziła się w 34 tyg ciąży.Życzę Ci dużo siły i spokoju. 
Aga
Mama:Karinki(30.03.2001r.), Marysi(ur.i zm.2.11.2005r.),Julci(2.10.2006r.)

Zmartwienie jest jak piasek pod muszlą ostrygi: mała ilość wytwarza perłę, zbyt duża zabija zwierzę.


Re: odrzucona
Magdalena1  
27-08-2008 17:15
[     ]
     
Witaj.Czy tez uwazalas,ze to jest lepsze niz terminacja bo moim zdaniem ciezko byloby zyc dalej ze swiadomoscia ze zabiłam swoje dziecko a tak naprawde tan kto wierzy niewie co bedzie dalej a jak ide na usg i slyszymy bijace sedruszko.. przeciez one bije.Napisz jak Ty zylas z tym ciezarem?Wiedzialas od kiedy? 
megi

Re: odrzucona
Styś  
27-08-2008 19:00
[     ]
     
Magdaleno i ja życzę Ci dużo sił i wiary. Nie miałabym żadnych watpliwości i podjęłabym taką samą decyzję.
Mój synek urodził się martwy z powodu odklejenia łożyska, choć był zdrowy. Nigdy nikomu nie oddałabym wspomnień tych dziewięciu miesięcy,
od chwili gdy ujrzałam dwie kreski na teście, przez pierwsze usg i widok maleńkiego serduszka na monitorze, pierwsze kopniaki. Wspomnień, których nikt mi nie może odebrać.
Dziecko jest owocem naszej miłości i tą miłość staraliśmy się dać mu, choć nie widzieliśmy, a jedynie czuliśmy jego obecność.
Jesteśmy z Tobą, z wiarą i nadzieją. 


Do Magdaleny
Agik  
27-08-2008 20:51
[     ]
     
Madziu, proponuje przejść na maila.Odezwij sie proszę na adres:agi-k@tlen.pl
O wadzie mojej córki dowiedziałam sie w 20 tyg.ciąży. 
Aga
Mama:Karinki(30.03.2001r.), Marysi(ur.i zm.2.11.2005r.),Julci(2.10.2006r.)

Zmartwienie jest jak piasek pod muszlą ostrygi: mała ilość wytwarza perłę, zbyt duża zabija zwierzę.


Re: Do Magdaleny
Sebas  
28-08-2008 18:49
[     ]
     
Magda, masz prawo podjac wlasna decyzje, to Twoje zycie. Ale w Twojej wypowiedzi czuje pyche "jedynej sprawiedliwej", "prawdziwie wierzacej" bohaterki ktora pokazuje swoja wyzszosc nad "bladzacymi" i "egoistkami". Przypomina mi to przypowiesc o Faryzeuszu i celniku. Ja swego czasu tez musialam podjac decyzje a niestety wtedy oczekiwanie na obumarcie dziecka lub porod bylo luksusem na ktory nie moglam sobie pozwolic. Boleje nad tym i nienawidze tego kraju za to. Jestem jak najdalej od namawiania Cie do terminacji lub krytykowania Twoich decyzji, odplac wiec mi tym samym i uszanuj moje cierpienie tak jak ja szanuje Twoje.
Pozdrawiam 
Sabina

re
Semi  
21-11-2008 13:00
[     ]
     
Sebas,jesteś wspaniałą, mądrą i silną kobietką podziwiam Cię szczerze i wyczuwam, że jesteś prawdziwie dobrym człowiekiem. Jest jakaś przewrotność w tym, że naprawdę dobrych ludzi spotyka się.....poza kościołem właśnie....
Wierze, że Twoje ogromne cierpienie przełoży się tu na ziemi w jakieś dobre działanie...
pozdrawiam 


Re: re
Sebas  
21-11-2008 15:15
[     ]
     
Dzieki, Semi, za dobre slowo. Masz duzo racji. Spotykalam duzo "swietojebliwych" - wiecznie w kruchcie a nie wahaja sie skrzywdzic blizniego nie odczuwajac z tego powodu zadnych wyrzutow. Moze to zbytnia pewnosc ze moralnosc i dobro jest po ich stronie tak demoralizuje dewotow? 
Sabina

Re: re
Semi  
21-11-2008 16:42
[     ]
     
napewno, przecież tak łatwo jest rzucić parę monet na tacę w niedziele i w ten sposób oczyścić sumienie na cały tydzień....o wiele łatwiej niż być dobrym tak poprostu na co dzień...nie ze strachu przed bożą karą lub w nadzieji na nagrodę w raju tylko właśnie tak "za darmo" nie licząc na nic "później" ... 


Re: re
Sebas  
21-11-2008 19:25
[     ]
     
Pamietam jak pracowalam na wsi, wszyscy niby tacy wierzacy, kosciol w niedziele pelny a takiej moralnej zgnilizny to w zyciu nie widzialam. Np. przyszla do osrodka na szczepienie 14-latka, zawsze bylam dosc dokladna wiec wypytalam o wszystko. No i dziewczyna mi mowi ze od 2 miesiecy nie ma okresu. Zmrozilo mnie bo wiedzialam co sie dzieje w jej domu - dziewczyna byla lekko uposledzona a jej ojciec byl bardzo goscinny - jak przychodzili jego koledzy to "czym chata bogata" - "prosze, tu wodeczka, tu zakaska, tu coreczka - czestujcie sie...". Nie zaszczepilam jej i kazalam przyjsc z matka. Matka zglosila sie dopiero po nastepnym miesiacu i mowi "no, juz mozna ja zaszczepic, juz zalatwilam ze bedzie miala okres". Albo inna: jeden 30 - latek byl gejem, ukrywal swoja odmiennosc, mieszkal przy rodzicach, w dzien pracowal w ich gospodarstwie, po nocach pil w samotnosci. Ale ojciec stwierdzil ze pedal w rodzinie to wstyd i zeby sasiedzi czegos sie nie domyslili postanowil go ozenic. Poszedl wiec do sasiada ktory mial 16-letnia corke i przy wodce umowili sie ze bedzie wesele. Krotko przed "szczesliwym dniem" dziewczyna uciekla z domu, jadac z kolega samochodem wpadli na drzewo, ledwo uszla z zyciem i cale zycie bedzie chodzic o kulach. Nieszczesny gej powiesil sie w szopie. Wiem ze takie historie zdarzaja sie wszedzie ale szokujace bylo podejscie ksiezy do takich spraw - te rodziny uchodzily za wzorowe bo co niedziela wszyscy byli na sumie, reszta sie nie liczyla. Facet ktory regularnie masakrowal twarz swojej zony byl okreslony "dobrym choc surowym ojcem rodziny", zony sprowadzone do roli wolow roboczych i zawsze dyspozycyjnych cial - znerwicowane, uzaleznione od alkoholu i lekow, zmeczone i nie znoszace wlasnych dzieci - uwazano za "szczesliwe matki i zony", kobieta ktora odeszla od meza pijaka i dreczyciela to byla "wystepna ktora nalezy nawrocic na wlasciwa droge", dziewczyna ktora odrzucila zaloty miejscowego bysia i poszla na studia to "bladzaca zapatrzona w kariere".
Pamietam jak kiedys na jakims wiejskim festynie siedzialam juz chyba pol godziny nad tym samym malym piwem gdy podszedl proboszcz i zaczal raczyc mnie wykladem o szkodliwosci alkoholu dla zycia rodzinnego, w czasie gdy to mowil co chwila podchodzil jakis facet po kilku duzych i ledwo trzymajacy pion ale im jakos nauk nie udzielal. Ot, znalazl sobie dyzurna grzesznice. 
Sabina

Re: re
Semi  
21-11-2008 22:36
[     ]
     
smutne ale prawdziwe...dokładnie to miałam na myśli...powiedz mi Sabinko wszędzie tak jest czy tylko u nas, w Polsce?...najbardziej katolicki kraj w europie...;( 


Re: re
siostraikolezanka  
21-11-2008 22:43
[     ]
     
hmmm no macie racje sa i tacy ksieza ale ja osobiscie znam tez takiego ktory kocha czlowieka za to kim jest z jego slabosciami i wadami... potrafi odjac sobie od ust tylko po to zeby pomoc potzrebujacym. I wcale nie plecie zadnych glupot wiele rzeczy potrafi zrozumiec pomoc wybaczyc... takich kseizy nam potzreba wiecje... 
słoneczko dla nas na zawsze świecisz..[*]

Re: re
asia122  
24-11-2008 09:57
[     ]
     
... takich księży nam potrzeba... i takich szukamy! 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora