Witraże w ciemności

Słowa mogą ranić, o czym wiedzą rodzice po stracie dziecka, ale słowa mogą też dawać nadzieję i przynosić otuchę, koić w bólu. Książka Witraże w ciemności pokazuje, jak można dopowiedzieć przerwaną narrację doświadczenia rodzicielstwa. 

Pewnego dnia do mędrca przyszła kobieta, która w okresie ciąży straciła swoje dziecko. Nie wiedziała, jak ma teraz żyć, co w ogóle robić, na czym skupić swoją uwagę, więc bardzo liczyła na dobrą radę mędrca. Opowiedziała mu o tym, co się stało. Mówiła o nadziei i oczekiwaniu, które nagle przerodziły się w szok i niedowierzanie. Mędrzec spojrzał z troską na kobietę, po czym rzekł: „Droga Matko idź do swojego domu, tam będzie czekało na Ciebie rozwiązanie”. Kobieta zadziwiła się, ale posłuchała rady mędrca. Wróciła do domu. Tam czekał na nią duży pusty dzban. Nie rozumiała, jak duży pusty dzban może jej pomóc w dalszym życiu po stracie dziecka. Następnego dnia wróciła do mędrca. „Nie rozumiem” – powiedziała. „Nie wiem, po co mi ten pusty dzban?”. Mędrzec spojrzał na kobietę z troską, po czym sięgnął po mały skrawek papieru i pióro. Bardzo starannie napisał coś na kartce, po czym zwinął ją i podał kobiecie, mówiąc: „Droga Matko idź do swojego domu, wejdź do izby w której stoi dzban, nachyl się nad nim i przeczytaj na głos to, co jest zapisane na tej kartce”. Kobieta znowu zdziwiła się, ale posłuchała rady mędrca. Wróciła do domu.

Weszła do izby, w której stał dzban, nachyliła się nad nim, odwinęła kartkę papieru, którą otrzymała od mędrca i głośno przeczytała jej treść: „Jestem Matką”. A ogromny dzban jeszcze kilkakrotnie powtórzył echem jej słowa i po chwili zaczął napełniać się jej łzami… Kobieta, zmęczona płaczem, zasnęła. Kiedy się obudziła, zobaczyła, że dzban jest pusty. „Jak to?” – pomyślała. „To niemożliwe, żeby dzban był pusty, pamiętam jak wiele moich łez do niego wylałam”. Po czym przypomniała sobie radę mędrca, wzięła w dłonie kartkę papieru, którą bardzo starannie zapisał i powiedziała do wnętrza dzbana: „Jestem Matką”. A ogromny dzban jeszcze kilkakrotnie powtórzył echem jej słowa i po chwili ponownie zaczął napełniać się jej łzami… Kobieta, zmęczona płaczem, ponownie zasnęła. Kiedy się obudziła, zobaczyła, że dzban znowu jest pusty. „Jak to?” – pomyślała. „To niemożliwe, żeby dzban znowu był pusty, pamiętam jak wiele moich łez do niego wylałam”.

Udała się do mędrca. Opowiedziała mu o tym, co się stało. „Czuję się nieco lepiej, płacz leczy mój ból” – powiedziała. „Ale nie rozumiem, jak to możliwe, aby mój dzban był pusty, skoro wylewam do niego tyle łez?”. Wtedy mędrzec spojrzał z troską na kobietę i rzekł: „Droga Matko, chwilę przedtem zanim do mnie przyszłaś, przyszedł do mnie Twój mąż zatroskany o to, jak poradzić sobie po śmierci  właszego dziecka. Poradziłem Ojcu Waszego dziecka, aby ulepił dla Ciebie duży dzban i zaniósł go do Waszego domu. Zapytaj więc Jego, jak to się stało, że dzban jest pusty pomimo, że wylewasz do niego tyle łez”. Kobieta podziękowała mędrcowi i udała się do domu. Tam czekał na nią mąż. Przytuliła się do niego i spytała: „Mężu, jak to możliwe, że ten ogromny dzban, którego ulepiłeś dla mnie i przyniosłeś do domu jest pusty, pomimo że wylewam do niego tyle łez?”. „Kochanie” – odpowiedział mąż. „Kiedy ty, zmęczona płaczem i łkaniem zasypiasz, ja wylewam Twoje łzy z tego dzbana”.

Kobieta jeszcze mocniej przytuliła się do męża… „A gdzie wylewasz te łzy drogi mężu, przecież ten dzban jest taki duży, a pełen łez musi być niezwykle ciężki?” – spytała kobieta. „Wiesz, to dziwne” –  odpowiedział mąż. „Ale im ten dzban jest cięższy, tym więcej mam siły, aby go nieść w miejsce, gdzie wylewam łzy”. „Jak to możliwe?” – zapytała zaskoczona kobieta. „Wylewam z niego łzy na szczycie góry – tak poradził mi mędrzec – a kiedy dzban jest pusty, nachylam się nad nim i wypowiadam ważne dla mnie słowa”. „Jakie to słowa?” – spytała kobieta. „Jestem Ojcem” – odpowiedział jej mąż i dodał: „I wtedy Twoje łzy spływają już ze szczytu góry w najdalsze doliny a echo moich słów te doliny powtarzają bez końca. I zawsze mam siłę, aby dotrzeć na szczyt góry, bo stamtąd Twoje łzy spływają najszybciej, a echo mojego głosu trwa najdłużej”.

"Witraże w ciemności..." str.169

"(...) Można zadać kolokwialnie pytanie, po co jest ta cała żałoba? Czy ona w ogóle jest potrzebna? Po co nam żal, płacz, smutek, rozpacz, szloch, zwątpienie po stracie? Czy to nie jest zbyteczne przerysowanie sytuacji po stracie? Po co to wszystko jest?

Czas żałoby jest jak niewidzialna nić, która łączy dwa ważne życiowe okresy – okres życia z ukochaną osobą i okres życia bez ukochanej osoby. To połączenie przypomina granicę deszczu, gdzie wyraźnie widać miejsce trochę suche i trochę mokre, ale nie jest ono ani totalnie suche, ani totalnie mokre. To połączenie podobne jest do przechodzenia jednego koloru w drugi kolor, gdzie istnieje fragment, który nie przypomina ani jednego ani drugiego koloru z osobna, a jednocześnie zawiera w sobie oba te kolory jednocześnie, choć niewyraźnie widoczne. To połączenie może wreszcie przypominać dźwięk typu „mol”, który łączy dwa sąsiednie główne dźwięki (na przykład między „c” a „d” jest molowe „cis”). W fortepianie owe molowe dźwięki wydawane są przez czarne (można wręcz powiedzieć żałobne) klawisze. Dźwięk „cis” jakby „wykracza” poza górną granicę dźwięku „c” i jakby „przekracza” dolną granicę kolejnego dźwięku, jakim jest dźwięk „d”. Tonacja molowa jest w muzyce zawsze tonacją refleksyjną, niezwykle delikatną, głęboko liryczną, melancholijną, dającą smutne brzmienie, nierzadko żałobne właśnie…  

Taka jest żałoba – jak niewidzialna nić, jak granica dwóch rodzajów pogody, jak czarny klawisz fortepianu pomiędzy dwoma białymi klawiszami, jak półkolor pomiędzy dwoma kolorami, jak „czas przejściowy”, „czas wybrzmienia”, „czas przemiany”…

Po co jest żałoba? Bo zwyczajnie jest potrzebna. Przeżycie żałoby jest potrzebne do tego, aby móc znowu żyć w zdrowiu i radości tak jak to było kiedyś, chociaż inaczej, bo bez kogoś, kto był ważny. Może brzmi to banalnie, ale tak jest. Tak jak w muzycznej gamie dźwięków kolejny dźwięk wybrzmiewa po poprzednim, choć nie jest tym samym dźwiękiem; tak życie po stracie trwa dalej, choć nie jest już takie jak dawniej. Życie jest jak melodia, nie składa się ciągle z jednego i tego samego dźwięku… (...)".

Wstęp 

Dzieci przedwcześnie utracone są jak witraże pogrążone w ciemności, jak witraże, których nie zdążyły rozświetlić promienie słońca, którym nie dane było zaistnieć w jego blasku. Każdy witraż jest piękny i choć dostęp do tego piękna zamyka ciemność nocy, to brzask słonecznego poranka ponownie to piękno odsłania. Podobnie każdy człowiek jest piękny, choć o brzasku życia jeszcze nie można w pełni tego piękna zobaczyć. Ale wiemy, że jest, że czeka na swój czas, na ukazanie się światu, na światło szczęśliwego narodzenia… A co, jeśli nie doczeka światła?

Dzieci przedwcześnie zmarłe – w wyniku poronień, przedwczesnych porodów, czy porodów martwych – są jak witraże pogrążone w ciemności. Każdy, komu kiedykolwiek udało się dostrzec piękno witraży w ciemności wie, że możliwe jest to tylko i wyłącznie wtedy, gdy stoi się na zewnątrz rozświetlonego w swym wnętrzu budynku. Wówczas światło rozświetlające wnętrze daje witrażom swoisty blask istnienia, i ci, którzy stoją na zewnątrz mogą je zobaczyć... I choć nigdy ten widok nie dorówna temu, który dają promienie słońca, to i tak najważniejsze wydaje się być to, że ciemność nie jest w stanie całkowicie pozbawić możliwości zauważenia witrażu. Trzeba tylko rozświetlić budynek, wyjść na zewnątrz, patrzeć i widzieć…

Wydaje się, że takiego naświetlenia (przybliżenia, omówienia, zanalizowania) wymaga problematyka przedwczesnej śmierci dziecka. Wydaje się, że społeczeństwo potrzebuje światła poznania i zrozumienia tej problematyki. Jeśli ktoś bardzo chce zobaczyć piękno witrażu wtedy, gdy jest ciemno, zrobi to. Musi tylko włączyć światło i znaleźć miejsce, z którego można zobaczyć.

Kolejne rozdziały tej książki są jak stopniowe włączanie światła, bowiem tematyki przedwczesnej utraty dziecka nie sposób zgłębić z jednego punktu widzenia. Problematyka ta jest wielowątkowa i wieloaspektowa, a wszystkie wątki i aspekty nawzajem się mieszają i wpływają na siebie. Postęp technologiczny odsłaniający nowe możliwości „podglądania człowieka” od samego początku istnienia, wiedza medyczna na temat fizjologii i biologii życia, rozwiązania prawne związane z przedwczesną utratą dziecka, postawy społeczne wobec przedwcześnie zmarłych dzieci i ich rodziców, wyjaśnienia teologiczne dotyczące losu dzieci zmarłych bez chrztu, czy psychologia doświadczania straty prenatalnej i radzenia sobie z nią to wątki, które poruszane są w książce. Kolejne rozdziały książki przypominają rozetę w witrażu, w której nachodzące na siebie okręgi tworzą całość – całość czekającą na światło.

O książce

Słowa mogą ranić, o czym wiedzą rodzice po stracie dziecka, ale słowa mogą też dawać nadzieję i przynosić otuchę, koić w bólu. Książka Witraże w ciemności pokazuje, jak można dopowiedzieć przerwaną narrację doświadczenia rodzicielstwa. Wskazuje, jak później podzielić się tym doświadczeniem z innymi - z bliskimi, z tymi, którzy tej narracji potrzebują, także dla siebie. To ksiązka, która zbliża do samego siebie, ale uczy nas także otwartości i wrażliwości na innych.

Renata Kleszcz-Szczyrba , doktor psychologii, psychoterapeuta, nauczyciel akademicki. Naukowiec i praktyk. Adiunkt w Zakładzie Psychologii Zdrowia i Jakości Życia Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Zainteresowania naukowe koncentruje wokół psychologicznej problematyki żałoby (w tym żałoby po stracie dziecka w okresie prenatalnym, perinatalnym i neonatalnym). Wieloletni pracownik szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Psychoterapeuta z kilkunastoletnim stażem. W swojej pracy psychoterapeutycznej łączy podejście ericksonowskie i systemowe.

http://ksj.pl/witraze-w-ciemnosci.html

Księgarnia Św. Jacka 2014

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz