dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> DZIECI STARSZE
Nie jesteś zalogowany!       

do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
23-11-2009 17:07
[     ]
     
Od kilku miesięcy szkolę się jako hospicyjny wolontariusz. Wszystko wskazuje na to, że nim zostanę i wejdę - już legalnie, z papierami i pod skrzydłami akademi medycznej - na oddział.

Nie chcę szkodzić, to po pierwsze, dlatego chętnie dowiem się, co było dla Was najbardziej pożądane, co Was drażniło.
Mam swoją intuicję, bywa, że całkiem niezłą, ale tak kruchemu narzędziu nie należy bezgranicznie ufać. Wolę słuchać - stanowczo bardziej to wolę - innych, tego co mówią. Wolę poczuć ich świat, iść pół kroku za nimi.
Straciłam 10-dniową córkę 8 lat temu, nigdy nie byliśmy pod opieką hospicjum.
Aktualnie pomagam dwóm bliskim osobom w ostatniej fazie raka płuc, będącym pod opieką hospicjum domowego.

Bardzo będę wdzięczna za podzielenie się Waszymi spostrzeżeniemi, radami. 

Ostatnio zmieniony 23-11-2009 17:08 przez zorka

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
atusia13  
24-11-2009 19:39
[     ]
     
Witam serdecznie. Najważniejsze to wyczuć sytuację. Są rodzice,starsi, którym towarzystwo wolantariusza, pielęgniarki będzie potrzebne, a są i tacy, którym będzie przeszkadzało. Gdy reanimowano mojego synka i przekazano mi informację, że zaczął się czas umierania nie miałam chwili sam na sam z maleństwem, mimo iż zapewniałam, ze dam radę, a tak naprawdę chodziło mi o to by być z synkiem sam na sam i móc mu powiedzieć na głos jak bardzo go kocham, że wniósł w nasze życie tyle szczęścia. Pielęgniarka usiadła na łóżku i gdy mały spojrzał na mnie ona do mnie: ...to jest dobry moment by pani do niego mówiła..., ale jak tu mówić jak gapi się pielęgniarka mi w twarz. Ja zawsze byłam przeciwna psychologom, terapeutom, wolontariuszom. I w tej sytuacji, która mnie wtedy spotkała nie chciałabym mieć kontaktów z tymi osobami ani w trakcie, ani po trudnej chwili. Może w innej sytuacji miałabym inne zdanie.Wcale nie zaprzeczam wielkiej roli wolontariuszy itp.osób dla innych osób. Wiem, że wiele osób nie radzi sobie z bólem w samotności i wtedy takie przeszkolone osoby są idealne do pomocy. Życzę dużo siły, bo na pewno na swojej drodze spotka Pani i tych co będą na Panią czekać, ale i tych którym Pani będzie przeszkadzać. A z drugiej strony dużo też zależy od podejścia osób pomagających...Tak więc powodzenia 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
buleczka  
24-11-2009 23:19
[     ]
     
Zorka,
skontaktuj się z Ewelinką mamą Zuzi na gg 15846471. Ona nie bywa na tym podforum. A jej Zuzia była pod opieką hospicjum Warszawskiego z tego co się orientuję.
Pozdrawiam 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
26-11-2009 08:42
[     ]
     
Bardzo dziękuję!
Nie wyobrażam sobie, by jako wolontariusz być przy czyjejkolwiek śmierci, gdy obecna jest rodzina - tu, w Poznaniu, chyba działa to inaczej. Uczą nas, że nasza obecność jest bezwzględnie konieczna, gdy pacjent umiera SAM. Tekst pielęgniarki, który przywołałaś, rozłożył mnie na łopatki. :(
Pamiętam dobrze, gdy przyjechałam do szpitala do mojej zmarłej córeczki, że najgorsza była obecnośc osób postronnych. Tyle rzeczy chciałam zrobić i powiedzieć, a zwyczajnie po ludzku, było mi głupio tak intymnie się żegnać przy presonelu...

Ja siebie widzę na razie w roli usługowo-organizacyjnej. Pogram w planszówki, poczytam, pojadę popłacić rachunki, zrobię zakupy, uszykuję śniadanie dla pensjonariuszy ośrodka pobytu dziennego, wyjdę na spacerek po ogrodzie z kimś, kto będzie miał taką ochotę. Generalnie chcę być jak najbardziej przezroczysta. Poza tym gdy jest obecna rodzina - obecność wolontariusza wydaje mi się zbędna - chyba, że w celach usługowych (herbaty? kawy?) ;) 


Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
rudzia71971  
26-11-2009 09:53
[     ]
     
Zorko dużo siły:) 

Ewa mama aniołka GRZESIA
i Krzysia szalonego łobuziaka

http://grzesiumajcher.pamietajmy.com.pl/



Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
atusia13  
26-11-2009 13:07
[     ]
     
Zorka jeszcze raz wszystkiego najlepszego w nowych zadaniach. Bo tak jak napisałam to będzie trudna praca. Skąd Ty masz tyle siły..., jesteś Wielka. 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
26-11-2009 14:35
[     ]
     
Nie jestem wielka, próbuję być po prostu "na swoim miejscu".
Ludzie mają przedziwne "powołania".

I tak zbyt długo to trwało; do hospicjum przymierzałam się już od dobrych 5-u lat. Lenistwo, strachy, stereotypy, plus wkręcane mi do głowy wyobrażenia rodziny, jakie to ciężkie, niepotrzebne mi, martyrologiczne zajęcie.
A ja się naprawdę czuję dobrze, nawet się uśmiecham. 


Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
weraamela  
29-11-2009 22:58
[     ]
     
Zorko masz piękne, wielkie serce!

Powodzenia. 
Asia mama Weroniczki,Kornelki i aniołka Ameli(06.06.07)

Odeszłaś o całe życie za wcześnie królewno nasza(*)(*)(*)
Ostatnio zmieniony 29-11-2009 22:58 przez weraamela

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
30-11-2009 10:10
[     ]
     
"Aktualnie pomagam dwóm bliskim osobom w ostatniej fazie raka płuc, będącym pod opieką hospicjum domowego."

...Niestety, pozostała już tylko jedna.
W minioną sobotę pochowałam swojego 56-letniego teścia.
Nawet nie sądziłam, że tak bardzo będzie mi go brakować. 


Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
halina-mamaAgatki  
30-11-2009 14:02
[     ]
     
Moja córka była dorosłą panną, kiedy zachorowała na raka nerki. Odeszła 3 maja ubiegłego roku. Miała niespełna 24 lata. Bylismy pod opieka poradni paliatywnej z hospicjum. Co prawda nigdy u nas w domu żadnego wolontariusza nie było, bo córka bardzo źle znosiła obcych ludzi w domu i nawet tych co znała nie pozwalała wpuszczać do domu. Męczyło ja to, denerwowało, zakłocało jej spokój. Tolerowała własciwie tylko mnie i moją mamę. Ale tez nigdy lekarz ani pielęgniarka z Hospicjumm nie spytali czy takiej pomocy potrzebuję.
Próbowałam jakoś w lipcu swoich sił w wolontariacie Hospicyjnym, ale to jednak ponad moje siły. Jednak nie dałam rady. Psychicznie bardzo, bardzo żle zniosłam te kilka wizyt... Poza tym wolontariusze z którymi mi przyszlo wtedy pracowac to co mieli do zrobienia (np. rozwozenie posiłkow) robili w szalonym tempie. Tam nikt nie pochylił sie nad chorym, nie zagadał za wiele, nie usiadł obok by pogłaskac po ręce... nie było tam czuc serca, aby szybciej swoje zrobic i do domu. Tak odebrałam... Wiem, ze ta praca tez jest wazna, ale ja przenigdy, przenigdy nie oddam nikogo ze swoich bliskich do hospicjum stacjonarnego chocby tam byly nie wiem jakie luksusy. W domu kazde podanie posilku, kazde podejscie do chorej osoby wyglada zupelnie inaczej. Nawet gdybym miala malo sil i musiala kogos o pomoc prosic do Hospicjum stacjonarnego dopoki zyc bede nikogo ze swojej rodziny nie oddam i mezowi zapowiedzialam ze ja tam tez trafic nie chce. Sprawa dotyczyla Hospicjum dla doroslych. I np. wyzywienie, mowi sie i pisze ze w Hospicjum to o czym pacjent zamarzy dostaje, to nie jest prawda. Widzialam jakie posilki byly szykowane dla pracownikow, kolory teczy na kanapkach i wogole rozne przysmaki. Wiadomo ze chory jesc wszystkeigo nie moze, ale jednak ja majac chora corke bardzo staralam sie jej urozmaicac jedzenie, jogurciki, serki, rozne delikatne przepisy wynajdywalam aby jej cos innego przygotowac. Nieraz i tak nic nie jadla, mimo moich staran, ale jak ze dwie lyzeczki sprobowala to sie cieszylam. A tam przez te kilka dni na okraglo to samo szykowane bylo dla chorych na kolacje. (bo akurat o tej porze tam pracowalam).
Chcialm sie inaczej zachowywac... dluzej przy chorym pozostac gdy dawalam jedzenie, ale bylam poganiana przez wolontariuszy juz z duzym stazem.
Widzialam tez jak pielegniarki karmia tych co juz mowic nie mieli sil...takie to wszystko automatyczne, nie bylo tam czuc serca, milosci...ot, po prostu praca...Niby tam nie było nic złego, a jednak nie było to to czego oczekiwałam ...Moze mam zbyt wielkie oczekiwania...
Ale to co moge powiedziec na temat lekarza majacego nas pod opieka, ze nie bal sie i powiedzial mi jak moze wygladc przechodzenie na tamten swiat...wdzieczna jej za to jestem bo wiedzialam ze nie wolno mi corki zatrzymywac, ze nie wolno mi jej przeszkadzac, ze mam byc przy niej i jej pomoc. To wszystko w momencie gdy moja corcia zaczela tracic oddech mi sie przypomnialo, tak jak instrukcja wpisana w mozgu: zrob to, zrob tamto, uspokoj sie, uspokoj sie, nie przeszkadzaj....
Wolontariusz mim zdaniem powinien byc jak piszesz o krok z tyłu. Nie powinien sie narzucac, powinien byc taktowny, delikatny, i przede wszystkim miec wyczucie kiedy nalezy spytac o cos, kiedy nalezy milczec, a kiedy trzeba gadac choc chory milczy. No i przede wszystkim przy chorym nie spieszyc sie, nie spieszyc, miec dla niego czas. To jest bardzo, bardzo ciezka sluzba, nie kazdy choc to robi nadaje sie do tego. Tylko ludzie o duzej, ogromnej empatii i wytrzyamlosci, no i milosc, milosc do drugiego czlowieka. Najwazniejsza w tym wszystkim. Zycze aby Ci sie udało i podziwiam ze sie podejmujesz tej trudnej pracy 
Halina-mamaAgatki

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
01-12-2009 10:22
[     ]
     
Halino, po pierwsze bardzo współczuję straty Córki...
Prawie półtora roku temu Ją pożegnałaś; to tak niewiele w sumie czasu. Z pewnością za mało, by być na tyle silnym i trafić do hospicjum jako osoba pomagająca. Jest to z drugiej strony dobry znak - próbujesz zrobić coś dobrego, podzielić się sobą. Może za kilka lat inaczej tego dotkniesz, wejdziesz w tę pracę z inną siłą; możliwe też, że czeka Cię zupełnie inne zadanie.
Smutne jest to, co piszesz o opiece nad Córką - mam na myśli ów pośpiech. To, co obserwuję w Poznaniu, jest chyba tego zaprzeczeniem. Oczywiście, gdy jest rodzina przy chorym, do tego zaangażowania, nikt się nie wtrąca. Czasem sugeruje się, by odpoczęli, przespali się lub by poszli do kina, na zakupy, pobawili się z dziećmi, a my przejmiemy pałeczkę.
Obserwując poznańskie hospicjum palium (generalnie jest to hospicjum dla dorosłych, ale bywają w nim też dzieci) dochodzę do odwrotnych wniosków niż Ty - widzę, że jest to miejsce, którego nie należy się bać.

Problem z posiłkami, o którym piszesz, wynika być może z problemów finansowych hospicjum. Dość pogmatwane są "kanały finansowania" tych placówek - trochę płaci NFZ (ale tylko za wybranych pacjentów - np. za tych, którzy mają chorobę nowotworową...), trochę Akademia Medyczna, trochę dokłada stowarzyszenie hospicjów, trochę prywatni darczyńcy.
W Poznaniu nie ma luksósów jeśli chodzi o posiłki, ale pacjent może jeść, co tylko chce - jeśli wybiega to ponad możliwosci placówki - wolontariusz może zrobić zakupy za pieniądze pacjenta, lub przyżądzić coś z produktów dostarczonych przez rodzinę lub podać gotowy posiłek przyniesiony z domu.
Widzę, że często pacjenci mają dość roszczeniową postawę - z pewnością niecelowo, bo są głeboko przekonani, że hospicjum jest na takich samych prawach jak szpitale. Niestety tak nie jest... Mam nieodparte wrażenie, że opieka paliatywna jest w środowisku odbierana jako coś naddanego, zbędnego - takie bezsensowne, empatyczne pochylanie się nad kimś, kto zaraz odejdzie. :(

To samo z lekami - nie ma wszystkich, bo nikt za nie (myślę np o NFZ-cie) nie chce zapłacić; często pacjenci za pośrednictwem wolontariuszy realizują prywatne recepty. Trudno zrozumieć te wszystkei różnice, szczególnie osobom starszym, przyzwyczajonym do innego systemu pomocy.

Przykro mi, że macie nieciekawe doświadczenia z hospicjum.
To, co obserwuję u siebie, to brak pośpiechu, spora serdeczność, serce, dużo czasu dla pacjenta. Zdaję sobie jednak sprawę, że prawdopodobnie trafiłam do jednego z najlepszych hospicjów w Polsce, bo prowadzonych i założonych przez sedziwego już profesora Łuczaka - orędownika, propagatora i inicjatora idei hospicyjnej w Polsce, bezpośredniego ucznia pani C.Sanders.

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo sił!

Agnieszka


ps. Właśnie znalazłam ciekawy artykuł o poznańskim hospicjum, polecam:

http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36024,2989197.html?as=1&ias=3 

Ostatnio zmieniony 01-12-2009 10:34 przez zorka

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
halina-mamaAgatki  
03-12-2009 13:46
[     ]
     
Wiesz, ja nie chciałam w swojej wypowiedzi skrytykowac tak calkowicie Hospicjum w którym probowalam swoich sil. Tak moze wyszlo. Po prostu opisalam swoje wrazenia, moze zbyt subiektywne bo ja opiekowalam sie swoja corka sama cala okragla dobe. I choc polowe tego co oddawalam swojej corce (doroslej osobie)wyobrazalam sobie ze otrzymuja pacjenci w Hospicjum. MAm na mysli tu te sprawy niematerialne, niestety wygladalo to inaczej. Ja wlasciwie od nich (Hospicjum) nie oczekiwalam wiekszej pomocy gdy Agatka byla chora, bo Ona jak pisalam chciala byc tylko ze mna, a ja z nia. Owszem był mi bardzo potrzebny lekarz, doświadczona pielęgniarka którzy by mi powiedzieli"nie jestes sama, nie bÓj sie my ci pomożemy, nie zostawimy Cie samej, mozesz o kazdej porze zadzwoinic, nie bedziesz sama". W Hospicjum tak nie było, o kazdej niby porze kazali dzwonic a potem sie okazywalo ze i tak nikt nie moze przyjechac, ze dopiero jutro, pojutrze, a ja potrzebowalam juz terz albo dzis.Byltaki czas ze czulam sie sama w strachu co ja zrobie ja nie umiem tego czy tamtego, ja nie wiem. I zanim ktos z Hosipcjum sie pojawil zanim lekarz mial swoja srode ...to takim czlowiekiem zostala moja pani doktor rodzinna, Powiedziala niech sie Pani nie boi ja Pani nie opuszcze, bede z Wami caly czas, bede przyjezdzac. I przyjezdzala nieraz dwa razy dziennie, sama do Hospicjum dzwonila i sie konsultowala. W niedzile moglam dzwonic, na wolne dni mialm pielgniarke przez nią zalatwiona w razie czego pod telefonem, ale to wszystko z poradni rodzinnej, a z Hospicjum dwa razy lub raz w tygodniu. Moja doktor rodzinna to czlowiek przez duze "C". To czlowiek ktory z pacjentami o duperelach tez rozmawia gdy przychodza z choroba, to byl moj Aniol Stróz i osoba dzieki ktorej czulam sie bezpieczniej w czasie ostatnich miesiecy choroby. I Agatka tez ja tolerowała, nie wstydzila sie jej, bo Ona byla taka delikatna, tak milo i cieplo do niej mowila, tak samo Dorotka pielegniarka. Dziekuje Bogu za tych ludzi. Dzieki nim nie bylysmy tak calkiem same... 
Halina-mamaAgatki

Re: do rodziców, którzy znaleźli się ze swoimi dziećmi pod opieką hospicjum
zorka  
03-12-2009 15:44
[     ]
     
Cieszę się, że trafiłyście na mądrą panią doktor i pielegniarkę. To bezcenne skarby; coś, co ładuje akumulatory.

Pozdrawiam Cię serdecznie. 

Ostatnio zmieniony 03-12-2009 15:45 przez zorka

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora