dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
10-11-2007 13:28
[     ]
     
Jestem na tym forum bardzo krótko ale zdążyłem się wiele nauczyć... jeszcze więcej nauki przede mną... czytając niektóre wypowiedzi osób, które piszą o załamaniu w życiu, załamaniu w wierze, o utracie nie tylko dziecka (dzieci), ale i nadziei, z drugiej strony jest wiele osób, które ciągle szukają i chcą się spotkać... z samymi sobą, z Bogiem... postanowiłem więc wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom, świadomy tego, że nikt nie organizuje czegoś podobnego (ja o czymś takim nie słyszałem) i już dziś pragnę ogłosić, że jestem w trakcie przygotowywania Internetowych Rekolekcji Adwentowych dla rodziców po stracie i rodziców dzieci chorych, oraz wszystkich, którzy swoje życie widzą jako bezowocne, "niepłodne", lub czują się gorsi z jakiegokolwiek powodu, które zatytułowałem "POZWÓL SIĘ ODNALEŹĆ".
Wielu z was ma żal do Boga, gniew i złość na Niego... wielu z was może ma żal do siebie, poczucie winy... wielu z was nie daje sobie rady z codziennością, choć od smutnych wydarzeń minęło już sporo czasu. Uwierzcie mi: można się gniewać na Boga, można mieć do Niego żal... ale też, pomimo wszystko, można i warto dać Mu szansę na to, by dotknął nas, przemienił, uzdrowił, uczynił na powrót płodnymi i pełnymi życia.. dać Bogu szansę, by nas odnalazł.. pozwolić Mu, by nas odnalazł...
Właśnie do tego chcę zaprosić wszystkich uczestników tego forum i nie tylko... wszystkich, którzy chcą odnowić swoją wiarę, chcą spotkać się z Bogiem "twarzą w twarz", poczuć Jego delikatną dłoń na swoim ramieniu...
Rekolekcje rozpoczną się 2 grudnia (I niedziela Adwentu), ale już wkrótce na mojej stronie będzie można znaleźć oficjalne zaproszenie do uczestnictwa w nich i wskazówki, jak one będą przebiegały...
Z mojej strony zapewniam również o modlitwie za was wszystkich, szczególnie w czasie trwania tych rekolekcji (planuję każdego tygodnia odprawić jedną mszę św. w intencji odprawiających rekolekcje).
Zapraszam serdecznie i wszystkim z serca błogosławię + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
zorka  
10-11-2007 15:58
[     ]
     
Inicjatywa mi się podoba.
:)
Zawsze warto próbowac coś robić, Ojcze, zawsze.

Życzę owocnej pracy!
I dziękuję.

Agnieszka 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
she28  
11-11-2007 12:02
[     ]
     
czekam niecierpliwie na te rekolekcje...tak bardzo chciałabym być znowu blisko Boga...czy to możliwe... 
Monika

Mama Aniołka Kubusia [*]
ur.zm.03.04.2007....Jestes całym moim swiatem...
...to nieprawda że Ciebie juz nie ma...jesteś choć daleko stad...to nie prawda ze Ciebie juz nie ma...trzymam Twoją dłoń
i sierpniowej Niespodzianki

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Agik  
10-11-2007 22:40
[     ]
     
Ojcze bardzo dziękuję za rekolekcje, które mają zostać odprawione. Chętnie wezmę w nich udział. Myślę, ze na forum znajdzie się więcej osób, które przyjmą inicjatywę księdza z radością i z zainteresowaniem. 
Aga
Mama:Karinki(30.03.2001r.), Marysi(ur.i zm.2.11.2005r.),Julci(2.10.2006r.)

Zmartwienie jest jak piasek pod muszlą ostrygi: mała ilość wytwarza perłę, zbyt duża zabija zwierzę.


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
mamaK  
10-11-2007 23:11
[     ]
     
Ja już czekam na te rekolekcje, mam nadzieję,że nam rodzicom-szczególnie tym którzy pierwszy raz będą musieli radosne Święta Bożego Narodzenia spędzić bez swoich dzieci pomoże nam ojciec przetrwać i sie na nie przygotować, dziękuje ojcu za piękne słowa pozdrawiam mama aniołka Kamilka 
mamaK

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
mela79  
11-11-2007 00:48
[     ]
     
Mnie też pomysł rekolekcji bardzo się podoba. Bardzo chcałabym przeżyć odnowę duchową, mam nadzieję, że rekolekcje mi w tym pomogą. 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
MAMA PIOTRUSIA  
11-11-2007 17:11
[     ]
     
Mimo tego ze jest mi trudno okreslic stan mojej wiary,jestem szczesliwa i pelna podziwu ze w koncu znalazl sie taki ktos jak,Ojciec i naprawde ze szczerego serca pragnie pomoc nam osieroconym rodzicom,i nie ucieka przed tym ogromnie trudnym wyzwaniem.Zycze sily,powodzenia i wytrwalosci. 
MARTA
KOCHAM CIE SYNKU (*)(*)(*)

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Zbyszek  
11-11-2007 19:24
[     ]
     
Fakt, moja wiara przed odejściem Macieja nie była mocna. Ale po stała sie bardzo zachwiana. Nie wiem w co już wierzyć. Nie ma pomocy duchowej od nikogo, nawet od osób które do tego zostały powołane. Nie umieją rozmawiać, mają stałe , utarte regułki. To chyba coś nie tak. To oni pierwsi powinni pomagać. Niejednokrotnie próbując rozmawiać o stracie z osobą duchowną, miałem wrażenie jakbym niepotrzebnie poruszał ten temat i tylko zabierał czas. Więc modlę się sam i rozmawiam z Bogiem na swój sposób.
Skłamalbym gdybym uogólniał. Spotkałem dobrego spowiednika we Włoszech i dziekana w jednej z parafi Wejherowskich. Ale to tylko dwóch. A z kilkoma rozmawiałem.
Myślę, że Internetowe rekolekcje sa ciekawym rozwiązaniem.
Będę śledził ich przebieg. 
Zbyszek - tata Ś.P. Macieja (*14.02.1988 +15.07.2006 )
Ostatnio zmieniony 11-11-2007 21:58 przez zbyszeks57

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
asia122  
12-11-2007 11:31
[     ]
     
Żal dzieci, które odeszły... ale one są szczęśliwe. A ilez jest dzieci cierpiących w domowych czterech ścianach, męczonych, bitych, głodzonych, ileż odrzuconych dziecięcych serc. Czym one zawiniły... ten świat nie jest dla normalnych, wrażliwych ludzi. takie rzeczy zdarzyły się i będa się zdarzać.
Dziękuję Ojcu, moja wiara nie jest jakoś szczególnie silna, właściwie to czasem traktuję Boga, jako takie koło ratunkowe. I chociaz buntuję się przeciwko Jego wyrokom, to kazdego dnia w jakiś sposób straram się z Nim blisko. Na ile On blisko chce być ze mną ... chyba trochę mnie "lubi". Czasem daje temu dowody... daje mi poczucie bezpieczeństwa. Ciągle szukam drogi... na razie kluczę, a ponoć prawdziwa Waira, to łaska, wobec tego czekam na nią. Pozdrawiam Ojca i dziekuję za zangażowanie.
Światło dla Naszych Dzieci (***) 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Styś  
14-11-2007 08:38
[     ]
     
Dziękuję bardzo. Takie wsparcie jest nam potrzebne, by mieć ufność i oddać Bogu wszystko. 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Lanko  
14-11-2007 22:31
[     ]
     
Witam serdecznie,
Mysle, ze odnalazlam to forum w najodpowiedniejszym dla siebie momencie; za co dziekje Opacznosci. Juz dzis bardzo sie ciesze na mysl o Rekolekcjach, i choc po smierci mojego Synka (11.10.2007) nie utracilam wiary w Boga to jednak z kazdym kolejnym dniem nasuwa mi sie wiecej pytan i watpliwosci.
Mama sp.11-letniego Bartunia. 
Aneta
Ostatnio zmieniony 15-11-2007 00:55 przez Lanko

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
16-11-2007 21:34
[     ]
     
Podzielam opinie Zbyszka ,szukając pomocy u duchownych ,dobrze jeśli trafimy na zabieganych ,lub obojętnych , gorzej gdy jedno nieprzemyślane zdanie zabije w nas resztki ufności do Boga i oddalają nas od Niego na lata . Rekolekcje –myślę , że nie w tym rzecz ,że ja nie daję się odnaleźć ,tak bardzo intensywnie i niemal nieustannie przez wiele lat zwracałam się do Boga wszystkimi swoimi emocjami ,krzykiem i szeptem , złością , rozpaczą ,rezygnacją ,pokorą, modlitwą i milczeniem ...Znalazłam spokój , choć już wtedy go nie szukałam . Nie długo czułam się spokojna i bezpieczna ,więc buduje od nowa . Myślę ,że nie tylko bardzo intensywnie szukamy Boga ,ale tak samo mocno staramy się zwrócić na siebie Jego uwagę ,cóż może nie potrafimy dostrzec Jego bliskości .
Podoba mi się ,jak piszesz ,przyjaźnie ,łagodnie, nie używasz tych utartych formułek które nie raz tak bardzo drażniły i bolały ,ładny obraz Boga budujesz .Podjąłeś trudne wyzwanie ,życzę powodzenia .
Pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
im  
21-11-2007 13:58
[     ]
     
pragnę w tych rekolekcjach odnaleźć takie oparcie w Bogu, które pozwoli mi ze spokojem i odwagą przejść przez straty... bardziej cierpię z powodu syna, który odszedł od Boga, bo tego moge stracić "na wieki", niż z powodu przewlekle chorego dziecka i nieżyjącego aniołka, któremu Pan da powtórne tchnienie życia...pragnę zaufać Bogu, że żadnego z moich dzieci nie stracę w przyszłym życiu... 
imad

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
dolorosa  
04-01-2008 11:12
[     ]
     
Przeszłam całe rekolekcje proponowane przez Ojca i myślę, że Najcenniejsze jest to, że przestałam się buntować przeciwko Bogu, zrozumiałam historię swojego życia i zaakceptowałam ją. Nie chcę już nad nikim panować. To On jest Panem życia i śmierci. Dziś mogę powiedzieć: Bóg dał, Bóg wziął, niech Imię Pańskie będzie błogosławione. Całe życie moje i moich dzieci, tych chorych i tego, które umarło jest w ręku Boga, ma sens, bo On jest Miłością. 
dolorosa

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
04-01-2008 16:27
[     ]
     
Doloroso, dziękuję za Twoje świadectwo, jest bardzo mocne, pozwoliłem sobie wrzucić je na moją stronę do swiadectw z rekolekcji, jeśli nie masz nic przeciwko. Myślę, że może wiele dobra zdziałać. Pozdrawiam serdecznie i błogosławię + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
asia122  
04-02-2008 08:28
[     ]
     
Ojcze, jak się tacy "Aniołowie", jak Ty znajduja.... jak moge znaleźć takiego tylko dla siebie???? Bo Ty jestes dla nas wszystkich i Bogu dzięki za to!!!! Chociaz jedna dusza prawdziwie ":duchowa"... Bądx z nami na zawsze. Chociaż jest światełko w tunelu, bo ja dostałam od księdza książkę.... pamiętał o mnie... przeczytałam i teraz pójdę się z Nim spotkac... lubię Go... na moje ostre zarzuty odpowiadał spokojem... i ciszą... to cos odmiennego. Dzieki za Ojba Grzegorza i za moejgo Księdza... który stara się zrozumieć. Pozdrawiam wszyskich... dużo nadzieji Wam życzę! 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
04-01-2008 19:28
[     ]
     
no ...chyba już to wcześniej czytałam na innych forach "Dlaczego",czyżby nasza droga Dolores 1 i 2 wróciła ?
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
dolorosa  
05-01-2008 13:52
[     ]
     
Nie chciałabym moim osobistym doświadczeniem wiary nikogo zranić. Dużo w moim życiu cierpienia, więc często widać je na mojej twarzy, stąd w domu mówią na mnie "mater dolorosa". Na kazaniu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia usłyszałam, że miłość i cierpienie przywracają światu nadzieję (to z nowej encykliki papieża). To mnie jakoś wzmocniło, nadało sens życiu. Wczoraj usłyszałam w radiu, że historia człowieka w Chrystusie staje się historią zbawienia. Wierzę w te słowa papieża. Potwierdziły moje doświadczenie z rekolekcji.
Do o. Grzegorza: zgadzam się na publikację mojego świadectwa i dziękuję za przywracanie innym nadziei przez praktyczną naukę kontaktu z Bogiem.
Do Keffiki: nie przedstawiałam się na forum, bo nie znalazłam podobnego przypadku, ale bliskie mi jest poczucie winy z powodu śmierci i choroby dzieci, depresja włącznie z myślami samobójczymi, lęki przed Bogiem, ludźmi, którzy nie rozumieją, rozpacz, gniew, szczególnie na siebie, zagubienie, samotność ale też miłość najbliższych, konkretna pomoc lekarzy i księży, oparcie w przyjaźni. 
dolorosa

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Styś  
05-01-2008 20:58
[     ]
     
Świadectwo doświadczenia żywej wiary jest dla nas wszystkich bardzo ważne, daje nadzieję, wzmacnia tych, którzy w niej trwają i jednocześnie budzi refleksje u innych. Dziękuję. 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Angel  
10-01-2008 18:19
[     ]
     
Niestety nie zgadzam sie z tym co napisała Dolores.
Gdzie jest Bóg, ten który pozwala na cierpienie ,smutek.Jestem maa dwóch aniołków, próbowalam pojednac się z Bogiem , zamowilam Msze swiętą w intencji moich chlopców.Od chwili gdy stracilam drugiego aniolka nie przestalam chodzić do kościoła jednak nie potrafie się modlić, nie potrafie go o nic prosić.Zamiast nagrody dostaje ciąle kolejny cios-ja już nawet do tego się przyzwyczaiłam, nauczyłam się nie cieszyć,radość życia we mnie umarła.
Co mam zrobić????
ja sama nie wiem jak z tym sobie poradzić, spowiadam się w każdy pierwszy piątek misiąca.I ciągla slysze to samo kazanie od ksiedza....
To się staje nudne, może ktoś z was mi pomoże
Jak mam dalej żyć , jak wrócić .... 
Aga mama Mateuszka (*)23.04 2005 i Igorka (*)16.10.2006

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
10-01-2008 20:22
[     ]
     
Agnieszko,
nie wiem, jakie kazanie ciągle powtarza Ci ksiądz w konfesjonale, ale moze to teraz mniej ważne... Choćbym miał stracić głos, choćbym miał upaść na twarz ze zmęczenia - zawsze będę powtarzał, do znudzenia, że nasz Bóg nie jest Tym, który zabija... nie jest Tym, który zabiera dzieci, nikomu, nigdy... to nie jest nasz Bóg! Nasz Bóg od początku do końca jest Bogiem życia! Jest Dawcą Życia, nie mordercą... Boli mnie to za każdym razem, kiedy ktoś posądza Boga, Dobrego Ojca o to, ale... wiem, i sam biję się w piersi za tych wszystkich księży, którzy na niejednym pogrzebie mówią słowa, nieomal "sakramentalne", że "Bóg kogoś zabrał do siebie...". Nikogo nie zabrał (jakby to Bóg i tylko Bóg był przyczyną czyjejś śmierci). Naturalnym jest dla nas umieranie (a to, że kogoś zabije jakiś kierowca -pijak, to też wina Boga? Czy człowiek już nie ma wlasnej odpowiedzialności tylko wszystkiemu jest winny Ojciec?). Przepraszam jeśli moje słowa wydadzą się ostre, nie mam takiego zamiaru, chcę tylko pokazać najwyraźniej jak się da, że nasz Bóg jest Bogiem życia a nie śmierci, jest Miłością a nie mordercą... jeśli ktoś jednak ma taki obraz Boga to mówimy o dwóch różnych bogach. Bóg stworzył człowieka wolnym, światu zaś dał autonomię. Wszystko, co się na świecie wydarza jest autonomiczne (nie sterowane przez Boga), chociaż Boża Opatrzność nad światem czuwa, ale zupełnie inaczej niż "sterując ręcznie" losami świata. Jakaż to by była wolność? A czy człowiek miałby wolność i wolną wolę (którą Bóg człowiekowi dał i nigdy mu jej nie odbierze), gdyby Bóg wszystkim "sterował"? Czy bylibyśmy w stanie kochać takiego "boga"? Celowo piszę w cudzysłowiu i z małej litery, bo ja nie uznałbym tyakiego boga.
Ja wierzę w Boga, który jest Miłością i Dobrocią. Bóg jest Ojcem, który tak umiłował świat, że nie pozostawił Go na pastwę ślepego losu, lecz zesłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który pokazał nam własnym życiem Kim jest Ojciec. Widząc to, co myślał, mówił i czynił Jezus możemy zobaczyć Kim jest Ojciec. A to wszystko w mocy Ducha Świętego! Nasz Bóg jest komunią osób, jest "Rodziną", która kocha się miłością nieskończoną i tej miłości nas uczy. My nie jesteśmy zbyt pojętni w niej, te lekcje są dla nas często trudne i bolesne. Ojciec nieustannie wychowuje nas do życia pełnią miłości. I na tyle, na ile umiemy i chcemy, uczymy się, staramy... grzech nas od tego oddala, dobro, które czynimy, miłosierdzie, które okazujemy - przybliża nas do tego.
Bóg zostawił autonomię światu i wydarzeniom, jednak nie zostawił świata na pastwę losu. Czemu Ojciec dopuścił do śmierci Twoich dzieci? A czemu dopuścił do tego, że zabili Jego Jedynego Syna? Czy ktoś zrozumie ból Boga? Ojciec nie jest bezdusznym "bożkiem", który nie interesuje się światem, jest Ojcem, którego nie przenikniemy, nie zawsze Go zrozumiemy, jednak On rozumie nasz ból, nasze lęki, słabości, pokusy, nasz żal i rozpacz... bo sam przez to przeszedł. Poznajmy Boga, poznajmy Jezusa Chrystusa, przeczytajmy Ewangelie, by zobaczyć Kim On jest i zobaczyć, że naprawdę przeszedł wszystko w życiu i że nas rozumie. Nie sądzę, by chciał spełniać nasze pragnienia na zasadzie "pstryknięcia palcami", ale wierzę mocno, że spełnia pragnienia naszych serc (np. Ps 37, 1-6). Jezus również błagał o wybawienie Go od śmierci - śmierci, która nie była żadną "wolą Ojca", by przebłagać Go za grzechy świata - bo Bóg nie jest żądnym krwi mścicielem. Ta śmierć była wynikiem konsekwentnego życia Jezusa, życia zgodnie z Wolą Ojca (pokazywał prawdziwe oblicze Boga, co ówczesnym Żydom się nie spodobało). Jezus sam oddał życie, bo wolał je oddać niż zaprzeczyć Ojcu, niż pokazać fałszywy obraz Boga. Jezus bał się po ludzku, pocił się krwią w Ogrójcu - czy Ojciec wybawił Go od śmierci? Po ludzku nie. Ale znalazł inny sposób, by pokazać, że On jest Bogiem i jest Panem Zycia - wskrzesił Jezusa z martwych, by nam pokazać, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych.
Jedna odpowiedź mi się ciśnie, by Ci coś doradzić na tą chwilę Agnieszko... przebaczenie. Tak, przebacz Bogu, pojednaj się z Nim przez przebaczenie Mu. Może się mylę, ale z tego, co napisałaś wynikałoby, że Twoje serce zamknęło się na Niego, zrobiło się trochę "twarde" dla Boga. Nie dajesz Mu szansy, bo modlitwa, spowiedź i msza są bardzo ważne, ale one jakby "odbijają się" od Twego serca... Bóg próbuje do niego dotrzeć, ale Ty je odpychasz, bo nie dajesz Mu szansy.. i sobie... nie dajesz nadziei... Przebacz Mu i przyjmij to, że to nie On jest winny śmierci Twoich dzieci, ale On w tym wydarzeniu może przynieść Ci nowe życie - mając już Twoje dzieci przy Sobie, przy Swoim kochającym Ojcowskim Sercu!
Wybacz, jeśli coś było za mocno, ale ja wierzę mocno, że Ojciec jest przy Tobie... że nigdy Cię nie opuścił, mimo wszystko... nie trać nadziei!
pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i błogosławię + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007 do Ojca Grzegorza
MAMA PIOTRUSIA  
13-01-2008 01:40
[     ]
     
Doceniam kazdy Ojca gest ,nie bede ukrywac ze Ojca pomoc jest dla nas osieroconych rodzicow bardzo budujaca,ale zawsze sie znajdzie cos do polemiki.Napisal Ojciec ze nie Pan Bog upija kierowcow ktorzy zbijaja innych ludzi,ale czy upijaja ich ,ich ofiary? Niejednokrotnie tymi ofiarami sa dzieci,a czemu one byly winne??????Moj syn zginal przez swoj brak rozsadku,spowodowal wypadek i sam nie zapial rowniez pasow,ale .........czy tylko moj syn postapil zle i nierozsadnie,tysiace chlopcow robi to samo co zrobilo moje dziecko,a nie wszyscy gina,wiec pytanie dlaczego Pan Bog zabral nasze dzieci w tym wypadku ma sens.Dlaczego nie wszyscy gina,w sytuacjach przecierz identycznych.
Prosze nie odbierac tego jako atak na Ojca ja tylko tlumacze jak ja to czuje mysle ze wielu rodzicow mysli tak samo,ja wiem ze Ojciec nas rozumie i wiem ze do upadlego bedzie Ojciec powtarzal ze Bog jest dawca zycia ,ale jak my rodzice mozemy to zrozumiec tak po ludzku,kiedy w naszym mniemaniu to tylko nasze dzieci nie zyja,to tylko nasze dzieci i nas spotkala taka tragedia,dlaczego my i nasze dzieci ,dlaczego nie dzieci ,ktore sa nie kochane, bite,gwalcone,a zycie jest dla nich udreka?Wiem ze to szalenie egoistyczne ,ale z moich obserwacji wynika ze umieraja dzieci najbardziej kochane.
Zycze Ojcu duzo sily ,napewno byla reka Boska w tym ze Ojciec znalazl dla nas czas sile i srece,w to wierze z calych sil, ale nie sadze ze kiedys zgodze sie z Ojcem ze to nie Bog zabral nasze dzieci.
o.Grzegorz Ginter SJ napisał(a):
> Agnieszko,

> nie wiem, jakie kazanie ciągle powtarza Ci ksiądz w konfesjonale, ale moze to teraz mniej ważne... Choćbym miał stracić głos, choćbym miał upaść na twarz ze zmęczenia - zawsze będę powtarzał, do znudzenia, że nasz Bóg nie jest Tym, który zabija... nie jest Tym, który zabiera dzieci, nikomu, nigdy... to nie jest nasz Bóg! Nasz Bóg od początku do końca jest Bogiem życia! Jest Dawcą Życia, nie mordercą... Boli mnie to za każdym razem, kiedy ktoś posądza Boga, Dobrego Ojca o to, ale... wiem, i sam biję się w piersi za tych wszystkich księży, którzy na niejednym pogrzebie mówią słowa, nieomal "sakramentalne", że "Bóg kogoś zabrał do siebie...". Nikogo nie zabrał (jakby to Bóg i tylko Bóg był przyczyną czyjejś śmierci). Naturalnym jest dla nas umieranie (a to, że kogoś zabije jakiś kierowca -pijak, to też wina Boga? Czy człowiek już nie ma wlasnej odpowiedzialności tylko wszystkiemu jest winny Ojciec?). Przepraszam jeśli moje słowa wydadzą się ostre, nie mam takiego zamiaru, chcę tylko pokazać najwyraźniej jak się da, że nasz Bóg jest Bogiem życia a nie śmierci, jest Miłością a nie mordercą... jeśli ktoś jednak ma taki obraz Boga to mówimy o dwóch różnych bogach. Bóg stworzył człowieka wolnym, światu zaś dał autonomię. Wszystko, co się na świecie wydarza jest autonomiczne (nie sterowane przez Boga), chociaż Boża Opatrzność nad światem czuwa, ale zupełnie inaczej niż "sterując ręcznie" losami świata. Jakaż to by była wolność? A czy człowiek miałby wolność i wolną wolę (którą Bóg człowiekowi dał i nigdy mu jej nie odbierze), gdyby Bóg wszystkim "sterował"? Czy bylibyśmy w stanie kochać takiego "boga"? Celowo piszę w cudzysłowiu i z małej litery, bo ja nie uznałbym tyakiego boga.

> Ja wierzę w Boga, który jest Miłością i Dobrocią. Bóg jest Ojcem, który tak umiłował świat, że nie pozostawił Go na pastwę ślepego losu, lecz zesłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który pokazał nam własnym życiem Kim jest Ojciec. Widząc to, co myślał, mówił i czynił Jezus możemy zobaczyć Kim jest Ojciec. A to wszystko w mocy Ducha Świętego! Nasz Bóg jest komunią osób, jest "Rodziną", która kocha się miłością nieskończoną i tej miłości nas uczy. My nie jesteśmy zbyt pojętni w niej, te lekcje są dla nas często trudne i bolesne. Ojciec nieustannie wychowuje nas do życia pełnią miłości. I na tyle, na ile umiemy i chcemy, uczymy się, staramy... grzech nas od tego oddala, dobro, które czynimy, miłosierdzie, które okazujemy - przybliża nas do tego.

> Bóg zostawił autonomię światu i wydarzeniom, jednak nie zostawił świata na pastwę losu. Czemu Ojciec dopuścił do śmierci Twoich dzieci? A czemu dopuścił do tego, że zabili Jego Jedynego Syna? Czy ktoś zrozumie ból Boga? Ojciec nie jest bezdusznym "bożkiem", który nie interesuje się światem, jest Ojcem, którego nie przenikniemy, nie zawsze Go zrozumiemy, jednak On rozumie nasz ból, nasze lęki, słabości, pokusy, nasz żal i rozpacz... bo sam przez to przeszedł. Poznajmy Boga, poznajmy Jezusa Chrystusa, przeczytajmy Ewangelie, by zobaczyć Kim On jest i zobaczyć, że naprawdę przeszedł wszystko w życiu i że nas rozumie. Nie sądzę, by chciał spełniać nasze pragnienia na zasadzie "pstryknięcia palcami", ale wierzę mocno, że spełnia pragnienia naszych serc (np. Ps 37, 1-6). Jezus również błagał o wybawienie Go od śmierci - śmierci, która nie była żadną "wolą Ojca", by przebłagać Go za grzechy świata - bo Bóg nie jest żądnym krwi mścicielem. Ta śmierć była wynikiem konsekwentnego życia Jezusa, życia zgodnie z Wolą Ojca (pokazywał prawdziwe oblicze Boga, co ówczesnym Żydom się nie spodobało). Jezus sam oddał życie, bo wolał je oddać niż zaprzeczyć Ojcu, niż pokazać fałszywy obraz Boga. Jezus bał się po ludzku, pocił się krwią w Ogrójcu - czy Ojciec wybawił Go od śmierci? Po ludzku nie. Ale znalazł inny sposób, by pokazać, że On jest Bogiem i jest Panem Zycia - wskrzesił Jezusa z martwych, by nam pokazać, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych.

> Jedna odpowiedź mi się ciśnie, by Ci coś doradzić na tą chwilę Agnieszko... przebaczenie. Tak, przebacz Bogu, pojednaj się z Nim przez przebaczenie Mu. Może się mylę, ale z tego, co napisałaś wynikałoby, że Twoje serce zamknęło się na Niego, zrobiło się trochę "twarde" dla Boga. Nie dajesz Mu szansy, bo modlitwa, spowiedź i msza są bardzo ważne, ale one jakby "odbijają się" od Twego serca... Bóg próbuje do niego dotrzeć, ale Ty je odpychasz, bo nie dajesz Mu szansy.. i sobie... nie dajesz nadziei... Przebacz Mu i przyjmij to, że to nie On jest winny śmierci Twoich dzieci, ale On w tym wydarzeniu może przynieść Ci nowe życie - mając już Twoje dzieci przy Sobie, przy Swoim kochającym Ojcowskim Sercu!

> Wybacz, jeśli coś było za mocno, ale ja wierzę mocno, że Ojciec jest przy Tobie... że nigdy Cię nie opuścił, mimo wszystko... nie trać nadziei!

> pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i błogosławię + 
MARTA
KOCHAM CIE SYNKU (*)(*)(*)

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
aka  
10-01-2008 21:43
[     ]
     
Dawno juz nie pisalam na forum.

Rozumiem doskonale, co ma na mysli Agnieszka. Czuje bardzo podobnie - nie moge sie modlic, nie moge rozmawiac z Bogiem. Ja tak naprawde boje sie Go, boje sie, ze sobie o mnie przypomni, boje sie modlic, zeby nie przypomnial sobie, ze gdzies tu jestem i zeby znowu cos zlego sie nie stalo. Ja, ktora kiedys nie przegapialam niedzielnej mszy, ani comiesiecznej spowiedzi, ktora lubilam odmawiac ot tak sobie litanie do Matki Boskiej, bo mialam wrazenie, ze dawala mi sile. A teraz nie moge. To jest silniejsze ode mnie. Ja sie nie buntuje, nie obwiniam Boga, nie pstrykam palcami wypowiadajac nowe zyczenia... Pierwsze slowa jakiejkolwiek modlitwy natychmiast wiezna mi w gardle, bo przychodzi paniczny strach: "Ciii, bo sobie o tobie przypomni!" Albo odwrotnie:"Boze, jesli jeszcze o mnie pamietasz, to zapomnij, ze jestem" i robie sie taka malutka i skurczona, zeby mnie widac nie bylo, choc wiara we mnie jest, ja nie przestalam wierzyc ale czuje sie zupelnie wykluczona z rodziny bozej. Nie boje sie smierci i tylko jedna rzecz powtarzam, i to bardzo egoistycznie: zeby juz nikt z mojej rodziny nie umarl, a jesli juz, to zebysmy umarli wszyscy razem. To straszne , jak sie tak zobaczy na pismie to, co klebi sie w glowie... 
--------------------
aneta

mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Styś  
10-01-2008 22:10
[     ]
     
Ako, Angel każda z nas przeżywa głębokie lęki, ale nic nie jest w stanie tak pomóc jak zaufanie w tę nieograniczoną miłość Boga i przebaczenie przede wszystkim sobie. Ten lęk nas paraliżuje i nie pozwala uwierzyć, stawia nam kolejne bariery, które jeszcze bardziej nas osłabiają. Długo nie potrafiłam wykrzesać z siebie słów modlitwy, ale moje myśli biegły do Boga dzięki wsparciu innych. Kiedy zasnął mój synek dostaliśmy smsa "Niech Pan Bóg przytuli Was do swego serca". Tego Wam z całego serca życzę. 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
10-01-2008 22:49
[     ]
     
Agnieszko ,kilka godzin po śmierci i porodzie mojego synka ,przyszedł ksiądz , chciałam się wyspowiadać ,a właściwie to było szukanie jakiegokolwiek ukojenia trudno mi to teraz sprecyzować , może chciałam zwyczajnie ,żeby przestało boleć , to co usłyszałam , nie nadaje się do powtórzenia , tyle ,że odsunęło mnie od Boga na długie lata , wróciłam , bo nauczyłam się oddzielać wiarę od „instytucji” (przepraszam za „instytucje” zaraz wytłumaczę ) Nawet nasi najblizsi nie potrafią często wspomóc nas w żałobie , nie rozumieją w jak bardzo złożonej sytuacji się znaleźliśmy , zarówno osierocone mamy jak i ojcowie .Duchowni , to też ludzie ,tacy jak my ,jak nasi bliscy , zbyt wiele od nich oczekujemy , nie każdy też kto założył habit czy sutanne zrobił to z powołania (w takim bardzo wyidealizowanym rozumieniu powołania ) często jest tak ,że spotykamy na naszej drodze przedstawicieli „instytucji” kościoła , praca jak każda inna ( bez urazy o. Grzegorzu ;-) to samo życie ) takich , którzy starają się nas zrozumieć dużo rzadziej .dlatego Agnieszko , zmień spowiednika , albo zacznij oddzielać tak jak ja ,nie oczekuj od ludzi zbyt wiele , nie dadzą Ci odpowiedzi na Twoje pytania i wątpliwości , dobrze jak się starają nie zranić .Dla mnie pośrednictwo księdza w Spowiedzi jest swego rodzaju koniecznością na drodze do przyjmowania Komunii Św. W moim przypadku to oddzielenie wyszło mi na dobre , duchownych nie potrzebowałam , a takiej przyjacielskiej bliskości Boga bardzo , jeśli spojrzeć na Niego , jak na przyjaciela.... .przecież nie zawsze spełniają nasze oczekiwania ,czasem w naszym rozumieniu zawodzą w trudnych chwilach , ale jak zbudujemy taki związek , to jest nam łatwiej , przyjaciele dają poczucie bezpieczeństwa , można z nimi pogadać , wyżalić się ,są do naszej dyspozycji o każdej porze. Taki sobie wymyśliłam sposób na przetrwanie najgorszych chwil ...
Pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
10-01-2008 23:52
[     ]
     
Zgadzam się z Wami, staram się to wszystko rozumieć i po częsci czasem mi się wydaje, że czuję ten "ból", który gdzieś i Was dotyka... znam też bezduszność ludzi, bezduszność duchownych... tak, nawet najbliższa rodzina czasem nie rozumie śmierci, mam w głowie świadectwo mojej dobrej znajomej, której mąż zginął w wypadku, została z dziećmi sama... nawet jej rodzice i teściowie nie wiedzą, jak podejść do niej, jak traktować... ona czuje się troche jak trędowata... po prostu nikt nas nie nauczył stawać wobec śmierci, żyjemy w świecie, który śmierć wypchnął do szpitali i domów pomocy społecznej.. kiedyś umierało się w domu, nawet na oczach dzieci, którym nie robiło to krzywdy, wręcz przeciwnie... dzisiaj się to nazywa "nie-humanitarne"... a śmierć jest każdemu pisana... kiedy nie widzimy śmierci, nie umiemy też się zachowac wobec osób, które ją w jakiś sposób "przeżywają" (śmierć bliskich), nie umiemy im pomóc, nie umiemy zrozumieć, bo jak.. z próżnego i Salomon nie naleje. Wiem, to nie jedyna przyczyna, jedna z wielu...

Ale chcę Wam powiedzieć jedno: Bóg, który sam przeszedł przez śmierć - jest po Waszej stronie! Nawet, gdy mi nie uwierzycie, to nie zmienia faktu, że tak jest.. ja wierzę. Dlatego modlę się za Was i odprawiam msze i Was błogosławię w Jego imię - Ojca + Syna + i Ducha Świętego + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
dolorosa  
11-01-2008 13:11
[     ]
     
Trochę czuję się niezrozumiana, przez o. Grzegorza też  (bo to tak mi zabrzmiało, jakbym innego Boga miała...) ale to nie szkodzi, bo bardziej cieszę się tym, że jest rozmowa na ten temat a i ja mam wątpliwości... Jezus mówi o sobie, że jest życiem i że Bóg jest Bogiem żywych a nie umarłych, więc wierzę w to, że moi bliscy „zmarli” (przeżyłam też śmierć mamy) żyją, skoro Jezus mówi: kto wierzy we mnie nie umrze...) Przyznam się do czegoś, choć trochę boję się, że o. Grzegorz to skrytykuje... Po śmierci mamy (jeszcze przed pogrzebem) otworzyłam biblię (szukałam wersetu na wspomnienie pośmiertne) na słowach: „Miejcie ufność dzieci, wołajcie do Boga... Wysyłam was ze smutkiem i płaczem, a Bóg odda mi was z radością i weselem na wieki” (Ba 4, 21...23). Czułam jakby mama to do mnie mówiła (jeszcze ten rodzaj żeński, niespotykany w biblii, dopiero dziś sprawdziłam, że to narzekania i nadzieje Jerozolimy). W każdym razie ja uwierzyłam wtedy, że ona żyje i teraz proszę ją o modlitwę w trudnych sprawach (nie modlę się do niej, tylko proszę o wstawiennictwo). Tak też przeżywam śmierć mojej córeczki (prawdę mówiąc nie wiem jakiej jest płci, ale nazwałam ją Ania, bo tak mi łatwiej, „stała się dla mnie osobą”, mogę ją sobie wyobrażać, jaka duża by teraz była)... rozstałyśmy się na pewien czas ale łączy nas miłość, bo ta „przebija” niebiosa (skoro z Bogiem przez miłość się łaczymy, to chyba z innymi osobami też...). Wczoraj przeczytałam świadectwo św. Teresy po ciężkiej chorobie, że skoro dobro przyjęła z rąk Boga to dlaczego nie miałaby przyjąć zła (chyba to słowa Hioba?). Była całkowicie zdana na wolę Bożą, no bo Bóg jest Wszechmogący i wszystko może. Dlaczego tak się dzieje? Bóg to wie i ja nie muszę... wystarczy, że Mu zaufałam, że ze wszystkiego wyprowadzi dobro, bo nie może być inaczej. Cieszę się z tego forum, bo z żadnym księdzem nie odważyłabym się tak szczerze rozmawiać :)Czy coś źle myślę? 
dolorosa

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Angel  
11-01-2008 16:42
[     ]
     
Sory skoro jest wszechmogący i wszystko może to dlaczego nie wysłuchał moich modlitw o szcześliwe rozwiązanie drugiej ciąży.Modlilam się , rozmawialam z nim, dziękowalam za kazdy kolejny dzień.I po co to wszystko.Skoro to nie Bóg nam odbiera nasze dzieci to kto.I dlaczego nas nie chroni przed złem.Gdzie jest gdy go najbardziej potrzebujemy, dlaczego pozwala na cierpienie .
Odebrał mi ostatnia nadzieję,moje iskierki,bez których nie umiem żyć.Jest mi zupełnie wszsytko jedno co się ze mną stanie, byle by dołączyć do nich.Dla mnie czas stanął w miejscu.

Jak mam mu wybaczyć skoro on jest głuchy na moje prośby....Starałam się po stracie pierwszej ciąży i po co to . 
Aga mama Mateuszka (*)23.04 2005 i Igorka (*)16.10.2006

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
14-01-2008 18:14
[     ]
     
Agnieszko,
tak, Bog jest wszechmogący, ale co to oznacza? Że może wszystko! Tak, zgadzam się z tym. Jest jednak pewne "ale"... może wszystko, o ile nie przekracza to granic, które On sam wyznaczył. Prosty przykład - czy może sprawić, byś nie grzeszyła i swoimi grzechami nie krzywdziła innych? Wprost nie może tego zrobić, bo dał Ci wolność i wolną wolę... zaryzykował dając nam to, ale chciał mieć wolnych Partnerów do dialogu a nie niewolników, którzy "muszą" Mu służyć, oddawać Mu cześć i Go kochać, bo nie mają wyjścia. My możemy kochać Boga z własnej, niczym nieprzymuszonej woli. Ale skoro wszyscy mamy wolną wolę i wolność, to zawsze się znajdą tacy, którzy nie będą z niej umieli korzystać. Wykorzystają ją przeciwko innym. Proste Dziesięć Przykazań jest tego wyrazem - Bóg pragnie chronić wartość drugiego człowieka i mówi, że punktem odniesienia dla mojej wolności jest... drugi człowiek. Dlatego mam "nie zabijać", "nie kraść" (bo to nie moje), "nie cudzołożyć" (bo to nie moja żona), itd... Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Ale, jak napisałem, są ludzie, którzy tego nie respektują i czynią nam wiele krzywdy. Tutaj rodzi się cierpienie, tu rodzi się krzywda. Dlaczego Bóg na to pozwala? Ponieważ gdyby chciał zniszczyć całe cierpienie świata, musiałby wszystkim zabrać dar, który dał ludziom - wolność. Ja nie widzę innego wyjścia. I potrzeba się nad tym chwile zastanowić, wiem, że ludziom, którzy cierpią i których boli, np. utrata dziecka, trudno się zdobyć na coś takiego i popatrzeć "obiektywnie" na to.

Tu trochę jest jednak z tego "egoizmu" czy bardziej patrzenia przez swój pryzmat tylko - bo kiedy tysiące dzieci umiera codziennie z głodu - jakoś mało nas to dotyka, to "nie nasze" dzieci. Nie chodzi o to, by kogokolwiek oskarżać tylko pokazać, że problem cierpienia na świecie jest problemem trudnym do rozwiązania i myślę że właśnie ze względu na to - na wolność, którą posiadamy (bo naprawdę mamy na świecie i tyle jedzenia i tyle pieniędzy, że możnaby nieomal w jednym momencie zniszczyć głód na świecie. Czemu tego nikt nie robi? Bo nie ma dobrej woli, jest tylko wola "polityczna" a ta zamiast miłością kieruje się "kalkulacją", a to się nie opłaca... i co zrobić na taką wolność, z której człowiek źle korzysta bo nie dla dobra ludzi tylko dla własnego interesu?)
Z tej samemj serii pytanie, które już zadawałem nieraz... jeszcze nikt nie podjął się odpowiedzi na nie, a szkoda... Skoro pytamy, dlaczego Bóg pozwolił na śmierć naszych dzieci, to trzeba nam zapytać: Dlaczego pozwolił, by zamordowano Jego własnego Syna? Czy nasz Bóg jest okrutnym tyranem, którego zadawala ludzka krew i krzywda? (chociaż jest Istotą niewidzialną i nic Mu po ludzkiej krwi, do niczego by Mu nie służyła). Nie.. nasz Bóg jest komunią Osób: Ojciec, Syn i Duch Święty... Osób, które są powiązane ze sobą niczym innym jak tylko Miłością. Ta Miłość jest Istotą Boga, co oznacza, że Bóg, praktycznie, "nie może nie kochać".

Jak to już pisałem wcześniej, Bóg dał światu autonomię, która wynika z tej wolności, którą dał człowiekowi. W tej autonomii są pewne prawa, które są naturalne, prawa przyrody, fizyczne, biologiczne, oraz inne, które leżą w gestii człowieka, za które człowiek jest odpowiedzialny. Poronienia, które dotykają stosunkowo dużej ilości kobiet (moją mamę też to dotknęło), to pewien proces biologiczny, którego oczywiście ja nie rozumiem, ale którym zajmuje się zapewne medycyna. Nie chcę powiedzieć przez to, że Bóg w to nie wchodzi, ale też Bóg - jeśli coś dzieje się nie tak z organizmem kobiety - nie będzie zmieniał struktury wewn. tegoż organizmu. To sam organizm ma wpisane w siebie "prawa", czy raczej mechanizmy, które mają za zadanie strzec życia poczetego. Dlaczego te mechanizmy czasem zawodzą? Nie wiem, choć może lekarze wiedzą. Bóg nie jest poza tym, ale też nie interweniuje w sposób "gwałtowny" i "przemocą" próbujący zmienić prawa, które sam wprowadził, nawet, gdy one pod jakimś wpływem (jakim? nie wiem) nie działają dobrze. To pytanie jest pytaniem o wszystkie choroby - po co nam to? Po co choroby? Czy świat nie byłby szczęsliwszy bez nich? Byłby... ale dopóki nie chorujemy (lub nasi najbliżsi) nie obchodzi nas to specjalnie...
Są więc rzeczy, kiedy człowiek w czymś zawini... tu jest jego odpowiedzialność. Ale są rzeczy, sytuacje, kiedy człowiek nie jest winny, kiedy człowiek nie spowodował sytuacji zagrożenia czy cierpienia (jak choćby przy poronieniu), Bóg również nie... jednak człowiek potrzebuje mieć jakiegoś winnego... trudno nam przyjąć "tajemnicę", którą nie zawsze możemy zgłębić... musimy mieć winnego, więc obrywa się "niewinnemu". Tak, niewinnemu. Czy Jezus, który wisiał na krzyżu był czemuś winny? Oberwało się Jemu... i to wszystko w imię Boga, zeby nie było. Ale On sam powiedział, że nikt Mu życia nie zabiera, On sam je daje - bo woli je dać aniżeli przekręcic obraz Boga, aniżeli pokazać inny obraz Boga niz miłującego Ojca, od którego wyszedł i którego przyszedł pokazać światu...

Wiem, że pewnie nie przekonam tych, którzy teraz "całym sercem" nie cierpią Boga i przerzucają odpowiedzialność za swoje cierpienia na Niego. Nie przekonam tym, kórzy nie wierzą w Jego miłość i troskę o nas, którzy nie wierzą, że nawet gdy spotka nas coś złego, to wiara i zaufanie Bogu przynosi życie - jak przyniosło życie Jezusowi, którego Bóg uratował od śmierci w ten sposób, że dał Mu nowe życie - zadziałał inaczej, niż byśmy mogli po ludzku przypuszczać. Nie przekonam i wiem, że jeszcze wielokrotnie będą padać te same pytania... chociaż każdy je będzie zadawał z punktu widzenia swojego bólu.

Boże, ja nie jestem zdolny odpowiedzieć na to wszystko, bo kim ja jestem? Jak Ty tego nie zrobisz... Ukrywasz się tak często przed nami a nasza złość na Ciebie i gniew sprawiają, że zależy nam na Tobie, tylko nie wiemy jak wrócić, szukamy... bo chcielibyśmy, by było "po staremu", jak przed stratą... boimy się przyjąć Twoją nowość... boimy się tak często spojrzeć w Twoją twarz, która jest Miłosierna i pełna Miłości, współczucia i troski o nas... boimy się, bo nie moglibyśmy wtedy mieć gniewu i żalu do Ciebie, wytrąciłoby to nasze argumenty z rąk, zburzyłoby to nasz "porządek", zniszczyło "winnego"... Panie, Ty jeden nas nie zostawiasz i bądź z nami zawsze, nawet, gdy my przestaniemy być z Tobą...

wybaczcie mi, po raz kolejny... jestem biednym człowiekiem, który tak niewiele może pomóc, i jeszcze mniej rozumie... wybaczcie moje słowa, jeśli sprawiają ból, niechcący... 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
14-01-2008 22:17
[     ]
     
no dobrze,ale ...nie negując wszystkiego co napisałeś ...czyz nie zostaliśmy stwożeni przez Boga "na obraz i podobieństwo..."
pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
14-01-2008 23:50
[     ]
     
Zgadza się, zostaliśmy stworzeni... ale co to oznacza... no i zapytałbym do czego to odnosisz, bo chyba nie złapałem... 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
15-01-2008 21:43
[     ]
     
Problem w tych rozmowach polega na tym ,że zależnie od tego z której strony spojrzymy , wychodzi nam inny wynik . Kwestia „stworzenia” jest tematem na inną rozmowę , a moim celem było sformułowanie „na obraz i podobieństwo ...” Jeśli bezdyskusyjnie przyjmuje się jedno ,tak jak przyjmujesz „Bóg dał ,Bóg wziął...”to możemy też przyjąć ,że Bóg stworzył (cokolwiek przez to rozumiemy ) człowieka na swój obraz i podobieństwo ,tak samo bezdyskusyjnie , no bo dlaczego nie ? Albo jeśli WSZYSTKO pochodzi od Boga , to dlaczego zło które nas spotyka nie pochodzi od Niego ? Ktoś powiedział mi ostatnio ,że to co się z nami stanie w konkretnej sytuacji zależy od przypadku i zbiegu okoliczności , tyle ,że ma się to nijak do sytuacji jakiej doświadczyłam, zresztą gdyby wierzyć w przypadek i zbieg okoliczności ,to musieli byśmy założyć ,że prócz Boga istnieją jakieś inne siły które rządzą światem ... Tak ,wiem , brzmi to prowokacyjne , nie musisz mi też tego tłumaczyć ,chodziło mi o to tylko ,że jeśli interpretujemy na nasze czasy i warunki jedno , to musimy spróbować chociaż zinterpretować drugie .
Egoizm , to prawda , nie cierpię z tego powodu ,że na świecie umierają z głodu dzieci ,ale porusza mnie i sprawia ból wspomnienie nie tylko mojego syna , ale i śmierć koleżanek moich córek , chociaż ich nigdy nie widziałam , nie mogłam powstrzymać łez na wieść ,że zmarła córka moich znajomych ,która tak dzielnie walczyła o swoje życie przez prawie 19 lat ,nie mogę czuć empatii wobec całego świata , to niemożliwe, a że czuje ją wobec rodziców z forum ,cóż wiem z doświadczenia jaka czeka ich droga ,zanim zyskają spokój i wyciszenie, jak ja .
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
16-01-2008 00:31
[     ]
     
Droga Elżbieto,
możemy bezdyskusyjnie przyjmować te słowa z Biblii, które cytujesz, ale wtedy trzeba dookreślić, co się przez nie rozumie. Bo każde z nich pochodzi z innej księgi biblijnej, a prawie każda księga w Biblii ma inny rodzaj literacki, a przecież inaczej się czyta poezje, inaczej prozę, inaczej dramat a inaczej komedię, itp.

Osobiście uważam, że niebezpiecznym byłoby stwierdzenie, że z czegoś dobrego może powstać zło. A jeśli to Dobro jest absolutne, bo jest Bogiem? Gdyby w Bogu było zarazem dobro i zło, to byłoby sprzeczne w sobie. Taki Bóg nie istnieje. Jakkolwiek określimy zło (jedni mówią, że to "brak" dobra, inni że to jest jednak "coś"), to gdyby w Bogu było jedno i drugie - a doświadczenie nam pokazuje że dobro jest w nieustannej walce ze złem, że nigdy się nie mieszają i nigdy nie dochodzą do porozumienia... to jak Bóg mógłby mieć taką sprzeczność w sobie, która tak naprawdę by Go zabijała? A skoro Bog jest Dobry to znaczy, że zło ma inne źródło. Bóg nie stworzył zła i nie chciał go na świecie. Ono przyszlo z wolności, naszej wolności. Bóg to, co może zrobić, to zaradzać złu jak tylko może. Jego odpowiedzią jest miłość, posunięta aż do śmierci - aż do krzyża. Jego odpowiedź na zło w świecie jest miłość... i tak naprawdę to w świecie się tylko liczy, miłość.

Modlę się za Was wszystkie i próbuję to wszystko zrozumieć... czasem się boje o Was, bo łatwo wpaść w pułapkę zamknięcia się we własnym bólu, absolutyzowania go, postawienia go w centrum, jakby już nic innego nie było na świecie. Tymczasem Bóg jest mocno zmieszany z naszym światem, naszym bólem, cierpieniem, krzyżami - i tym bardziej cierpiący z nami, współczujący - im bardziej ofiary są niewinne... to nas najbardziej boli, dla mnie to pewna tajemnica, nie wiem, dlaczego tak jest. Kiedyś usłyszałem zdanie, że "każde dobro musi zostać ukarane", tzn. że zły duch tak nie może ścierpieć dobra i miłości, że szuka sposobu i nakłania ludzi, którzy są mu podatni, by zrobili coś, co zniszczy to dobro, co zakłóci miłość. Ale to nigdy nie sprawi, że Bóg przestanie czynić dobro (nawet, gdy będziemy na to ślepi, wpatrzeni tylko w swój ból i cierpieni), Bóg nigdy nie przestanie nas kochać (nawet, gdy tą miłość odrzucimy i będziemy Mu wygrażać pięściami)... On nigdy nie uchyli się od ukrzyżowania - by nam pokazać, że miłość nie ma limitów - i będzie zawsze zmartwychwstawał - by pokazać, że miłość zwycięża śmierć, wyrywa z korzeniami... bo Ojciec jest Bogiem miłości, Bogiem życia, które daje nam w swoim Synu, Jezusie Chrystusie poprzez Ducha Świętego...
błogosławię Was + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
18-01-2008 22:47
[     ]
     
No dobrze ,więc krótko i „na temat” chodzi o „Bóg dał , Bóg wziął.....” bez względu na dookreślenie ,czy nie ,te słowa mnie ranią ,zresztą sądząc po reakcji innych rodziców na forum nie tylko mnie ,już je „przerabialiśmy” zanim się tu pojawiłeś ,uważam ,że mogły być do przyjęcia w czasach Chrystusa , może jeszcze gdzieś w średniowieczu , ludzie żyli wtedy innaczej ,mieli inne wartości i priorytety ,ludzkie życie miało inną wartość .
Nie zakładałam ,że zło pochodzi od Boga , chciałam pokazać przez ten kontrowersyjny przykład jak niebezpieczne bywa bezpośrednie cytowanie tekstu ,bez ,jak to nazwałeś dookreślenia .
Piszesz ,że próbujesz zrozumieć ...to zależy czy z punktu widzenia wiary czy zwykłej ludzkiej psychiki , to nie jest tak ,że my nie próbujemy się z tego bólu wyzwolić ,zapewniam potrafimy wymyśleć milion powodów żeby nie płakać na każde wspomnienie naszych zmarłych dzieci , tyle ,że wszystkie są mało skuteczne ,kilka lat temu grupa psychologów doszła do wniosku ,ze śmierć dziecka niesie za sobą zupełnie inne reakcje niż śmierć innych bliskich osób (i jak sami mówili ,było to dla nich wielkie zaskoczenie) ,założyli nawet fundacje pod nazwą „drabina’ mającą pomagać osieroconym rodzinom ,co do skutków ich pracy nie mam wiedzy , natomiast szczegółowo opisali zależności między ludzką naturą ,a reakcjami po śmierci dziecka ,poczucie winy ,że nie zrobiliśmy wszystkiego ,żeby zapewnić naszym dzieciom bezpieczeństwo ,bezradność wobec śmierci ,wiele powodów które nie pozwalają osieroconym rodzicom przejść przez żałobę tak jak to się dzieje w wypadku śmierci innych bliskich .Myślę ,że problem nie leży w wierze , zwyczajnie nikt inny by nas tak długo i cierpliwie nie słuchał jak Pan Bóg , nie mamy się do kogo zwrócić poza Nim. Zobacz jak wiele osób na forum pisze ,że ze strony rodziny i przyjaciół nie doczekali się zrozumienia i wsparcia ...
Pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
19-01-2008 19:03
[     ]
     
Elżbieto, zgadzam się z Tobą,
jak pewnie mogłaś już zobaczyć, również jestem przeciwny takiemu intrumentalnemu traktowaniu Pisma Świętego, by zacytować z niego sławetne "Bóg dał, Bóg wziął..." i stwierdzic, że wszystko załatwione. Jak się nie zobaczy tego tekstu w całości Pisma, nie zobaczy, jak Bóg jest przedstawiany w całości (i tylko tak można czytać Pismo Święte, każda inna lektura jest "sekciarska", tzn. próba interpretowania całej rzeczywistości na podstawie jednego fragmentu).
Przy okazji warto jednak zobaczyć jedną rzecz... zdaję sobie sprawę, że wielokrotnie to ból przemawia przez rodziców, zwykły ból który jest zjawiskiem psychologiczno-fizycznym, kiedy z rozżaleniem powtarzają "dlaczego Bóg zabrał moje dziecko" (nie atakują wiary czy Boga), jednak warto uważać na język, jakiego się używa, bo ja wierzę i doświadczenie mi to potwierdza, że nasze słowa mają moc stwórczą. Gdyby ktoś całe życie w domu nam powtarzał, że jesteśmy ciapy, do niczego i nic z nas nie wyrośnie, to tak się prawdopodobnie stanie i człowiek naprawdę będzie taki. Bo te słowa mają na nas wpływ i to duży. Kiedy sobie bedziemy powtarzać w kółko, że to Bóg zabrał nasze dzieci to przestaje to już być tylko "psychologiczne", my naprawdę zaczynamy tak wierzyć. Dlatego taka trochę moja "walka" w imię tego, by nie skupić się w sposób absolutny na bólu i nie oskarżyć Boga o jego wywołanie.

I jeszcze słowo o bólu po stracie. Zgadzam się również z Tobą i z psychologią, która uważa, że ból po stracie dziecka (niezależnie, ile miało miesiecy/lat) jest ogromny i nawet słyszałem opinie, że dla kobiety to większy ból niż np. po stracie męża (też ogromny ból). Dlatego osobiście uważam, że potrzeba tutaj dać sobie czas na przeżycie żałoby, nie można od kobiety wymagać, by po miesiącu czy dwóch się pozbierała psychicznie, bo to jest niemożliwe. Potrzeba dac jej również wsparcie w tym czasie, tyle ile tylko można. Ale ważne dla tych kobiet jest również, by nie zamykały się w tym bólu (jakby pierwsza faza żałoby) i pozwoliły np. swoim mężom czy innym osobom na pomoc. Owszem, masz rację w tym, że najbliżsi czesto nie wiedzą jak pomóc o kobiety zostają same z tym, jednak spotykałem się też z przypadkami, kiedy np. mąż chciał pomóc, a nie za bardzo mógł dotrzeć do kobiety, która się na pomoc "zamknęła".

Przeżywanie żałoby to powolny proces godzenia się ze śmiercią, ze stratą, powtarzam - powolny proces przyjmowania rzeczywistości, nie wolno go przyspieszać, ale również trzeba uważać na to, by nie zatrzymać się i nie zamknać. Każdy ma tutaj własny rytm, który powinien respektować i nie wymagać od siebie zbytnio w momencie, w którym po prostu nie jest na to czas bo nie jest w stanie siebie przeskoczyć. Ten czas żałoby i godzenia się ze stratą to również czas przebaczania - Bogu, sobie (że się nie kochalo więcej, nie zrobiło wszystkiego, by uratować, itp.) i temu, kto odszedł, szczególnie gdy to ktoś, z kim żyło się już jakiś czas (że zostawił, odszedł, itp.). Te wszystkie żale bardzo często są poukrywane, a jedyny żal jaki się pojawia to bardzo często "tylko" do Boga. Pod nim jednak często kryje się wiele żali, których czlowiek nie może jakoś wydobyć, nazwać i przyjąć, więc je kumuluje w wielkim żalu do Boga. Ojciec, mimo to, jest po Waszej stronie, zawsze!

pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie, zapewniam o modlitwie za wszystkich, którzy tutaj wchodzą, czytają - zależy mi na Was (piszę to nawet, gdy mi nie uwierzycie). Błogosławię wszystkim z serca + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
26-01-2008 23:56
[     ]
     
Samospełniająca się przepowiednia , być może , ale ja myślę ,że to normalna kolej rzeczy , nic nie może trwać wiecznie , bo wtedy byśmy byli, albo tylko szczęśliwi , albo tylko nieszczęśliwi i w jaki sposób byli byśmy wybierani do tego szczęścia i nieszczęścia ,komu jaki los miałby przypaść i dlaczego , jak byśmy spożytkowali ten niekończący się stan „ducha”. Ale zgadzam się też z Tobą co do tego ,że należy próbować budować w ludziach obraz Boga bez barier ,bez muru który nas od Niego oddziela ,to jest tak jak z tymi barierkami w starych kościołach ,które oddzielały ołtarz od nawy , teraz się już tak nie robi ,te dwie części stanowią swego rodzaju całość ...

Daleka jestem od stopniowania , kto , ojciec ,czy matka cierpi bardziej po śmierci dziecka , ale , niestety dopiero teraz , po wielu latach , po śmierci naszego syna wydawało mi się ,że nikogo nie boli tak jak mnie ,chociaż jak sobie teraz przypominam , niektóre zachowania mojego męża , to było to wołanie o pomoc i zrozumienie Jego uczuć ,a mnie się wydawało ,że On nic nie czuje i nie rozumie i czasem prześladuje mnie obraz jak niesie przez cały cmentarz trumnę z naszym synkiem i jest mi bardzo wstyd ,że wtedy tego nie rozumiałam .

Pogodzenie się , przebaczenie ,przyjmowanie rzeczywistości ... żeby się pogodzić , trzeba dojść do punktu w którym zrozumiemy ,że nic już nie możemy zrobić ,żeby nasze dziecko wróciło , bo nie możemy i ta bezradność jest straszna , pogodzenie się , to często swego rodzaju kapitulacja , walczymy z Panem Bogiem o nasze dziecko i mamy poczucie przegranej i tak któregoś dnia powiedziałam ,”z pokora przyjmę to co przeznaczyłeś...” dosłownie i faktycznie poczułam się z tym lepiej, ale ...
pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
27-01-2008 17:19
[     ]
     
Zgadzam się z Tobą całkowicie Elżbieto w tych dwóch rzeczach. Jedna - ojciec i matka, każde na swój sposób przeżywa żałobę, ale ją przeżywa, nie tylko kobietę to boli... też boli mężczyznę, wszak on miał być ojcem (i jest nim faktycznie, odejście dziecka nie zabiera mu tego). Ojcostwo i macierzyństwo przeżywa się inaczej, też bóle z tym związane, ale... ból jest.

I zgadzam się również co do wiary. Mam wrażenie nawet, że człowiek zaczyna tak naprawdę wierzyć, całym sobą, kiedy sytuacja postawi go pod murem w taki sposób, że już tylko Bóg może pomóc i nikt więcej. Może to jest właśnie ten moment, kiedy człowiek sobie uświadomi, że nie ma co walczyć z Bogiem o dziecko, że nie ma co się szarpać, tylko przyjąć sytuację taką, jaka jest. To może stać się kolejnym "ciosem", bo ujawnia ludzką bezsilność i słabość - pokazuje, że człowiek rzeczywiście nie może wszystkiego = nie jest wszechmogący! Ta bezsilność prowadzi (moim zdaniem) w dwa kierunki - albo uznania wyższości Boga i przyjęcia z pokorą tego, co się wydarzyło i nawet po okresie buntu powiedzenie Bogu - Ty jesteś Panem moim, Ty jesteś Bogiem; albo człowiek, pomimo bezsilności, uzna, że "ja jestem sobie panem i bogiem", zbuntuje się całkowicie i uniesie się "honorem", który nie pozwoli mu uznać, że nie jest panem niczyjego życia.
Nie wiem, czy się dobrze wyraziłem, wiem co chciałem napisać, ale nie wiem, czy własciwych słów użyłem, no nic, najwyżej trzeba będzie dopowiadać kiedyś..

z modlitwą i serdeczną pamięcią + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Keffika  
03-02-2008 23:07
[     ]
     
Przepraszam Grzegorz , trochę mi zeszło ,zanim znalazłam czas na pomyślenie i odpisanie , co do słów, są ok.
...Ale , przyjmijmy ,że z tych dwóch kierunków wybieramy pokorę – trudno przyjąć całkowitą i bezwarunkową pokorę wobec tego co nas spotyka w życiu ,są ludzie którzy mają ten komfort ,ze nie muszą dokonywać pewnych wyborów , innym co krok się to przytrafia, tak się zastanawiam ,bo faktycznie , żyje się z takim stoickim podejściem prościej ,bez wątpienia jest to wygodne na codzień , ale stając w obliczu sytuacji w której musimy dokonać wyboru pomiędzy pokornym przyjęciem tego co nas nazwijmy to „dotknęło” , a realiami życia , mając pełną świadomość ,że jeśli dokonamy tego wyboru , bo realia są takie jakie są ,raz –tracimy ten spokój który sobie wypracowaliśmy przez pokorę wobec losu , dwa –nasze wymuszone sytuacją decyzje oddalają nas od Boga i to dość mocno , nie chcemy podejmować takich decyzji , ze względu na wiarę i przykazania , ale jednak nie mamy w tej konkretnej sytuacji innego wyjścia ,no przynajmniej go nie dostrzegamy .celowo nie podaję konkretnego przykładu , chodzi o regułę.
Przyszedł mi jeszcze do głowy trzeci kierunek , ani pokora , ani bunt ,ale wydaje mi się najniebezpieczniejszy dla człowieka ,raz to widziałam i wolała bym więcej nie oglądać ,po tym wyborze pozostaje w bliskich poczucie winy ,ze nie zrobili wszystkiego ,żeby tego człowieka uratować ,choć się starali , nie znaleźli drogi by dotrzeć do tego człowieka .
Wyobraź sobie taka sytuację , zatrzymuje Cie na ulicy jakiś człowiek ,pyta o drogę ,pokazuje Ci kartkę z adresem ,wiesz gdzie to jest , droga jest prosta ,ale ten człowiek mówi w języku którego nie znasz , starasz się mu pomóc , głośno i wyraźnie tłumaczysz ,gestykulujesz , a on nic nie rozumie , nie masz mapy , ani czasu ,żeby go zaprowadzić ...
pozdrawiam
Keffika 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
dolorosa  
27-01-2008 14:43
[     ]
     
wciąż nie daje mi to spokoju, co Ojciec napisał: Gdyby ktoś całe życie w domu nam powtarzał, że jesteśmy ciapy, do niczego i nic z nas nie wyrośnie, to tak się prawdopodobnie stanie i człowiek naprawdę będzie taki." Buntuję się na to, bo to mi "pachnie" magią, że ktoś coś powie o nas złego i tak się staje... to słowo Boga ma taką moc, ale nasze ??? 
dolorosa

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
27-01-2008 17:07
[     ]
     
Niestety, ale tak jest i to nie jest magia. My, poprzez nasze życzenia (urodzinowe, imieninowe), które są sztampowe, takie same (zdrowie, szczeście, pomyślność, pieniądze) przyzwyczailiśmy się, że to prawie nic nie znaczy (bo i tak zasadniczo się nie spełnia - mimo, że mamy pragnienia, by się spełniły - a przynajmniej ten, kto składa życzenia), ale przecież skąd w kościele np. błogosławieństwa? Bo się wierzy, że te słowa mają moc! (to, że mało kto w to wierzy, to trochę inna bajka). Słowa mają na nas ogromny wpływ. Jeśli ktoś Ci powie, że jesteś "głupia, nadęta i napuszona" - to przejdziesz obojętnie wobec tych słów?? Wątpie... a przecież to tylko słowa, które ktoś rzuca na wiatr. Skąd się bierze to, że czasem jakiś "charyzmatyczny" człowiek (ksiądz, polityk, przywódca, i inni) powiedzą czasem jedno zdanie, które wielu ludziom zapada w serca i zmienia ich życie (na dobre lub na złe - np. słowa Hitlera były charyzmatyczne, ale prowadziły ku złu). Naprawdę znam wiele przykładów i z wieloma ludźmi w życiu rozmawiałem, kiedy rodzice coś powiedzieli do dziecka (np.Ty niezdaro, kto Cię bedzie chciał z takimi krzywymi zębami albo krzywymi nogami) i powtarzali to, nawet nieczęsto, po prostu przy rozmaitych okazjach... i ta osoba dzisiaj, jako dorosła mi mówi, że ciągle te słowa brzmią jej w uszach i "wierzy" (podświadomie), że np. dlatego nie może sobie znaleźć męża... Potęga ludzkich słów jest naprawdę wielka. A ile osób ma wyrzuty sumienia, bo np. matka im kiedyś powiedziała, że ich narodzenie to był początek nieszczęść dla niej? (znam takie przypadki). Owa matka już nie żyje, a ci ludzie do dziś otrząsnąć się z tego nie mogą i "wierzą" w to mocno, co matka im powiedziała, czując w tym swoją winę...

Oczywiście nie wszystkie słowa mają taką moc, to jasne. Jak opowiadamy o meczu czy pogodzie, to wiadomo, że nie... Jednak moc słów jest naprawdę wielka i myślę, że każdy z nas mógłby w swojej głowie znaleźć wiele takich słów i zdań, które nas naznaczyły na całe życie, dobrych, ale i złych... 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
dolorosa  
27-01-2008 22:04
[     ]
     
To prawda, że jako dziecku trudno się mi było obronić, jak mama czy tata coś złego powiedzieli na mnie, ale jako człowiek dorosły "odcięłam" się od takich słów, chociażby dzięki modlitwie.Sama próbuję tego błędu nie robić, choć było różnie :(( Mój starszy syn urodził się z rozszczepem kręgosłupa i miał porażony zwieracz wewnętrzny (zanieczyszczał się aż do okresu dojrzewania). Przez 10 lat nie znałam przyczyny, w szpitalu go nie zdiagnozowano, dopiero pediatra w pobliskiej przychodni. Nieraz taka bezsilna się czułam, krzyczałam na niego, bo myślałam, że to jego wina. Teraz żałuję tego. Z drugim dzieckiem mam teraz identyczny problem, choć przyczyną jest wrodzona alkaloza metaboliczna. Trudno nam z tym, ale robimy wszystko, żeby synek jakoś nauczył się z tym żyć.Tu, na forum nie ma podobnego przypadku, w Centrum Zdrowia Dziecka powiedziano nam, że jest tylko kilkanaście takich dzieci w całej Polsce. Jednak cieszymy się, że już nie ma zagrożenia życia, a tak było po urodzeniu. Praktycznie mieszkaliśmy w szpitalu. 
dolorosa

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
asia122  
04-02-2008 08:33
[     ]
     
Angel... ja nie spowadałam się dłuuuuugo... potem z potrzeby serca trafilam na spowiednika, w zupełnie innym mieście, starszego kapłana... płakałam... to On mnie pocieszał... powiedział" To nic , że przyszłas tak pózno, dobrze, ze wogóle przyszłaś... Bóg z Tobą" Proste słowa...ale ja ja pamiętam i będe pamiętać... szukaj takiego, a on Cię wysłucha i da nadzieję, która pozwoli Ci spojrzeć nazycie inaczej... 


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
Lanko  
11-01-2008 22:52
[     ]
     
Czy ktos moglby uwierzyc w to, ze dzis mija trzy miesiace od daty smierci mojego Synka (zmarl po 30 miesiacach zacietej walki z bialaczka) a ja dzis nie uronilam ani jednej lezki? Sama sie dziwie jak to mozliwe? Kochalam i kocham Go jak nikogo na swiecie (przepraszam w tym momencie za te slowa moje mlodsze coreczki), mialam wiecej wiary w milosierdzie Boze i nadziei na to, ze wyzdrowieje niz niejeden czlowiek i na przekor wszystkim prognozom lekarzy zylam zludzeniami przez ostatnie 7 tygodni, nie dopuszczajac do siebie mysli o nieuchronnej Jego smierci. Nawet nie wystraszyly mnie Jego prawie ostatnie slowa; "ze kiedy widzi te Biala Linie a nawet kiedy sobie tylko o Niej pomysli to nic Go juz nie boli i jest mu tak dobrze"... sadzilam, ze majaczy w goraczce. Nie minelo wiele godzin jak po prostu zasnal, tak nagle, tak cichutko, na moich oczach...na zawsze. Jakze wielkie bylo moje zaskoczenie... a mimo to, nigdy, ani wczesniej, ani po jego smierci Bog nie uslyszal z moich ust "dlaczego On, dlaczego moje dziecko?" A niby dlaczego Boze mialbys zabrac do Siebie dziecko mojej sasiadki lub innych znajomych? Prosilam Go tylko o sile, by moc przetrwac, przezyc te najwieksza strate. Rozmawialam z Nim w ten sposob; "Boze, Ty wiesz ile moge jeszcze zniesc, Ty jeden tylko znasz moje mozliwosci i prosze Cie nie dawaj mi wiecej niz moglabym udzwignac a skoro juz Twoim milosierdziem bylo zabrac do "Miejsca gdzie nie ma cierpienia i bolu" mojego Bartunia to wskaż mi na sens Jego ogromnego cierpienia i przedwczesnej smierci (Bartus mial 11 lat). Mysle, ze znalazlam odpowiedz na swoje pytania. Bog nie zostawil mnie samej sobie, ani wtedy gdy Bartus chorowal przez wiele miesiecy ani po jego smierci. Nie ukrywam, ze duzo pomogla mi modlitwa i literatura - swiadectwa na istnienie "zycia po smierci" pisane przez osoby po przebytej smierci klinicznej. Moj Synek sam dal mi takie swiadectwo, opowiadajac mi o "Bialej Lini". Nie wiem, czy moje slowa moga kogos przekonac, komus moze pomoc ale wiem, ze warto pogodzic sie z tym czego nie dane nam bylo zmienic, zapobiec lub co nie bylo w naszej mocy. Zycie dla nas toczy sie dalej, czy tego chcemy czy nie i nie wolno nam spalac sie na zatracaniu i zadreczaniu sie w sobie. Dziecka czy osoby bliskiej zmarlej tym nie wskrzesimy! A gdyby wlasnie te energie, ktora wkladamy w nas smutek podarowac komus? lub czyniac jakies dobre uczynki? Sprobujcie Kochani... mi to pomoglo.

(Przepraszam za brak polskiej trzcionki) 
Aneta
Ostatnio zmieniony 11-01-2008 23:00 przez Lanko

Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
aka  
12-01-2008 09:35
[     ]
     
No tak, tylko co zrobic, jesli wcale sie nie zadreczamy i zyjemy dalej usilujac dawac to, co najlepsze tym, ktorzy pozostali? Wiara jest nadal ale "blokada" na Boga i modlitwe rowniez. 
--------------------
aneta

mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem


Re: Internetowe Rekolekcje Adwentowe 2007
o.Grzegorz Ginter SJ  
19-01-2008 19:07
[     ]
     
Może sprobować zobaczyć, czy w tym procesie godzenia się ze śmiercią, ze stratą, udało się przebaczyć wszystko i wszystkim... też Bogu. Na mojej stronie coś o tym napisałem (o przebaczeniu) w zakładce "duchowość" można to znaleźć. Czasem bowiem jest tak, że człowiek pogodził się ze śmiercią, jakoś się pozbierał, ale duchowo (i podświadomie) ciągle oskarża Boga o to i to go blokuje w tym, by się modlić i stawać przed Bogiem... to może być coś z tego, taką mam intuicję.
pozdrawiam serdecznie i błogosławię + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora