Witamy Cię na naszej stronie. Pragniemy by to miejsce stało się azylem dla osieroconych rodziców. Zależy nam aby tacy rodzice stracili owo nieznośne poczucie wyjątkowości, którego zapewne doświadczają w swoim środowisku, by mogli podzielić się swoim bólem, tęsknotą, trudem, drobnymi radościami, by mogli opowiedzieć o swoim dziecku. Pamiętaj, nie jesteś sam.

Kolejny Dzień Dziecka Utraconego. Dla niektórych będzie to następna rocznica, piąta, dziewiąta, piętnasta, a dla innych świeża (zbyt świeża) rana. Dzień Dziecka Utraconego to nie jest "Święto" jak niektórzy sugerują. To nie jest wyłączny dzień w którym wspominamy nasze dzieci. Nasze dzieci żyją w nas przez cały rok, całe lata i zawsze w każdej sekundzie życia mamy je w pamięci.

Jego pomysł narodził się z potrzeby mówienia światu o naszym bólu, a także z konieczności dokonania zmian w świecie, który ucieka od śmierci i od cierpienia, za wszelką cenę wmawiając ludziom, że "wszystko będzie dobrze, uśmiechnij się". Nie. Nie będzie dobrze. Długo nie będzie dobrze, ale w końcu, wierzcie mi, uda się zagoić tą ranę, mimo, że na zawsze pozostanie RYSA na duszy. Trzymajmy się razem. 
 
Minęło ponad trzy lata od kiedy straciłam moje pierwsze dziecko i tak naprawdę dopiero teraz świadomie mogłam pożegnać moje dzieci. Co roku uczestniczyłam w mszy św. z okazji Dnia Dziecka Utraconego. Było to uczestnictwo bierne. Po stracie dzieci spotkałam się z bardzo negatywnym podejściem ze strony księży. Bardzo oddaliłam się od Kościoła i nie wierzyłam, że uzyskam tam pomoc i wsparcie. W tym roku po raz pierwszy od ponad trzech lat świadomie i czynnie uczestniczyłam w mszy św. z okazji Dnia Dziecka Utraconego. Mszę św. zorganizował wspaniały ksiądz. Także my, aniołkowe mamy miałyśmy wpływ na to jak będzie wyglądała liturgia. Modlitwa różańcowa przed mszą św., a także sama msza dotyczyły tematu straty dziecka. Odpowiednia atmosfera i sposób w jaki msza została odprawiona sprawił, że uczestnictwo w niej było ogromną ulgą. Mogłam w pełni świadomie pożegnać moje dzieci i mimo, że nie mają grobu zapalić za nie świeczki przy ołtarzu. Uczestnictwo w tej mszy pomogło mi bardziej niż pół roku zażywania leków antydepresyjnych. Pierwszy raz w życiu spotkałam księdza z prawdziwym powołaniem, który bardzo dobrze przygotował się do mszy św. i podszedł do tematu straty dziecka w odpowiedni sposób. Ks. Grzegorz Grych sprawił, że znów uwierzyłam w sens instytucji Kościoła, w sens modlitwy i uczestnictwo w mszy św., a najważniejsze, że mogłam świadomie pożegnać moje dzieci. Jestem ogromnie wdzięczna ks. Grzegorzowi i mam nadzieję, że w kościele można spotkać więcej takich osób.